
Istnieje znacznie więcej emocji niż emotikonów – niektóre z nich są tak złożone, że nie sposób przełożyć je na obce języki. O tym, dlaczego warto te emocje poznawać, opowiada brytyjska historyczka Tiffany Watt Smith, autorka książki Alfabet ludzkich uczuć.
Trzeba być Koreańczykiem, żeby odczuwać han, czyli zbiorową akceptację cierpienia połączoną z milczącym pragnieniem odmiany sytuacji, albo Portugalczykiem, żeby rozumieć, czym jest saudade ‒ melancholijna tęsknota za kimś lub za czymś, co znajduje się daleko. W książce Alfabet ludzkich uczuć Tiffany Watt Smith skatalogowała ponad 160 takich emocji.
Anna Kowalczyk: Czujemy znacznie więcej, niż potrafimy wyrazić słowami?
Tiffany Watt Smith: To znakomite pytanie, sama je sobie zadałam. Istnieją bardzo interesujące badania na temat tego, co nazywamy „emocjonalną różnorodnością” (emodiversity), które przeważnie mierzą zdolność do odczuwania emocji właśnie poprzez umiejętność opowiadania o nich. Co ciekawe, pokazują one, że zdolność do odczuwania czy opisywania szerszej gamy uczuć jest dodatnio skorelowana z odpornością psychiczną i bardziej pozytywnym spojrzeniem na życie. Uważam, że zdolność ta jest niezwykle ważna, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy światy naszych uczuć są spłaszczane i sprowadzanie do emotikonek albo kilku gotowych reakcji w mediach społecznościowych. Dlatego zależy mi, żeby na nowo odkrywać bogactwo emocji, do których jesteśmy zdolni jako ludzie. Zwłaszcza te tzw. emocje negatywne, niepożądane.
Czy to oznacza, że jeśli