Psychoanalityk Wilhelm Reich z mozołem wciąga na trawiaste wzgórze wózek ze swoim cloudbusterem (cloudbuster to jego wynalazek -– ma wywoływać deszcz). Zdejmuje z ogromnej maszyny pokrowiec, wcelowuje w niebo rury maszynerii i pociąga kilkoma wajchami. Jego kilkuletni syn, Peter, który pomagał wtaszczyć machinę, patrzy w górę z zachwytem -– zbierają się ciemne chmury. Cloudbuster działa, jego tata to geniusz!
To scena z teledysku Cloudbusting Kate Bush. „Za każdym razem, gdy pada deszcz / Jesteś tu, w mojej głowie / Pojawiasz się jak słońce / Po prostu wiem, że coś dobrego się wydarzy”, śpiewa o Reichu Bush, a jednak w jego życiu nic dobrego od tamtego czasu się nie wydarza.
W maju 1956 roku ten amerykański psychoanalityk, uczeń Zygmunta Freuda, seksuolog, wynalazca cloudbustera i kultowych akumulatorów orgonowych, odkrywca tajemniczej i wyśmiewanej energii orgonowej i równie podejrzanych bionów, pionier rewolucji seksualnej, antyfaszysta i (przejściowo) komunista, trafia za kratki więzienia w Danbury w stanie Connecticut. W czerwcu tego samego roku jego książki zostają komisyjnie spalone, kultowe akumulatory orgonowe zniszczone. Rok później Reich umiera w więzieniu na serce.
Terapia masturbacją
Największy skandalista w historii psychoterapii przyszedł na świat w 1897 roku, nieopodal ukraińskiego dziś, a austro-węgierskiego wtedy, Drohobycza. Jego ojciec, człowiek zimny i surowy, hodował bydło dla carskiej armii. Matka, atrakcyjna, skromna kobieta, była raczej poddaną, niż żoną swego męża. Pewnego dnia dwunastoletni Wilhelm odkrywa, że matka sypia z jego nauczycielem. Jak pisze w pamiętnikach, początkowo chciał ją szantażować -– jeśli matka zgodzi się pójść z nim do łóżka, dochowa tajemnicy przed ojcem. W końcu jednak wygaduje się, a ojciec miesiącami fizycznie wyżywa się na żonie. W 1910 roku kobieta popełnia samobójstwo. Reich będzie się obwiniał do końca życia. „Szukam ulgi od tego brzemienia; któż mi pomoże?”, żali się w autobiografii Namiętności młodości.
Człowiek z obsesją na punkcie seksu i śmierci to doskonały materiał na psychoanalityka. Reich, człowiek wszechstronnie utalentowany (jazda na nartach, gra na fortepianie, rzeźba, malarstwo – wiele przychodzi mu z łatwością), po studiach medycznych poznaje Freuda i, zafascynowany jego ideami, postanawia zostać psychiatrą. Z czasem staje się jednym z jego najbliższych współpracowników. Mimo ledwie 22 lat, dostaje od Freuda pozwolenie na pracę z pacjentami. Wkrótce rozwija jego teorię powstawania nerwic -– w jego ujęciu oznaczają one zablokowanie libido, a lekarstwem może być zakończony orgazmem onanizm.
Swoją koncepcję przedstawia w Funkcji orgazmu w 1926 roku. Pomysł przez kolegów-analityków zostaje przyjęty chłodno. „Mamy pacjentów, którzy mają orgazmy i dalej są neurotykami”, przekonują, ale Reich pozostaje głuchy na te argumenty.
Kiedy w 1927 roku, w trakcie lipcowych zamieszek w Wiedniu, policjanci zabijają 89 protestujących, w Reichu coś pęka. Zostaje marksistą, dołącza do Austriackiej Partii Komunistycznej i zakłada Sex-Pol, sieć klinik, w których klasa robotnicza może liczyć na psychoanalizę, (marksistowskie) porady i środki antykoncepcyjne. Dla Freuda to już za wiele. Nie pozwoli na upolitycznianie psychoanalizy. Od Reicha odwracają się też komuniści, obawiający się, że energia rewolucyjna zostanie zmarnowana na seks, zamiast na walkę klas. Freud sugeruje uczniowi wyjazd do Berlina, gdzie ten pisze znakomitą Psychologię mas wobec faszyzmu, krytykującą po równo nazizm i bolszewizm. W konsekwencji dokonuje rzeczy rzadkiej: obraża wszystkich. Jego książki są zakazane przez komunistów, konfiskowane i palone przez nazistów i pogardzane przez psychoanalityków.
