Niezwykła rozmowa z Robertem Trzęsowskim, autorem głośnego eseju filozoficznego Przypadek i konieczność.
Tomasz Wiśniewski: Słynie Pan z interesujących poglądów na temat przypadku i konieczności. Między innymi twierdzi Pan, że gdy wygrywał na loterii, wpisując „przypadkowe” liczby, nie był to zwykły szczęśliwy traf, ale racjonalna decyzja, po której miał Pan prawo spodziewać się pozytywnych rezultatów.
Robert Trzęsowski: Czym jest przypadek? Zdarzeniem, którego nie da się przewidzieć. Ja natomiast przewidziałem, że wpisując właśnie te liczby, wygram. Gdybym tak tego nie widział, dlaczego miałbym je wybierać? W pewnym sensie ja nie „wygrałem na loterii” – ja zarobiłem te pieniądze.
Dobrze. Załóżmy, że ta szalona metoda jest istotnie metodą. Czy to, że ma Pan swego rodzaju dar do wybierania „szczęśliwych liczb”, czyli że posiada Pan określony zestaw cech psychicznych, który o tym darze decyduje, nie jest jednak kwestią przypadku?
A jak mógłbym nie posiadać cech psychicznych, które posiadam? To absurd przypuszczać, że mógłbym być kimś innym, niż jestem.
Twierdzi Pan zatem, że również Pański charakter i los są czymś koniecznym, nieodzownym.
Rozważmy samo prawdopodobieństwo mojego zaistnienia. W świecie, w którym żyje kilka miliardów ludzi, moim rodzicom udało się spotkać i zakochać w sobie. To prawdopodobieństwo jest tak nikłe, że nie widzę powodów, by nie przyjąć, że moje istnienie było czymś odgórnie zaplanowanym.
Domyślam się, że teorię tę rozciąga Pan na wszystkie organizmy żywe.
Proszę pana, organizmy żywe ewoluowały przez miliony lat, a ja mam popadać w jakieś egzystencjalne wątpliwości, że równie dobrze mógłbym być, jak i mogłoby mnie nie być? Świat przez miliony lat przygotowywał się do tego, bym się na nim pojawił. Z pewnego punktu widzenia cała przeszłość świata prowadziła do momentu, którego kulminacją jestem ja we własnej osobie. To samo dotyczy wszystkiego, co żyje – każdego psa, kota, komara.