Można na niego liczyć. Daje nawet pewne poczucie bezpieczeństwa. Cokolwiek by się działo, wiadomo, że będzie co najmniej kwadrans później, niż się umówiliście.
Nie wiedzieć czemu, chroniczne spóźnialstwo na tyle denerwuje psychologów, że ciągle na nowo badają jego przyczyny. Uwiedzeni przez Freuda i jego teorię dostrzegają w tej skłonności tendencje autodestrukcyjne. Alfie Kohn, badacz wewnętrznej motywacji, na stronach „Psychology Today” podrzuca takie m.in. powody spóźniania się: niewykluczone, że spóźnialscy lubią skupiać na sobie uwagę dzięki spektakularnym wejściom albo tak bardzo koncentrują się na swoich emocjach i potrzebach, że nie są w stanie troszczyć się o uczucia i stan zdrowia osób, które na nich czekają (zgrzytając zębami z wściekłości lub drżąc z niepokoju). A może tak zapamiętują się w tym, co robią, że zapominają o reszcie świata?
Emily Waldun i Mark McDaniel z Washington University przekonują, że mamy różną umiejętność szacowania tego, ile czasu potrzeba na wykonanie jakiejś czynności. Nie mówiąc już o tym, że poczucie czasu bywa po prostu względne. Tym, którzy nie mieli szczęścia do nauczycieli fizyki, warto przypomnieć, jak tłumaczył to pojęcie Albert Einstein: „Kiedy zalecasz się do pięknej dziewczyny, godzina wydaje się sekundą. Gdy siedzisz na piecu rozpalonym do czerwoności, sekunda wydaje się godziną. To jest właśnie względność”.
Część psychologów wiąże jednak niepowstrzymywalną skłonność do spóźniania się z nieokiełznanym optymizmem. Przecież w kwadrans na pewno zdążę odkurzyć mieszkanie, skończyć artykulik o naturze czasu i jeszcze skoczę po kawę, którą w sklepiku na dole mielą na zamówienie w staroświeckim, ręcznym młynku!
Optymizm niewątpliwie się przydaje. Psycholog Daniel Goleman uważa, że to jedna z trzech podstawowych cech – obok nadziei i pogody ducha – zdrowego życia emocjonalnego. No przecież życzycie zdrowia swoim bliskim, prawda? Nawet tym, na których właśnie – już od godziny – czekacie. Wam z kolei wypada teraz poćwiczyć optymizm tragiczny, czyli – jak radził filozof Peter J. Vernezze, autor książki Don’t Worry, Be Stoic – „brnąć przez trudy życia i uważać, że mimo wszystko wszystko idzie dobrze”.