Reich wynosi się w końcu do Norwegii, na zaproszenie analityka Otto Fenichela. Przyjaźń szybko się kończy, kiedy okazuje się, że światopoglądowo panom nie po drodze, a studenci Fenichela wolą uczyć się u Reicha. Zawistny Fenichel wyjeżdża do USA, po drodze rozsiewając plotki o chorobie umysłowej kolegi, które utrzymają się do dzisiaj. Reich tymczasem chce dowieść istnienia energii seksualnej w materii nieożywionej, gotuje więc bulion z chlorkiem potasu.
Psychoanalityk w klatce
Psychoanalityk Wilhelm Reich staje przed sądem w piekle. Oskarżyciele to Markiz de Sade i hrabia von Sacher-Mason, Szatan jest sędzią. Sade pyta: „Dlaczego zbuntowałeś się przeciw Freudowi?”.
„Był tchórzem”, odpowiada Reich, „Spójrz na jego zdjęcie, na szczękę. Jego wyraz twarzy, zaciśnięte zęby -– powstrzymywał się i mówię wam wszystkim, to dlatego dostał w końcu raka szczęki!”.
To fragment sztuki Wilhelm Reich w piekle Roberta Antona Wilsona z 1984 roku.
Fikcyjni piekielni prokuratorzy mogli zarzucić Reichowi wiele, ale nie niechęć do Freuda. W rzeczywistości ten traktował go niemal jak ojca i gdy nauczyciel zachorował na raka, uczeń-syn ruszył z ratunkiem, wynajdując lek. W 1939 roku Wilhelm wierzy, że jest na progu sukcesu. Przyczynę choroby mistrza widzi nie w ciągłym paleniu cygar, a w powstrzymywaniu energii seksualnej. I ta właśnie energia ma szansę wyleczyć raka.
Naukowiec gotuje wywar mięsno-warzywny z chlorkiem potasu i dodatkiem skruszonego węgla lub piasku. Bada go pod mikroskopem. W powiększeniu widzi, że od większych cząsteczek oddzielają się niebieskawe, świecące pęcherzyki. Nazywa je bionami. Twierdzi, że emitują wszechobecną energię seksualną, esencję życia -– później nazwie ją orgonem, od „organizmu” i słowa „orgastyczny”.
Upiera się, że tą energią wyleczył zmiany nowotworowe na swoim prawym policzku, pomogła ona też częściowo na łuszczycę, na którą chorował od lat. Wstrzykuje biony w pochwy swoich pracownic, jako szczepionkę na raka szyjki macicy. Naukowcy krzywią się na te rewelacje, po testach z elektroskopem wyśmiewają pomysły Wilhelma, uznając biony za zwykłe gronkowce. Ten jednak nie będzie rzucał pereł przed wieprze, obrażony tymi wynikami nie poddaje kolejnych badań weryfikacji naukowej. Konstruuje klatkę Faradaya wypełnioną kulturami bionów, co ma wzmóc ich energię. Ponieważ energia z bionów jest odbijana przez metal i wchłaniana przez drewno, wnętrze klatki jest metalowe, obudowa -– z drewnianej sklejki. Badacz siedzi w niej godzinami, nago, i zauważa, że jego ciało promieniuje niebieskawym światłem. Jest przekonany, że to radioaktywność. W dzienniku notuje obawy, że może podzielić los Marii Curie-Skłodowskiej. W międzyczasie publikuje „Seksualną rewolucję” -– zbiór artykułów o nowym społeczeństwie, opartym na samoregulującej się i samozarządzającej komunie.
Siedzenie nago w skrzyni? Biony w pochwach? Seksualna rewolucja? Takie rzeczy może uchodziły w „zdeprawowanym” Wiedniu, ale nie w konserwatywnej Norwegii. W 1937 roku zaczyna się nagonka medialna. „Żydowski pornografista”, „Bóg Reich tworzy życie”, kpiły tytułami gazety w Oslo. Kilku norweskich naukowców chce wydalenia Reicha z kraju. „Od kiedy to powodem deportacji jest używanie mikroskopu przez kogoś, kto nie jest biologiem?”, irytował się pisarz Sigurd Hoel. W końcu Reich i tak wyjeżdża, do Nowego Jorku. Oto kraj dla niego, wielka Ameryka dla wielkiego człowieka, jak pisze sam o sobie w pamiętnikach.
