
„Bałtyk szarzy się po prawej stronie, naburmuszony i zimny jak zwykle, potem znika za masywnymi skałami wyrastającymi na wprost nas”. Zjawia się on: trznadel popielaty. Ewenement. Dziesiątki obiektywów zwracają się w jego stronę. Co on robi na tej zimnej, szwedzkiej wyspie? Prezentujemy fragment reportażu „Gęsi odpoczywają na Gotlandii”.
Bałtyk szarzy się po prawej stronie, naburmuszony i zimny jak zwykle, potem znika za masywnymi skałami wyrastającymi na wprost nas. To Hoburgen. Wysoki na kilkadziesiąt metrów próg białego wapienia, poorany bliznami erozji, tu i ówdzie pokruszony w sterty rumoszu skalnego. Karol Linneusz pisał:
Owo Hoburgen jest jedną z najbardziej niezwykłych rzeczy, jakie Natura stworzyła na całej Gotlandii; jest niezwykle wysokie, jak najpiękniejszy zamek, pionowy z każdej strony, z wyjątkiem kilku miejsc, gdzie jego podstawa jest węższa niż szczyt. […] Podziwialiśmy fakt, że tak niesamowite miejsce, to arcydzieło stworzone przez Naturę – która przecież niczego nie tworzy bez celu – nie było w żaden sposób do niczego wykorzystywane, nawet biorąc pod uwagę jego wyjątkową lokalizację na najdalszym południowym krańcu wyspy. Nie było tam nawet ognia sygnałowego, choć tak wiele statków, zwiedzionych przez sztormy, ciemność i prądy morskie, rozbiło się o skaliste wybrzeże. Płonąca latarnia mogłaby z łatwością się tam znaleźć – szczególnie tutaj, na ziemi tak bogatej w wytwarzane na wyspie smołę i foczy tłuszcz .
(C. Linnæi, Öländska och Gothländska Resa)
Jeśli zacznie się okrążać strome ściany, stanie się oko w oko z Hoburgsgubben, czyli Człowiekiem z Hoburgen. Miejsce to łatwo przeoczyć, trzeba więc wypatrywać pomalowanego jasną farbą skalnego wyrostka,