Pytanie może wydawać się dziwne. Ostatecznie wszyscy w społeczeństwie chcemy być potrzebni, a nawet jeśli nie, to i tak w subwersywny sposób do tego dążymy. Jednakże utartą dotychczas ścieżką filozofów była ucieczka przed tą koniecznością. Gdy więc około dwóch dekad temu rozpanoszył się neoliberalizm, filozof został uznany za zbędnego. Zwłaszcza w naszym kręgu kulturowym, adaptującym się wówczas do hiperkapitalizmu. Kojarzył się ze smętnym akademickim bajdurzeniem, wonią naftaliny i bibliotecznego kurzu, z osobą nieznoszącą społeczeństwa i uważającą wszystkich za troglodytów. To wówczas krystalizowały się pomysły na profesje typu operator call center, które – zdaniem wielu mądrych głów – należało wykładać na studiach.
Od niedawna jednak wyłania się inna prawda na temat pożyteczności filozofki lub filozofa. Filozofowie w Polsce, ale i poza nią, w ostatnich latach funkcjonowali często jako konwertyci w branży kreatywnej i technologicznej: gwiazdy mainstreamowych mediów, copywriterki czy utalentowani programiści po solidnym kursie logiki. Kolejny trend, w którym sama się mieszczę, kształtują ludzie łączący filozofię z kognitywistyką, neurobiologią, informatyką. Czysta filozofia raczej na tym traci, ale niewątpliwie z takich fuzji wynikają oryginalne badania naukowe.
Jeszcze ciekawszym zjawiskiem jest jawny renesans filozofii. Coraz więcej słychać o zapotrzebowaniu na zawodowych myślicieli. W świecie wczesnoposthumanistycznym, gdzie sens nadają systemy technologiczne, a nie ludzie – filozof się przydaje. Na Zachodzie (jeśli on jeszcze istnieje jako sensowna kategoria, że tak filozoficznie wtrącę) rośnie popyt na doradztwo filozoficzne. Przypomina nieco psychoterapię, ale zamiast psychologii wykorzystuje filozofię. Konsultant pomaga klientom zrozumieć lepiej siebie, swoje życie i problemy społeczne – na podstawie tekstów i tez wielkich myślicieli. Można mieć co do tych praktyk mieszane uczucia, ale są interesującym trendem.
Są także bardziej perspektywiczne ścieżki dla filozofów. Sporo się spekuluje na temat kompetencji na rynku pracy przyszłości. Geoff Colvin, autor książki Humans Are Underrated, argumentuje w niej, że wiele umiejętności, których maszyna nie zdobędzie, niebawem okaże się cenionych. Sprzeciwiając się m.in. tezom Martina Forda z Rise of the Robots, Colvin stwierdza, iż tylko ludzie są w stanie odpowiedzieć na głębokie intelektualne i interpersonalne potrzeby innych ludzi. Chcą pracować kreatywnie i kolektywnie, rozważać i rozwiązywać problemy. Tu w sukurs przychodzą tylko filozofowie.
Wreszcie, nie oszukujmy się – za horyzontem czai się Inteligentna Maszyna czy też tzw. Technologiczna Osobliwość. Jej losem jest zapanowanie nad światem. Kto wie, może ostatnim potrzebnym jej zawodem będzie właśnie filozof – myślowy freestyler, sycący maszyny miłością do intelektualnych rozważań, wyobraźnią i nutą szaleństwa.