Po co nam cisza? Po co nam cisza?
i
ilustracja: Daniel de Latour
Pogoda ducha

Po co nam cisza?

Dominika Bok
Czyta się 2 minuty

Aby dowiedzieć się, kim jesteśmy. Cisza jest bliska medytacji. Daje szansę wejścia w nią. W ciszy można usłyszeć więcej, a przede wszystkim – usłyszeć siebie. Trzy bramy, dzięki którym zbliżamy się do oświecenia, to w buddyzmie bön: ciało, mowa, umysł. W medytacji wyciszamy je, by połączyć się z naturalnym stanem umysłu.

Cisza mowy

Posłuchajmy codzienności – może się okazać, że mówimy za dużo i za często. Ta forma komunikacji zdominowała nasze relacje osobiste i zawodowe. Czas poświęcony na medytację to bycie w ciszy. Nie mówimy nic, słowa mają odejść. To wytwór umysłu konceptualnego, nie są nam w medytacji do niczego potrzebne.

Bezruch ciała

Poruszanie się, wysiłek, napięcie, pośpiech, czasem wręcz pęd: to treść wielu naszych dni. By uspokoić umysł, potrzebujemy uspokojenia ciała. Siadamy na podłodze, ze skrzyżowanymi nogami, prostym kręgosłupem. Bezruch okazuje się niebywale przyjemny. Do tego cisza. Pozostaje tylko oddech, wsłuchujemy się w niego.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Cisza umysłu

To nie takie proste. Nie wystarczy zamilknąć, aby zapanowała cisza. Głowa i myśli kłębiące się w niej robią sporo hałasu. Nie można go zmierzyć za pomocą decybeli, ale jest uciążliwy. Ciszę umysłu osiągniemy, gdy przestaniemy podążać za myślami. Przychodzi myśl, a my pozwalamy jej odpłynąć. Jednak mogą pojawiać się natrętne myśli, od których trudno się uwolnić. Co wtedy robić? Obserwujmy je, nie reagujmy emocjonalnie. Przyglądajmy się im z zewnątrz. Przeminą, to pewne.

Siadajmy częściej na poduszce medytacyjnej, słuchajmy ciszy. Kiedy zaczniemy medytować, poczujemy spokój. Pojawi się możliwość spojrzenia głęboko w siebie. Potem nadejdzie czas na zmiany w życiu.


Tekst oparty na naukach buddyzmu tybetańskiego bön

Czytaj również:

Asany stołowe Asany stołowe
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

Asany stołowe

Jakub Bas

Święta i karnawał to nie czas wstrzemięźliwości. Mogą się nam przytrafiać nadużycia, zwłaszcza w obszarze kulinarnym. Producenci lekarstw mają tego świadomość. Zimowe bloki reklamowe wypełniają aktorzy w białych lekarskich kitlach, którzy uśmiechają się do nas i do prezentowanych przez siebie pastylek na gastryczne dolegliwości. A my teraz uśmiechamy się do nich – bo wiemy coś, co udawanym lekarzom najwidoczniej umknęło.

Nasza odpowiedź na niestrawność, zgagę lub świąteczne znużenie to kilka asan. Można je wykonywać pojedynczo, można dowolnie łączyć w dłuższe sekwencje. Każda z nich wspomaga prawidłową pracę układu pokarmowego i zapobiega trawiennym zaburzeniom. Skłony, skręty, inwersje, wygięcia – te ruchy masują nasze wewnętrzne organy, pobudzają przepływ płynów w organizmie, niwelując ewentualne obrzęki i związane z nimi uczucie ciężkości. Asany pobudzają krążenie i perystaltykę jelit. Krew krąży szybciej i odżywia przeciążone organy.

Czytaj dalej