Byle dalej od fabryki Byle dalej od fabryki
i
Heinz Stücke, Niemcy, 1960 r.
Promienne zdrowie

Byle dalej od fabryki

Radosław Krajewski
Czyta się 7 minut

Skoro przyjeżdżasz do ludzi na rowerze, nie możesz być złym człowiekiem, prawda? Taka dewiza pomogła Heinzowi Stücke przejechać cały świat.

Rower to wytrzymałe narzędzie. A królem w tej kategorii bezsprzecznie jest egzemplarz, na którym jego właś­ciciel Heinz Stücke przejechał po świecie prawie 600 000 km. Nie nadał mu nawet imienia. Mowa o ważącym prawie 25 kg, określanym jako „zwykły, robotniczy rower” pojeździe wyprodukowanym w Niemczech na początku lat 60. Oczywiście z biegiem czasu się zmieniał, ale charakterystyczna rama pozostawała na swoim miejscu – kilkanaście razy naprawiana i pokryta nazwami kolejnych odwiedzanych miejscowości.

Chiny, 1989 r.

Chiny, 1989 r.

Chiny, 1989 r.
Chiny, 1989 r.

Chłodne podejście do własnego sprzętu nie przeszkodziło Heinzowi Stücke w dokumentowaniu rowerowego folkloru przemierzanych rejonów świata. Przez ponad pięć dekad zrobił 100 tys. zdjęć tworzących bezcenną kronikę życia na ziemi. Dokumentował miejsca, w których biwakował, i wnętrza hotelików, portretował spotykanych ludzi. Fotografia początkowo stanowiła jedno z głównych źródeł utrzymania naszego bohatera – w czasach przedcyfrowych sprzedawał swoje zdjęcia, korzystając nawet z usług specjalnej agencji.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jemen, 1981 r.

Jemen, 1981 r.

Mali, 1979 r.
Mali, 1979 r.

Cała historia miała swój początek w 1962 r. w małej miejscowości w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie Stücke pracował w fabryce produkującej narzędzia. Nie kryje, że nie znosił tego zajęcia. Często powtarza, że kiedy ruszył w drogę, nie odczuwał tęsknoty za domem; właściwie im dłużej podróżował, tym większą niechęć odczuwał do powrotu w rodzinne strony. Zapewne kontakty z bliskimi również nie układały się po jego myśli, bo prawie całkowicie zerwał relacje z rodziną. Jak mówi, po 10 latach było jasne, że nie wraca „do fabryki”. Bał się powrotu. Wyruszając, zakładał, że celem jest dotarcie na igrzyska olimpijskie w Tokio w 1964 r., gdzie jego podróż miała się zakończyć. Rok ten zastał go jednak w Ameryce Południowej. Zatrzymał się tam na dłużej i przez jakiś czas grał zarobkowo w kilku klubach piłkarskich należących do lokalnej społeczności niemieckiej. Do Tokio zawitał dopiero w 1971 r.

Mauretania, 1984 r.

Mauretania, 1984 r.

Papua-Nowa Gwinea, 1974 r.
Papua-Nowa Gwinea, 1974 r.

Prowadził życie wędrowca. Środek transportu, który wybrał, był wypadkową kilku czynników: braku pieniędzy na podróż, sportowej pasji oraz znośnej średniej prędkości przemieszczania się. W centrum jego uwagi nigdy nie był rower, ale właśnie samo podróżowanie. Choć uważał, że wybór pojazdu otwierał mu wiele drzwi: „Jest jak paszport, skoro przyjeżdżasz do ludzi na rowerze, nie możesz być złym człowiekiem, prawda?”.

Polska, 1982 r.

Polska, 1982 r.

Heinz w znacznym stopniu polegał na otwartości i szczodrości napotkanych ludzi. Często bywał głodny i liczył, że nieznajomi go nakarmią. W afrykańskich wioskach po kilku dniach przymusowej głodówki zdarzało mu się jeść posiłki w towarzystwie lokalnej starszyzny. „Brak posiłku to nie tragedia”, gorzej z piciem. Głównym tematem jego codziennych zmartwień był dostęp do wody. Podróżowanie mogło trwać latami właśnie dzięki pomocy otrzymywanej na bieżąco, codziennie, po drodze. To wtedy, kiedy zorientował się, że jest w stanie funkcjonować w ten sposób – sprzedawać wyprodukowane własnym sumptem materiały i zbierać darowizny na swoją rzecz – powiedział sobie: nie wracam!

Wietnam, 1989 r.

Wietnam, 1989 r.

Wietnam, 1989 r.
Wietnam, 1989 r.

„Im mniej masz, tym więcej widzisz wokół marnotrawstwa” – mówi Heinz, siedząc w pokoiku w Paryżu, gdzie mieści się archiwum jego wojaży. Wypełniony prowadzonymi codziennie przed snem statystykami podróży stanowi pomnik życia. Dumą Heinza jest pognieciona, wytarta mapa świata, na której zaznaczał pokonane trasy. Dekady rozróżniał kolorami. Ponad 50 czerwonych kropek oznacza miejsca, gdzie spędzał święta Bożego Narodzenia.

Kiedy w latach 80. podjął decyzję, że chce odwiedzić wszystkie państwa świata, do kompletu brakowało mu już tylko kilku. W połowie lat 90. okazało się, że może jako pierwszy odwiedzić nie dość, że wszystkie kraje, to jeszcze ponad 70 terytoriów o innym statusie. Lista tych miejsc wyznaczyła trasę jego podróży na następne lata. Kiedy i to udało mu się osiągnąć (został wpisany do Księgi rekordów Guinnessa), nie mógł się przecież zatrzymać. Zaczął wówczas ponownie odwiedzać zakątki, które poznał słabo, i takie, za którymi tęsknił. Wyznaczył sobie cel: co najmniej 12 000 km rocznie. Zrozumiał, że szczególnie lubi wyspy – to im poświęcił końcową część swojej przygody.

Wyspy Świętego Tomasza i Książęca, 1995 r.

Wyspy Świętego Tomasza i Książęca, 1995 r.

Heinz tak bardzo nie przejmował się rodzajem używanego sprzętu, że w ostatnich latach podróży przystał na ofertę sponsora – producenta, który dostarczył mu pojazd pozornie całkowicie nienadający się do dalekich wypraw. Finałowe 50 000 km Stücke przejechał na małym składanym rowerze nowoczesnej konstrukcji. W cieniu tej skromnej, choć zarazem wielkiej wyprawy pozostaje jego stary rower sześć razy kradziony w liczącej 600 000 km trasie i sześć razy odzyskiwany dzięki determinacji właściciela. Mimo że był tylko narzędziem, był wszystkim.
 

Czytaj również:

Historia kołem się toczy Historia kołem się toczy
Promienne zdrowie

Historia kołem się toczy

Radosław Krajewski

Rowery nigdy nie przestały ewoluować, my podobno też nie, a mimo to jedna rzecz pozostała niezmienna: potrzeba opowiedzenia się za konkretnym modelem i stylem jazdy. Ostre koło, holender czy single speed?

Zanim w 1883 r. fabryka w Lo­ng­bridge w okolicach brytyjskiego Birmingham przestawiła się na produkcję samochodów, wytwarzano w niej dwukołowe pojazdy napędzane energią człowieka. Polska nazwa „rower” to pozostałość po pierwszych produktach firmy Rover, powszechnie kojarzonej dziś jedynie z samochodami.

Czytaj dalej