
Hipoteza badawcza brzmi: wycinanie lasów wodochronnych ma istotny wpływ na powstawanie powodzi błyskawicznych na Pogórzu.
Miejsce badań: gmina i nadleśnictwo Bircza.
Czas: początek lipca 2020, dwa dni po powodzi.
Materiał: rozmowy z powodzianami i specjalistami, obliczenia własne i literatura.
– Chybaś pan zgłupł – nokautuje moją hipotezę jegomość zagadnięty w uroczych zaułkach Birczy. Lekko podchmielony.
– A dlaczego? – pytam.
– No jak? – oczekuje, bym zmądrzał. – Deszcz pada przecież z nieba, nie z lasu.
Zgoda, ale w górach, gdzie zaczynają się potoki płynące do wsi, wycięto dużo lasów, wciąż się je wycina, w tym tzw. lasy wodochronne. Powstały drogi, składnice, place manewrowe. Widziałem drogi o szerokości pasa do 30 m! Powstały też ogromne transzeje, którymi wywleka się drewno do tych dróg. Woda spływa nimi błyskawicznie – jak w rynnach – do pobliskich potoków albo rowów przy drodze i pędzi w dół zlewni, pompując potoki, aż wylewają. Nie tak?
Bircza
Bircza to malownicza miejscowość w dolinie rzeczki Stupnicy i Potoku Korzenieckiego przy drodze Przemyśl–Sanok. W miejscu, gdzie potok wpada do Stupnicy, rzeka odbija na północ i doliną przez Sufczynę płynie do Sanu. Wspaniałe miejsce na wycieczki: z jednej strony widzisz wzniesienia Masywu Piaskowej a z drugiej Grzbietu Sufczyńskiego. Za grzbietem, w kolejnej dolince, płynie rzeczka Brzuska, dopływ Stupnicy, leży tam wieś Huta Brzuska. Wszystkie te cieki wodne wylały 26 czerwca, wybijając okna w domach, zabierając stosy drewna i samochody, niszcząc dorobek życia. Wzdłuż dróg biegnących dolinami wnoszą się zwały błota, kamieni, drzew i mebli do wyrzucenia. Twarze ludzi są poważne i skupione.


Wieś