Pierwszą słodyczą była słodycz ust. Aż do chwili, gdy odmówiła jej pewnemu Hindusowi piękna hinduska dziewczyna. Wówczas Hindus z gorzkiej rozpaczy począł gryźć drzewa i przydrożne krzewy i kto wie co by jeszcze pogryzł, gdyby nie natrafił na roślinę, która ukoiła jego ból. Po schrupaniu większej ilości zielonych badyli rozjaśnił oblicze, poczuł, że jest najzupełniej pocieszony i wykrzyknął coś w sanskrycie, co można by przetłumaczyć na dzisiejsze „cukier krzepi”. Od tego czasu (ok. X wiek przed Chrystusem) Hindusi gardzą słodyczą ust kobiecych i przeszli zdecydowanie na trzcinę cukrową.
W Europie słodzono miodem. Dopiero rycerze krzyżowi rozsmakowali się we wschodniej słodyczy i przywieźli do domów nie tylko sam cukier lecz i nasiona trzciny. Zaczęto ją uprawiać na Cyprze, Sycylii, w Grecji i Kandii. XII w. to początek rozwoju wielkich plantacji cukrowych we Włoszech i poł. Francji. Na Maderę i Wyspy Kanaryjskie dowieziono nasiona trzciny w r. 1420. Egzotycznej słodyczy nadawano piękne nazwy: cukier kanaryjski, królewski melis z wyspy Malty, cukier kandyzowany oraz cukier zwyczajny w różnych jakościach.
Ameryka Południowa zaznała słodyczy cukru trzcinowego w w. XV. (Nie wiadomo czy trzcina rosła tam i przed tym). Początek handlu niewolnikami, wykorzystywanymi jako tania siła robocza, wzbogacił plantacje trzciny w Indiach Zachodnich, które mogły zaspokoić pragnienie słodyczy niemal wszystkich mieszkańców ówczesnego świata. To było przyczyną upadku cukrownictwa w Europie.
Do połowy XVIII wieku trzcina cukrowa była jedynym cukronośnym surowcem. W bieżącym raku wypada 200-ecie odkrycia takiej samej słodyczy w korzeniu buraka ćwikłowego, uprawianego w Europie. Odkrył ją w r. 1747 niemiecki chemik Marggral. Uczeń jego Achard zbudował pierwszą fabrykę do przeróbki buraków na cukier pod Wrocławiem w początkach XIX wieku.
W owym czasie wydajność cukru z buraków była niewielka. 100 funtów trzciny cukrowej dawało 50 funtów soku, z którego otrzymywało się 12—13 funtów cukru surowego. 100 funtów buraków dawało 3—4 funtów cukru surowego. Dziś: 100 funtów cukru surowego i około 1 1/2 funta melasy.
Produkcja cukru buraczanego była kosztowniejsza od cukru trzcinowego, dostarczanego z krajów zamorskich. Gdyby nie to, że Napoleon zamknął porty europejskie przed angielską flotą handlową, prowadzącą największy handel cukrem trzcinowym, być może do dziś bylibyśmy zależni od dostaw kolonialnych. Ponieważ zaś ustał dopływ cukru trzcinowego, tęsknotę za słodyczą zaczął koić burak. Cukrownictwo ruszyło z miejsca, naprzód we Francji potym w Niemczech i w drugiej połowie XIX w. stanęło na wysokim poziomie w całej Europie. Wydajność cukru z buraków podniesiono przez przygotowanie gleby buraczanej, przez wysokie wyselekcjonowanie nasienia oraz wypracowanie metody przeróbki buraka. Powstają cukrownie w Rosji, Czechach, Rumunii, Francji i Niemczech — krajach których gleba zdolna była rodzić wysokowartościowe buraki cukrowe.
Historia cukrownictwa w Polsce zaczyna się w dwudziestych latach XIX w. Pierwsze cukrownie powstają w Gułowie (Wielkie Ks. Poznańskie) i w Częstocicach (Królestwo Kongresowe). Na stołach naszych dziadów obok pękatego samowara stała na najbardziej widocznym miejscu głowa cukru. Specjalnym młoteczkiem odbijano kawałki i z namaszczeniem rozdzielano między gości i domowników. Podziwiano słodycz i aromat. Bezzębne babki zwilżały cukier w herbacie i ssały, chwaląc swoje zdrowie które pozwoliło im doczekać takiego specjału.
W latach 1938/9 — 61 naszych cukrowni produkowało 491 tysięcy ton cukru (4,65% produkcji światowej cukru buraczanego). Dużo cukru wywoziliśmy zagranicę. W kraju wypadało na mieszkańca ok. 12,5 kg. Ilość tę przekroczyła nasza produkcja w latach 1946—7. W r. 1947—8 na każdego z nas wypadnie 14,3 kg — wyniesie to 432 tysiące ton. Zagranicę wyślemy 130 tys. ton.
Jeszcze na Zachodnich Ziemiach toczyła się wojna a już przejęte cukrownie polskie zaczynały przygotowania do produkcji. Pierwsza kampania mimo trudności przeszła pomyślnie. Jak najszybciej należało stworzyć możliwości surowcowe. Gospodarz zajmujący się uprawą buraków może otrzymać z hektara około 100 tys. złotych. Dziś mamy ok. 52O plantatorów. Blisko 3 miliony ludzi pracuje na to, by cukru nie zabrakło. 21 miliardów złotych otrzymuje wieś za sprzedane cukrowniom buraki. Poza ustaloną opłatą pieniężną cukrownie płacą cukrem, wysłodkami, nawozami sztucznymi oraz nasieniem. W 78 czynnych (na 83) cukrowniach pracuje ponad 30 tysięcy robotników stałych. W czasie kampanii przybywają robotnicy sezonowi tak, że każda cukrownia zatrudnia ok. 1000 łudzi. Kampania trwa przez październik, listopad i część grudnia — resztę roku poświęca się na leczenie spracowanych maszyn, czyni się przygotowania do następnej kampanii. Obecnie dobiega do końca kampania tegoroczna. Zapełnione cukrem magazyny wróżą, że wystarczy nam cukru do herbaty, na ciastka, nalewki. soki i dowolną ilość baranków wielkanocnych.
Ale mamy nadzieję, że nawet tak wspaniała produkcja nigdy nie zastąpi w zupełności naturalnej słodyczy „ustnej”, która to kampania rozpoczyna się rok rocznie w maju. Jesteśmy bowiem mądrzejsi od starożytnych Hindusów: cukier swoją drogą, a pocałunki swoją…
Tekst pochodzi z numeru 145/1948 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.