Rak i morze
Anna Świrszczyńska
Była sobie wielka woda, co nazywa się morze. A na dnie tej wody była wielka skała.
A przy tej skale — wielki głaz.
A przy tym głazie — wielki kamień. A przy tym kamieniu — mały
kamyczek.
A w tym kamyczku — dziurka.
Ta dziurka to był pokoik raczka. Ten raczek spał.
I ugryzła go w małą nóżkę mała pchełka, aż podskoczył do góry i przewrócił się na drugi boczek. Od tego poruszył się kamyczek.
A od kamyczka — kamień.
A od kamienia — głaz.
A od głazu — skała.
A od skały — ta wielka woda, co się nazywa morze.
I porobiły się na tej wielkiej wodzie wielkie fale, które mało nie zatopiły okrętu z marynarzami.
— Ach, ach! — zawołali przestraszeni marynarze — Skąd te tale na morzu?
Wtedy powiedział im wiatr, co leciał górą i wszystko wiedział:
— To dlatego, że tam w głębi na dnie wody mała pchełka ugryzła w małą nóżkę małego raczka, co spał w środku kamyka.
Kierat
Artur Maria Swinarski
Był sobie Jędrek niecnota.
Miał żarna, psa i kota.
„Skoro się wiecznie sprzeczacie, złość wyładujcie w kieracie!”
powiedział do kota i psa. „Nienawiść to wielka siła.
Niejeden już kamień ruszyła obróci i moje dwa”.
Sposępniał pies i rad nie rad zaprząc pozwala się w kierat.
Dąsa się kot — jak to koty, lecz musi iść do roboty, choć z miną gorzką i złą.
Wiśta! Już kot ucieka, pies za nim goni i szczeka, a żarna
ziarna
trą.
Tekst pochodzi z numeru 4/1945 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.