Piszą o nich wszystkie media w Polsce i na świecie, prześcigając się w najnowszych wiadomościach na temat charakterystyki drużyn, talentów trenera czy umiejętności sportowych samych piłkarzy. Choć nie tylko, bo fanów interesują także inne szczegóły, dużo bardziej osobiste, indywidualne i dotyczące sfery prywatnej graczy. Jednym słowem, szał mundialu ogarnął rzeszę osób dozgonnie oddanych piłce nożnej, ale i tych wyczekujących na sukces sportowy ojczystego zespołu.
Polscy miłośnicy piłki nożnej czekali ponad dekadę, aby podczas wydarzenia o tak wysokiej randze kibicować zawodnikom w biało-czerwonych barwach. Czas, jaki minął, odkąd Polacy brali udział w tym sportowym „festiwalu”, okazał się pretekstem do zadawania wielu pytań, z których jedno wydaje się najbardziej frapujące: co wpłynęło na to, że polskiej drużynie piłkarskiej udało się zaklasyfikować do fazy grupowej wydarzenia? Eksperci i media pod lupę wzięli różnorakie czynniki. Aczkolwiek, ciężko nie przyznać kredytu zaufania trenerowi, który swój zespół niczym najlepszy krawiec garnitur skroił dosłownie jak na miarę mistrzostw. Być może nigdy nie uda nam się odkryć tajemnicy jego niemalże „magicznych” zdolności związanych z siłą perswazji, pod wpływem której znaleźli się jego gracze przed mundialem. Biologiczne podstawy działania psychiki ludzkiej są jednak w stanie odrobinę przybliżyć nas do zrozumienia ewolucji, jaką m.in. właśnie obserwowaliśmy w polskim zespole, zanim nie doszło do ich niepowodzenia podczas piłkarskich egzaminów, które śledziliśmy w czerwcu.
Okazuje się, że jedną z metod modyfikacji zachowania prowadzącego do porażki może być pętla nawyku. Przymus wykonywania konkretnych czynności napędzany jest zróżnicowanymi bodźcami, a za doskonały przykład podać można wszelkie nałogi. Chociaż słowo „uzależnienie” spotyka się często bezpośrednio z pejoratywną konotacją, nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele z pozoru naturalnych i nieszkodliwych czynności może mieć istotnie zbliżony do niego charakter. Stąd też ludzkie nawyki mogą być tak odmienne i pomimo braku codziennej refleksji nad nimi w każdym z nas pętle odruchowych czynności są niezwykle głęboko zakorzenione. Jesteśmy kreatorami osobistych rytuałów, które codziennie pasjami odprawiamy w domu, choć utarte sieci zachowań towarzyszą nam równie często w pracy.
Zadaniem sportowców podczas meczu jest wygrana, a odpowiednia pętla nawyku ukształtowana w każdym z nich stanowi jeden z aspektów tłumaczących, jak to osiągać. Składowymi takiego obwodu są: wskazówka do czynności, rutynowe czy nawykowe działanie oraz nagroda, którą w przypadku graczy jest niewątpliwie sukces na boisku. Stwierdzono, że najskuteczniejszym sposobem inwersji postępowania drużynowego w zespole, który wcześniej nie odnosił sukcesów, jest modyfikacja drugiego z czynników pętli. Fenomen tłumaczyć można tym, że łatwiej jest nakłonić osobę do przyjęcia nowego zachowania, gdy na początku i na końcu sieci jest element dobrze jej znany. Historia Tony’ego Dungy’ego, trenera jednej z najsłabiej grających drużyn lat 90. (Tampa Bay Buccaneers) National Football League (NFL), pokazuje, że wdrożenie opisanej strategii przekłada się na realny sukces sportowy. Istotą transformacji w podejściu, jakie przyjął, było uproszczenie rozgrywki i wpojenie zawodnikowi przekonania, że pewne działania mają być w pełni odruchowe i automatyczne, pozbawione elementu zastanowienia (co miałoby opóźniać czas reakcji, negatywnie wpływając na grę). Przemiana wyboru w nawyk zwalnia sportowca z analizy i pozwala na wyzwolenie szybkich odruchów, które moderują sposób rozgrywania piłki na boisku.
