Ziołowa radość Ziołowa radość
i
zdjęcie: Alexander Schimmeck/Unsplash
Dobra strawa

Ziołowa radość

Łukasz Nowacki
Czyta się 5 minut

Wszyscy uwielbiamy suszone zioła, ale świeże są dużo smaczniejsze i bardziej aromatyczne! W dodatku wcale nie musimy ich uprawiać jedynie wiosną i latem. Poznajcie pięć permakulturowych sposobów na to, jak niemal przez cały rok samodzielnie hodować zioła, także w mikroskali.

Niewiele chwil w życiu ogrodnika cieszy tak bardzo jak te, kiedy po długim czasie oczekiwania zbieramy piękne plony. Ale długi czas wyglądania większych „owoców” ciężkiej pracy mogą nam umilić zbiory ziół uprawianych we własnym przydomowym ogrodzie, na tarasie albo balkonie, a nawet w mieszkaniu. Nieważne, czy zajmiemy się tym wczesną wios­ną, w środku lata, jesienią czy zimą. Zioła można bowiem hodować przez cały sezon, jak również po jego zakończeniu. Gotowi rzucić się w wir upraw? Dzięki niektórym technikom już w kilkanaście dni od wysiewu otrzymacie coś zielonego, aromatycznego i odżywczego w sam raz na kanapkę lub do sałatki.

Aromatyczne mikrolistki

Słyszeliście o uprawie mikrolistków? Jeżeli jeszcze nie, gorąco was do tego zachęcam. To nic innego jak hodowla dużej liczby młodych kiełków na odpowiednio przygotowanym podłożu. Klasycznie kiełki uprawia się poprzez nawodnienie sporej liczby nasion i podkiełkowanie ich w warunkach niedoboru światła. Są wtedy delikatne i pełne wartości odżywczych, wyciągniętych z zapasów znajdujących się w każdym nasionku. W przypadku mikrolistków idziemy o krok dalej. Młodym kiełkom dajemy szansę zapuścić korzenie i skorzystać z odrobiny światła słonecznego, aby podbić ich wartości odżywcze i wzbogacić o enzymy, które są uruchamiane przez deszcz fotonów spływających na młode listki (liścienie).

Moje permakulturowe podejście polega na łączeniu ze sobą kilku elementów najbliższego otoczenia, aby uzyskać dodatkowe korzyści. Zaczynam od przerobienia resztek żywności z kuchni na wermikompost, w czym pomaga mi spora drużyna dżdżownic. Gdy kompost jest już gotowy, przesiewam go i mieszam z rozdrobnionym węglem drzewnym, po czym dobrze nasączam ekstraktem kompostowym bogatym w azot (w tym celu świetnie sprawdzi się też probiotyczny ekstrakt z pokrzywy). Na koniec mieszam wszystkie składniki z grubym piaskiem i dodaję je w proporcji 1:3 do otrzymanego wcześ­niej węglowego wermikompostu. Całość jeszcze raz dokładnie mieszam, wykładam na tacki warstwę grubości około 3 cm, wysiewam nasiona ziół i na takim oto podłożu uprawiam mikrolistki.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

A co wybieram do uprawy? Moim numerem jeden są mikrolistki kolendry – wprost uwielbiam ich aromatyczną nutę i orzeźwiający smak, jaki nadają potrawom. Doskonałe są także bazylia, trybula ogrodowa, szczypiorek, szczawik zajęczy czy rukiew wodna (pamiętajcie jednak, że ta ostatnia lubi więcej wilgoci). Najlepiej smakują młode listki, które mają ponadto niesamowity zapach.

Coś dla akwarystów

Jeżeli jakimś cudem pasjonujecie się akwarystyką słodkowodną, możecie z powodzeniem uprawiać wiele ziół, oczyszczając przy tym wodę w swoim akwarium. Wystarczy nad zbiornikiem umieścić skrzynkę uprawową wypełnioną żwirkiem i posadzić w niej ulubione zioła. Następnie za pomocą pompki powietrznej przelewacie przez tę skrzynkę wodę z akwarium. Wpływa ona do skrzynki uprawowej od góry i wraca do zbiornika, wyciekając przez otwory w podstawie. Taka woda zawiera bardzo duże ilości cennych składników pokarmowych i mikroelementów, m.in. azotynów i azotanów, idealnych do odżywiania naszych ziołowych sadzonek.

Tworzycie w ten sposób doskonały układ wzajemnych powiązań, który daje mnóstwo korzyści: woda w akwarium jest czysta i dobrze natleniona, co służy zdrowiu oraz kondycji hodowanych ryb, a dodatkowo pozwala się cieszyć świeżymi ziołami niemal przez okrągły rok. Taką metodę uprawy roślin nazywamy akwaponiką (termin ten powstał z połączenia akwakultury i hydroponiki).

Farma okienna

Bywa jednak i tak, że nie zawsze dysponujemy odpowiednią ilością miejsca w domu czy mieszkaniu, aby rozwinąć nasze ziołowe uprawy – parapety są już zajęte przygotowywaną rozsadą warzyw albo mieszkamy w ciasnej kawalerce. W takiej sytuacji z pomocą przyjdzie pionowa uprawa ziół w tzw. farmie okiennej. Rozwiązanie to spopularyzowała Britta Riley, wprowadzając je do swojego niewielkiego mieszkania w Nowym Jorku. Pasją szybko zaraziła innych miejskich ogrodników, tworząc ruch, którego członkowie, opierając się na zasadach open source, do dziś pracują nad unowocześnianiem tego hydroponicznego systemu pionowej uprawy.

