Półleżąc na kanapie, czytał mejl z galerii.
Przełożyli. I dobrze. Przyjdzie więcej osób.
Jak fajnie mieć wystawę, choć brzmi to dziwacznie
(To jak gra – ciężko przerwać, gdy już człowiek zacznie).
By usłyszeć znajome podwyższenie głosu,
Włączył sobie na chwilę filmik z growej serii.
Osiem lat. Mało lajków, szpile w komentarzach.
Ale on nie przestawał. Znowu grał i mówił.
GTA, Samuraje, Skyrim, Olimpiada,
To samo: świat nie słucha, a on opowiada.
Aż świat, po „Krucim Gangu”, nagle go polubił.
I już słucha o babach i o muskularzach.
Jeśli zaklnie, to powie co najwyżej „Kruci!”.
Gdy mówi: „Mam tu różne brońki do wyboru”
I cieszy się: „Ło jakie! O, ale akcjowo”,
Gra ciągle w grę tę samą, bez końca na nowo,
W której wchodzi bez lęku do ciemnego boru
I z ręką nieskrawioną zawsze stamtąd wróci.
Ci gracze, wzrokiem w lśniącym ekranie utkwieni,
I mędrcy, co prychają „przemoc i i prymityw”,
Nie zrozumieli tego, co on wie od dawna:
Że we wszystkim, co robi, wina jego żadna.
Wie, że wierzga jak dziecko – nie złoszcząc się przy tym,
I leci coraz wyżej nad krainą cieni.