Faktycznie można odnieść wrażenie, że mecze drużyny Polski z przeciwnikami Senegalu i Kolumbii ukazały momenty załamania optymalnego wykorzystania układu pętli nawyku przez Biało-Czerwonych. Kilku z nich ewidentnie zawieszało podanie piłki do kolegi na dłuższą chwilę, co wskazuje na proces analizy: „Chłopaki, gdzie mam podać?”. Tymczasem strategia Dungy’ego podpowiedziałaby zawodnikowi, że zamiast rozważać możliwości, piłkę należy podać odruchowo, nawet jeżeli w danym momencie gry układ piłkarzy nie jest optymalny. Pozostaje jedynie snuć przypuszczenia, czy rzeczywiście wpłynęło to znacząco na przegraną polskiego zespołu. Sport to wielkie emocje i odpowiedzialność, jednak nie można zapominać, że jego tło stanowi element zabawy. Nie jest to wszak walka na śmierć i życie.
Rywalizacji niemal jak z areny gladiatorów moglibyśmy spodziewać się natomiast w świecie zwierząt, a w niektórych przypadkach także i roślin. Częstym motywem współzawodnictwa między osobnikami jest przecież batalia o zasoby pokarmowe czy partnera do rozrodu. Na szali takiej walki położone jest przetrwanie. Trudno przytoczyć silniejszą motywację do ataku. Jednakże śmierć przeciwnika nawet w tak poważnym boju nie jest jedyną szansą na wygraną. Osobniki niektórych gatunków najzwyczajniej w świecie ścierają się ze sobą do czasu, aż przegrany odchodzi z przysłowiowym „podkulonym ogonem”. Takie rozwiązanie jest podstawą finału rozgrywki terytorialnej pewnego gatunku koralowca (Actinia equina), który dosłownie spycha rywala z powierzchni skalnej, którą chce zająć. Ciekawy przykład stanowi też strategia gry o samicę gatunku chrząszcza z rodzaju rohatyniec (Oryctes) zamieszkującego kontynent azjatycki. Samce w obecności potencjalnej partnerki siłują się ze sobą na pniu drzewa niczym zapaśnicy. Czynią to za pomocą wyrostka przypominającego róg nosorożca, który wyrasta z ich głowy. Słabszy z walczących spada z drzewa, nie zawsze odnosząc śmiertelne obrażenia. Zmagania te są w pełni instynktowne, co często jest gwarancją wygranej przebieglejszego przeciwnika. W niezwykły sposób zmagają się ze sobą także rośliny, które walczą o atencję mrówek z gatunku Aphaenogaster picea za pomocą zwiększania rozmiaru swoich nasion. Te małe bezkręgowce bowiem bardziej skłonne są do przenoszenia ziaren o dużych rozmiarach, co z kolei zapewnia powiększanie naturalnego zasięgu populacji rośliny, dając szansę na jej przetrwanie.
Prócz wiecznej walki o byt życie wielu gatunków zwierząt, szczególnie ssaków, upływa często na zabawie i grach, zwłaszcza w okresie młodocianym. Podobnie jak u ludzi odnosi się to do budowania struktury społecznej w populacji oraz nabywania nowych umiejętności. Nie dziwi nas niefrasobliwe zachowanie szczeniąt kąsających się nawzajem czy pogoń zaprzyjaźnionych psów za ulubioną piłeczką. Gry towarzyszą jednak nie tylko naszym pupilom. Otóż w Brazylii na zmaganiach „sportowych” przyłapano grupę młodych aligatorów, kajmanów czarnych, które niczym w biegu na czas pływały w kółko, prześcigając jeden drugiego. Podobną zabawę obserwowano u żółwi mieszkających w waszyngtońskim zoo. Nic jednak nie pobije gry ośmiornic z wykorzystaniem klocków Lego! – 14 z badanych w 2006 r. głowonogów wykorzystywało te kolorowe obiekty do wymiany ich między sobą, co jest naprawdę fascynującym zjawiskiem w przypadku zwierząt, które pozbawione są złożonego układu nerwowego. Nie powinna nas zatem zupełnie dziwić zjawiskowa umiejętność słynnej na całym świecie ośmiornicy o imieniu Paul, humorystycznie przewidującej potencjalnych zwycięzców mundialu. Zagadką nadal pozostaje, która z drużyn wygra tegoroczne mistrzostwa, więc może warto włączyć do zabawy i nasze domowe zwierzaki.