Składanie ofiar z ludzi nie zawsze było aktem przemocy. Lud Khondów oddanie życia uznawał za przywilej, a dobrowolne ofiary otaczał szacunkiem.
Składanie ofiar z ludzi wydaje nam się tak obce i odrażające, że odruchowo wyobrażamy je sobie jako akt przemocy i gwałtu. W przypadku wielu kultur – słusznie. Przykładowo, Aztecy najczęściej składali w ofierze jeńców wojennych. W niektórych społecznościach zdarzało się jednak, że ofiara była dobrowolna.
To przypadek drawidyjskiego ludu Khondów, zamieszkującego wzgórza Orissa w Indiach. Ofiara zwana meriah pochodziła ze społeczności, która zamierzała ją ofiarować, i żyła w niej ze swoją rodziną przez długie lata, ciesząc się nie tylko swobodami, ale także prestiżem i szacunkiem. Prestiż ten prawdopodobnie wynikał z utożsamienia meriah z bóstwem, które – zgodnie ze znanym schematem mitologii agrarnych – zostało zabite, a z jego poćwiartowanego ciała narodziły się rośliny. Podobnie i złożenie ofiary z człowieka wśród plemion Khondów odbywało się w intencji dobrych plonów; szczególnie kurkumy, która ponoć bez przelanej krwi nie uzyskiwała pożądanej barwy.
Ofiarę składano bóstwu Tari Pennu (bądź Bera Penu), które przyjmowało ją, o ile była ona dzieckiem wcześniej złożonej ofiary lub jeśli została zakupiona w tym celu jako dziecko. W obu przypadkach warunkiem było wyznaczenie jej tej wyjątkowej roli w okresie dziecięcym – przygotowanie do niej wymagało wielu lat. Gdy chłopiec wyznaczony jako meriah dojrzewał, otrzymywał bydło, ziemię, a także żonę, która również była meriah. Ich potomstwo żyło w podobny sposób. Przyjmuje się, że mogli uniknąć śmierci rytualnej, jeśli w zamian poświęcili swoje dziecko.
Akt złożenia w ofierze poprzedzały dni przygotowań, procesji i tańców. Meriah golono włosy, smarowano olejkami, uroczyście ubierano i ozdabiano kwiatami, a także odurzano narkotykiem, na wypadek gdyby w kulminacyjnym momencie stawiała opór. Rytuał uznawano za prawidłowo odprawiony, jeśli ofiara nie stawiała jakiegokolwiek oporu; z tego powodu np. jej nie związywano. Ofierze okazywano ogromny szacunek, a tłum bił się o krople oleju czy jej śliny, której przypisywano moc sakralną.
Po rytualnym zabójstwie (duszeniu) meriah ćwiartowano. Kapłan rozdawał fragmenty ciała kurierom, którzy – sztafetą, jeśli odległość tego wymagała – rozprowadzali je po wsiach. Lokalne prawo regulowało kwestię, głowie którego rodu przysługiwał dany kawałek. Szczątki zakopywano w ziemi, aby ją użyźnić. Nierozesłane resztki ciała – głowę, kości i wnętrzności – palono, a popiół rozrzucono po polach.
Khondowie wierzyli, że robią to wszystko nie tylko w swoim, rolniczym interesie, ale dla dobra całej ludzkości. Niemniej jednak, w 1829 r. Brytyjczycy zakazali podobnych praktyk.