Kiedy ostatnio odczuwaliście głęboką radość? Co sprawia, że wasze ciało i umysł wibrują?
Para trzymająca się za ręce, skaczące z entuzjazmu dzieci, poszczekujące w zabawie psy, wybuch śmiechu przyjaciół przy stole, improwizowany taniec szczęścia. Cóż lepiej nadaje się na symbol zjednoczenia ludzkości niż ta „iskra bogów”, co wszystkich czyni braćmi? Jest dobra dla zdrowia, przyjazna środowisku, otwiera na innych – naprawdę trudno o mniej kontrowersyjne uczucie niż radość.
A jednak: jest „dzika”, „dziecinna”, „szalona”, a więc nie przystoi racjonalnemu nowoczesnemu podmiotowi. Wiele osób nie umie się spontanicznie cieszyć i – podobno – łatwiej im zidentyfikować gniew czy smutek niż właśnie radość. Poza tym jak w kraju rozbiorów, błota pośniegowego i spóźnionych pociągów poważnie traktować ludzi merdających do świata ogonem niczym Mr Peanutbutter?
W rewii melancholii, autodestrukcji i czarnego humoru, jakim jest kreskówka dla dorosłych BoJack Horseman,