Powiedzmy to wprost – „Przekrój” żurnalem nigdy nie był, choć nawet dzisiejszej młodzieży kojarzy się z modą. W tłustych latach tygodnika, czyli w drugiej połowie lat 50., rubryka jej poświęcona urosła do dwóch stron, ale zaczynała w sposób dosłownie marginalny. Szybko jednak okazało się, że jej wpływ jest odwrotnie proporcjonalny do objętości tekstu.
Choć dzisiaj dział mody „Przekroju” przypisuje się najczęściej Barbarze Hoff, dziennikarce i projektantce marki Hoffland, to wymyśliła go i długo w pojedynkę prowadziła Janina Ipohorska. Na pierwszą przewodniczkę po meandrach mody wybrała mecenasową Rylską, która w ówczesnym klimacie politycznym była przekornym, choć w dużym stopniu udanym wyborem. Wraz ze swoim mężem łączyła dwa światy, ten przed- i powojenny. Tym samym łączyła również doświadczenia Polek marzących jeszcze o przedwojennym luksusie (który małżeństwo uosabiało aż za dobrze), choć zmuszonych radzić sobie z powojennym niedoborem.
Fragment rozkładówki modowej w „Przekroju” (nr 153/1948)
To nie był przemyślany plan. W pierwszych wydaniach czasopisma mody nie ma, pojawia się na chwilę w lipcowym numerze z 1945 r., by znowu zniknąć na dwa miesiące. Coś jednak musiało zaskoczyć, skoro pierwsza po drugiej wojnie światowej rubryka poświęcona temu, jak wyglądać (czy nawet szerzej – jak być), pozostanie tam już na dobre.
„Kobie