Domową farmę okienną można zbudować z materiałów pochodzących w większości z recyklingu. Wystarczy dołożyć do niej kilka komponentów, takich jak silikonowe wężyki, akwariowa pompka do napowietrzania czy dodatkowe oświetlenie. Poradnik pokazujący krok po kroku, jak zbudować farmę okienną, możecie kupić przez Internet.

Na słonecznym parapecie

Jeśli macie do dyspozycji dobrze nasłoneczniony parapet, najlepiej o wystawie południowo-zachodniej, możecie się pokusić o uprawę ziół w bardziej klasycznym wydaniu. Niesamowicie wygląda np. zestaw ceramicznych doniczek, z których w stronę promieni słonecznych wyciągają się delikatne gałązki mięty, melisy, tymianku, rozmarynu, szałwii oraz wielu innych użytecznych i aromatycznych ziół. Do ich uprawy znowu wykorzystuję pozyskany z odpadków kuchennych wermikompost. Mieszam go z węglem drzewnym, z tym że zamiast piasku dodaję drobnego żwirku, aby poprawić przepuszczalność podłoża. Większość ziół śródziemnomorskich doskonale rośnie w takich warunkach.

Spirala ziołowa

Ten sposób uprawy ziół jest przeznaczony głównie dla posiadaczy ogródków przydomowych oraz działkowych. Jeżeli jednak poniesie was wyobraźnia i pozwolą na to możliwości konstrukcyjne, spiralę ziołową zbudujecie także na średniej wielkości tarasie, a nawet na płaskim dachu budynku, gdzie z czasem można by założyć całą farmę dachową.

Wyobraźcie sobie niewielką przestrzeń w przydomowym ogródku, najlepiej blisko wyjścia z domu do ogrodu, w niedużej odległości od kuchni lub kuchni letniej. Następnie – długą, prostą grządkę ob­sadzoną aromatycznymi ziołami i jadal­nymi kwiatami, którą zawijamy niczym muszlę ślimaka, aby zyskać więcej miejsca w ogrodzie. Sadowimy ją na niewielkim kopcu w kształcie stożka, tworząc tak gradient wysokości. W centralnej części spirala jest najwyższa i obniża się ku zewnętrznej krawędzi. Dzięki temu podłoże, w którym umieścimy nasze sadzonki, uzyska różną wilgotność: na górze będzie sucho, a u podstawy spirali wilgotno.

Zgodnie z wilgotnością podłoża będziemy obsadzać naszą spiralę ziołami, dla których są to najlepsze warunki do uprawy. Tego rodzaju grządkę ziołową najlepiej przygotować wczesną wiosną, ale można ją też założyć w środku lata. Polecam obramować ją otoczakami, drewnianą palisadą lub starymi cegłami pochodzącymi z odzysku. Warto również u jej podstawy dodać niewielką sadzawkę przyciągającą żaby, ropuchy, jaszczurki i ważki, która posłuży także jako wodopój dla dzikich zapylaczy. W sadzawce możemy z powodzeniem uprawiać miętę i rukiew wodną. Zmierzając w górę spirali, sadzimy miętę pieprzową (lubi wilgoć), koperek drobny i kolendrę. Gdy podłoże robi się nieco bardziej suche, sadzimy szałwię, lawendę, bazylię, szczypiorek oraz pietruszkę naciową. W górnej centralnej części spirali – gdzie podłoże jest najbardziej suche – umieszczamy zioła śródziemnomorskie, np. tymianek, oregano i rozmaryn.

W ten oto sposób otrzymujemy klasyczną permakulturową grządkę ziołową w kształcie ślimaka, która może stanowić urokliwy zakątek ogródka kuchennego założonego blisko domu.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Czytaj również:

Storczyk story Storczyk story
i
zdjęcie: Maria Weiß/Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Dobra strawa

Storczyk story

Łukasz Łuczaj

Jadalne dzikie rośliny kojarzymy zwykle z leśnymi jagodami albo łąkowymi chwastami, takimi jak pokrzywa czy szczaw. A przecież wśród dzikich cudów natury są też korzenie – na przykład storczyków. W dodatku także tych, które rosną w Polsce!

Wiele roślin gromadzi pod ziemią materiały zapasowe. Niektóre (jak ziemniaki) magazynują skrobię, inne (jak topinambur) – inulinę. Bulwki storczyków pomimo swoich niewielkich rozmiarów, zazwyczaj wielkości paznokcia, przechowują dużo glukomannanu. Ze względu na obecność owego polisacharydu roślina ta znajduje zastosowanie w kuchni tureckiej. Korzenie storczyków myje się, suszy, a następnie mieli na proszek – w ten sposób powstaje salep (sah­lep). Zmieszany z mlekiem pełni funkcję zagęszczacza, tak jak mączka ziemniaczana albo kukurydziana. Proces intensywnego mieszania podgrzewanego roztworu pozwala na „złapanie” pęcherzyków powietrza w mleku, dlatego produkty z dodatkiem salepu mają przedziwną konsystencję – gęstą i pienistą. Podczas chłodnych dni napar z salepu sprzedaje się w Turcji jako gorący napój, za to w sezonie letnim proszek z korzeni storczyka jest ważnym składnikiem tradycyjnych lodów.

Czytaj dalej