Dobry orgon, zły orgon
Cofają się i przybliżają. Cofają, przybliżają, w zależności od jego woli. Fale jeziora Mooselookmeguntic w stanie Maine. Reich jest zdumiony: kiedy kieruje w stronę tafli wody działka orgonoskopu może wywoływać fale. To przełomowe odkrycie. Naukowiec dochodzi do wniosku, że przyczyną fenomenu jest DOR, przyciągany przez wodę.
Czym jest orgonoskop? To urządzenie w rodzaju teleskopu, służy do obserwacji promieniowania orgonu w atmosferze, energia ma wyglądać jak niebieskawe punkciki i strużki na nocnym niebie. Zaś
DOR? To Deadly ORgone, Śmiertelny Orgon. Kiedy ten „dobry” orgon jest wystawiony na działanie promieniowania jądrowego, fluorescencyjnego światła, albo kineskopu telewizora, a nawet obecność osoby neurotycznej, zmienia się w DOR, „zły” orgon. Ten jest czarny jak smoła.
Jest rok 1951 i – jak widać – Wilhelm Reich odszedł daleko od psychoanalizy. Zajmują go badania nad orgonem i akumulatorami orgonowymi, choć leczenie nowotworów za ich pomocą daje wątpliwe efekty. Stały się za to obiektem modnym wśród intelektualnej socjety USA: swoje akumulatory mają JD Salinger, Jack Kerouac, Saul Bellow, Norman Mailer, Allen Ginsberg i William S. Burroughs, który zachwycony pisze, że dostał orgazmu od samego siedzenia w akumulatorze. Reich staje się guru nowego seksualnego ruchu społecznego, akumulatory – drogą do nowej Utopii, gdzie wolna miłość stanie się nowym prawem.
Tyle że Reich nie jest zainteresowany bohemą. Orgie i pornografia go nie obchodzą. Interesują go odkrycia, nauka, leczenie nowotworów, i wciąż – psychoanaliza. W 1940 roku nawiązał kontakt z Albertem Einsteinem, próbował przekonać go do akumulatorów orgonowych, sugerując, że są w stanie podnieść temperaturę umieszczonych w nich obiektów. Przekazał fizykowi jeden akumulator, ale po kilku dniach badań Einstein odpisał, że nie ma tu czego badać, nie o żaden orgon chodzi, a o wpływ konwekcji w pomieszczeniu.
To tylko potwierdza ówczesne przypuszczenia Reicha -– Einstein jest elementem wymierzonego weń spisku. Może to komuniści, „czerwoni naziści”, jak ich nazywa, a może FBI? Później częścią konspiracji staje się także UFO. Kosmici nieźle mieszają na naszej planecie, wierzy Reich, w połowie lat 50. szuka ich nocami z synem na niebie nad Orgononem (centrum badawcze, które stworzył Rangeley w stanie Maine). Są: w kształcie cygar, zostawiają za sobą czarną smugę „złego orgonu”, Reich strzela do nich z działa orgonowego, kilka udaje mu się strącić.
Zagłada przychodzi jednak z ziemi, w postaci niepozornej Agencji Żywności i Leków. Amerykański rząd od dawna obserwował poczynania dziwnego Austriaka. Jego rewelacje o seksie i energii, nowym społeczeństwie i leczeniu raka są tu widziane równie źle, jak w Norwegii. Agencja latami wypytywała uczniów i pacjentów o akumulatory orgonowe, próbowała też przeprowadzić inspekcję w Orgononie, ale Reich pogonił agentów, wymachując dubeltówką.
W końcu AŻiL nakazuje zaprzestanie dystrybucji akumulatorów i sprzedaż literatury promującej je jako środek leczniczy. Jeden ze współpracowników Reicha wysyła mimo to trzy akumulatory do innego stanu i Reich zostaje oskarżony o obrazę sądu. Nie pomogły urojenia naukowca, że ma potężnych znajomych w Waszyngtonie, prezydent Eisenhower nie wyciąga go z tarapatów, Reich ląduje w więzieniu. Bada go tam niezależnie kilku więziennych psychiatrów. „To człowiek imponująco inteligentny”, stwierdzają, choć przyznają, że przekonanie, że chce go zniszczyć Moskwa i Rockefellerowie świadczy o rozwiniętej paranoi.
