Niezwykła teoria profesora astronomii Grzegorza Bruna, współpracującego z Università di Bologna.
W swoim tekście dla „Nature” profesor przypomniał, że to, czego dowiedzieliśmy się o Słońcu w ostatnich stuleciach, sprawiło, iż właściwie przestało ono uchodzić za bóstwo we wszelkich kulturach, w których je czczono. Badacz polskiego pochodzenia zwrócił jednak uwagę, że właśnie to, co obecnie wiemy o Słońcu, pozwala uznać je za bóstwo. To płonąca gwiazda, ogromne skupisko energii, warunek wszelkiego życia; ogień, który zakrzywia czas i przestrzeń, przeraża i zachwyca.
Słońce to również podstawowy, archetypowy obraz światła w naszej wyobraźni. Gwiazda przy bliższym kontakcie mogłaby nas zniszczyć, ale nie jesteśmy w stanie żyć bez niej.
Wiemy, że Słońce płonie, jednak nie wiemy dlaczego. Wszystkie te charakterystyki w oczywisty sposób wiążą się z rzeczami, o których zawsze pisali teolodzy. „Jeśli weźmiemy to pod uwagę, czyż nie jest to Bóg?” – pyta Grzegorz Bruno. Ze swojej strony możemy przypomnieć, że – jak zauważył już William James – doświadczenie mistyczne z konieczności jest tymczasowe, bo gdyby trwało zbyt długo, mogłoby doprowadzić do szaleństwa, a nawet śmierci. Czy sprawa nie przedstawia się podobnie w przypadku naszych „doświadczeń Słońca”?
Astronom nie rozwija konsekwencji swojej teorii, lecz jest jasne, że zważywszy na liczbę gwiazd we wszechświecie, zakłada ona pewnego rodzaju oszałamiający politeizm.