Doskonałość budzi podziw, ale to błąd jest sympatyczny. O działalności prestiżowego brytyjskiego Klubu Błędów mówi jego założyciel sir James M. Cleese.
Tomasz Wiśniewski: Czy mógłby Pan opowiedzieć o początkach powstania słynnego klubu?
James M. Cleese: Nasze stowarzyszenie założyliśmy 30 lutego 1976 r. Wszyscy potencjalni członkowie musieli wypełnić formularz. Jeśli ktoś zrobił to prawidłowo, było jasne, że nie może wejść do naszej organizacji. Przed spotkaniem inauguracyjnym podaliśmy pewną informację dotyczącą lokalizacji. Ten, kto by się udał w podane miejsce, dostałby dożywotni zakaz wstępu w nasze szeregi. Ostatecznie nikt się nie zjawił, było więc jasne, że Klub Błędów już istnieje i nigdy nie przestanie istnieć.
Wiele mówi się o trudnościach ze wskazaniem adresu siedziby Klubu Błędów. Sam mogłem się o tym przekonać, próbując nawiązać z Panem kontakt.
Siedziba naszego klubu znajduje się wszędzie i nigdzie. Gdy spotykamy się na konferencjach, aby omówić pewne hipotezy czy zreferować pseudonaukowe teorie albo przekłamania historyczne, i przez pomyłkę ktoś nas odwiedza, natychmiast zyskuje pozycję co najmniej zastępcy prezesa.
Czy reguły rządzące życiem klubu są jasno sformułowane?
Działamy instynktownie i nieprzewidywalnie. Pewnego razu jeden z naszych członków zwrócił uwagę, że ktoś ma zegarek nieprzestawiony na czas letni. Od razu został wyrzucony.
Wspomniał Pan o hipotezach naukowych. O czym jeszcze dyskutujecie podczas zebrań?
W kręgu naszych zainteresowań znajdują się głównie błędy logiczne, historia nauki i techniki, przejęzyczenia i gafy palnięte w towarzystwie. Często organizujemy konferencje poświęcone biografiom osób, którym członkostwo zostało nadane post mortem – są to m.in. wszyscy laureaci Nagrody Darwina.
Ktoś mógłby odnieść wrażenie, że ta organizacja zwyczajnie szerzy dezinformację.
To zupełne nieporozumienie. Przykładowo, dokumentujemy błędne użycie rozumu, kolekcjonujemy fakty, choćby takie: „wprowadzenie komputerów do biur spowodowało większe zużycie papieru” czy „tworzenie przejść dla pieszych zwiększyło liczbę potrąceń”.
Dlaczego właśnie Klub Błędów? Zwykle uważa się pomyłki za niekorzystne lub nawet szkodliwe.
Doskonałość budzi podziw, jest też skuteczna, ale czasem bywa wręcz odrażająca. Błąd jest twórczy, zabawny, sympatyczny i łączy ludzi. Nawet jeśli ktoś chce go unikać, nie może tego zrobić bez uświadomienia sobie, czym on jest. Działalność naszego klubu to konieczność dla rozwoju wszelkiej nauki, wszelkiego racjonalizmu czy perfekcjonizmu, wszystkich tych dziedzin i ścieżek, które nam akurat wydają się błędne.