
Paulina: Lubię kiedy podłogi są tak czyste, że można z nich jeść. Czasem, żeby nie musieć czegoś czyścić wolałabym wyrzucić, na przykład garnek. Mąż mówi, że potrzebuję psychologa. Karolina: Stare rzeczy są dla mnie jak starzy ludzie. Wyrzucanie kojarzy mi się z osieroceniem. Skoro jakaś rzecz służyła mi latami, to czy mam prawo ją wywalić? Więc ciągnę za sobą przez życie cały majdan.
Spotykamy się na warszawskim Natolinie. Karolina wynajmuje małą kawalerkę. Proponuje mi herbatę, szafka wypchana jest po brzegi kubkami i szklankami.
– Mieszkasz sama? – pytam.
– Tak – odpowiada Karolina.
Z zawodu jest psycholożką zajmującą się terapią dzieci z niepełnosprawnościami.
– Mam tyle samo talerzy. Dla kilkuosobowej rodziny by starczyło. Kiedyś kupiłam. Mam teraz wyrzucić?
Odgarnia z czoła czarne włosy i pokazuje wnętrze kuchennej szuflady wypełnione drewnianymi łyżkami, papierkami, folią spożywczą.
– Zanim przyszłaś, pomyślałam, że pokażę ci tę szufladę, bo ona symbolizuje moje życie.
– Czyli? – dopytuję.
– To, co potrzebne, miesza się z tym, co niepotrzebne. A ja tak stoję i na to patrzę.
Karolina, 29 lat
Sprzątałam dom po śmierci mojej ciotki, skrzynki