W tym czasie wszystkie 251 kopii książek autorstwa Wilhelma trafia do pieca. Mary Boyd Higgins, dyrektorka Muzeum Wilhelma Reicha, opisuje szok, jaki przeżyła obserwując to zdarzenie: „Książki zostały wrzucone do czegoś w rodzaju koryta. Z góry sięgnęła po nie maszyna i złapała je, po czym po prostu wrzuciła do ognia”.
Ponieważ agencja nie ma prawa niszczyć akumulatorów, agenci nadzorują jedynie, jak dzieło ojca rąbie siekierą jego syn.
Gdzie są twoi przyjaciele?
Psychoanalityk Wilhelm Reich trafia wkrótce na łamy gazet, jako dziwak i zboczeniec, intrygujący szaleniec. Czy słusznie?
Alicja Heyda jest psychoterapeutką i psychoonkologiem w Centrum Onkologii IMSC w Gliwicach.
– Nie używam metod typu „metalowe pudełko”, jakichś orgazmotronów, z których naśmiewał się Woody Allen w filmie Śpioch. To nie psychoterapia – zastrzega, ale dorzuca zaraz, że nie znaczy to, że Reicha odrzuca w całości – Jeśli skupić się na psychoterapeutycznej fazie, na tym, co wniósł do psychoterapii, to jest bardzo dobry wkład. Wielu terapeutów pracy z ciałem podkreśla dziś, że terapeuta powinien być zaangażowany społecznie, a Reich już dekady temu dał temu wyraz, sprzeciwiając się faszyzmowi. Drugi wątek to zasada jedności psychosomatycznej, wdrażanej dziś w większości podejść terapeutycznych, w których są elementy pracy z ciałem. W skrócie oznacza to, że pewne zmiany na poziomie ciała wywołują zmiany w umyśle i odwrotnie. Teraz, po latach badań jest to oczywiste, ale kiedyś wcale takie nie było. Cenię go też za jego poglądy na temat wychowania: by ludzie byli zdrowi i szczęśliwi muszą być zdrowo i szczęśliwie wychowywani. Bez dogmatycznych zasad krępujących wolność, kreatywność i seksualność.
Heyda uważa, że z Reichem stało się to, co u psychoterapeutów działających w odosobnieniu dzieje się często: jeśli izolują się od innych, podejmują dziwne, niezbyt etyczne i niezbyt skuteczne działania.
– Kiedy czytam jego pamiętniki, w których opisuje swoje późniejsze stany izolacji, samotności i paranoidalnego lęku przed otoczeniem, robi mi się smutno. Aż chciałoby się zapytać: „Ech, człowieku, gdzie twoi przyjaciele, gdzie twoja superwizja? – komentuje psychoterapeutka.
Kevin Hinchey, amerykański filmowiec, reżyser ukończonego właśnie filmu dokumentalnego o Reichu uważa, że naukowiec był ofiarą pomówień i niechęci ze strony kolegów-analityków, naukowców i amerykańskiego rządu.
– Już trzy miesiące po jego przylocie do Ameryki departament stanu FBI rozpoczął śledztwo w jego sprawie na podstawie fałszywych oskarżeń wniesionych do agencji. Kilka lat później do sprawy wmieszał się Urząd Imigracji i Naturalizacji, a w 1947 roku Agencja Żywności i Leków wszczęła własne śledztwo -– mówi „Przekrojowi” – Nie sądzę, żeby w jakikolwiek sposób Reich mógł uniknąć więzienia.
Hinchey dodaje, że medialny obraz austriackiego psychoanalityka to seria półprawd, zmyśleń i zwykłych oszczerstw. Nadzieję, że Reich odzyska dobre imię daje nie tylko nowy film o nim, ale i niedawne wznowienie publikacji wszystkich jego książek, a nawet pism spalonych przez amerykański rząd.
Co do samych akumulatorów: dziś bez problemu można je zamówić, w USA cena waha się od 2 do 6 tysięcy dolarów. Producent zapobiegawczo zastrzega jednak: „To urządzenia eksperymentalne, w żadnym razie nie medyczne!”.