Ewa Wanat nie mieści się w schematach. Stroni od nich w myśleniu, mówieniu i pisaniu. Tego typu postawa jest w dzisiejszej polskiej rzeczywistości obciążona sporym ryzykiem. Skrajna polityczna polaryzacja, łatwość, z jaką apokaliptyczne fantazje plenią się po obu stronach sporu – to wszystko sprzyja klimatowi ortodoksji i jednomyślności, w którym niechęć do zachowań stadnych i samodzielne myślenie kwalifikują się automatycznie jako zdrada wspólnej sprawy.
O schematyczności – i paru jeszcze innych cechach – polskiej rzeczywistości, także rzeczywistości medialnej, świadczy zatem fakt, że po skandalicznym (czego dowiódł wyrok sądu) zwolnieniu Ewy Wanat z Polskiego Radia RDC nie pojawiła się tutaj dla niej żadna sensowna oferta pracy.
Z drugiej strony, gdyby się pojawiła, Wanat nie przeprowadziłaby się pewnie do Berlina, a czytelniczki i czytelnicy nie dostaliby znakomitej książki Deutsche nasz. Reportaże berlińskie, która jest tej przeprowadzki owocem.
***
Podobnie jak jej autorka, tak i ta książka nie mieści się w schematach. Bogata, wielowątkowa, nielinearna opowieść złożona z wielu elementów i konwencji jest czymś na kształt sondy zapuszczonej do wewnątrz niemieckiego społeczeństwa. Z jednej strony bogatego i wielokulturowego, niby spełniony sen liberalnych kosmopolitów. Z drugiej strony rozdartego przez konflikty i problemy, także o podłożu tożsamościowo-narodowościowym. Z trzeciej wreszcie – dźwigającego wciąż ciężar drugiej wojny światowej, pozostającego w nieustannym procesie przepracowywania dawnych uwikłań, poszukiwania odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób tamte potworności w ogóle mogły się wydarzyć.
Ale Deutsche nasz to również, a może przede wszystkim, uniwersalny traktat o konfrontacji z innością, o skomplikowanych, niejednoznacznych i ciemnych ścieżkach ludzkich losów, dramatycznych wyborach, potędze stereotypów i złu, które nader często rodzi się, kiedy wiedzę zastępuje mitologia.
Na kartach tej książki spotykamy Niemców, Syryjczyków, Turków, Polaków, Brazylijczyków, Ukraińców i przedstawicieli wielu innych narodowości. Spotykamy ateistów i ateistki, katolików i katoliczki, muzułmanów i muzułmanki, żydówki i żydów. Wanat ma niesamowity słuch do ludzkich historii, potrafi pasjonująco opowiadać o swoich bohaterkach i bohaterach, a przede wszystkim – odnajdywać niebywale barwne postacie. Co najważniejsze jednak – wszystko tu idzie w poprzek typowym politycznym zlepkom propagandowym, z którymi na co dzień obcujemy.
Prosty świat, w którym istnieją źli muzułmanie i dobrzy Europejczycy, islamscy najeźdźcy i broniący przed nimi ostatni potomkowie białej rasy – a taki właśnie świat wyłania się z imaginarium dzisiejszej populistycznej prawicy – ulega pod piórem Wanat gruntownej, a zarazem subtelnej i zniuansowanej dekonstrukcji. Subtelnej i zniuansowanej, bo w zamian nie dostajemy wcale lukrowanego obrazka, jaki czasem, przyznajmy, da się z kolei wyekstrahować z imaginarium radykalnej lewicy, która niemal do absurdu potrafi doprowadzić przekonanie o wyłącznie opresyjnym charakterze zachodniej kultury oraz kryształowych intencjach wszystkich, którzy wywodzą się spoza jej kręgu. Wanat nie unika kontrowersji, wprost pisze o konfliktach, zagrożeniach czy trudnościach, z jakimi mierzą się Niemcy wskutek liberalnej polityki imigranckiej prowadzonej latami przez Angelę Merkel. Niemniej – te trudności, opisywane od wewnątrz i w kontekście, zupełnie nie przypominają materiałów propagandowych skrajnych nacjonalistycznych organizacji.
***
James Hillman napisał kiedyś, że wyobraźnia poprzedza percepcję. Może to znaczyć między innymi, że nasze fantazje, przedsądy (to z kolei ulubiony termin Hansa-Georga Gadamera), uprzedzenia, obrazy, jakie nosimy w sobie, że mianowicie wszystko to konfiguruje i kalibruje nasz odbiór świata w stopniu, z którego zupełnie nie zdajemy sobie sprawy. Jeśli to prawda – poznanie, które wychodzi poza spektrum tych preegzystujących w naszych umysłach wyobrażeń i próbuje zobaczyć coś, co jest poza nimi, wymaga zaangażowania ogromnej energii. Niejako wyjścia poza siebie, przekroczenia oczywistych i prostych szlaków, którymi na co dzień bezwiednie się poruszamy. Wymaga myślenia przeciw sobie – jak to kiedyś nazwał Cioran.
Wanat to potrafi. Myśleć przeciw sobie, wychodzić poza oczywiste koleiny, rezygnować z łatwych rozwiązań i afiliacji. Między innymi dlatego właśnie Deutsche nasz to lektura obowiązkowa dla każdego, kto od książek oczekuje nie tyle potwierdzania własnych przekonań, ile raczej wzbudzania fermentu, niepokoju i rewolty.
Ewa Wanat „Deutsche nasz. Reportaże berlińskie”, Świat Książki, Warszawa 2018