
Przemilczane strachy i krzywdy nigdy nie giną same. Z traumami wojennymi mierzy się dzisiaj już trzecie, wyrosłe w ciszy pokolenie. O tym, jak przeszłość wciąż wpływa na naszą teraźniejszość mówi autorka „Czystki” Katarzyna Surmiak-Domańska.
Stasia Budzisz: Czystka jest przede wszystkim opowieścią o Twojej babci. Do czego było Ci potrzebne opowiedzenie tej historii?
Katarzyna Surmiak-Domańska: Nazywam siebie bezbabciowcem. Przez całe dzieciństwo i wczesną młodość nie sądziłam, że babcie i dziadkowie są człowiekowi do życia potrzebni. Po prostu ich nie miałam. Albo nie żyli, albo byli daleko. Wydawało mi się, że to są postaci, które nie mają żadnego wpływu na nasze życie. Ale kiedy patrzyłam na moich rówieśników, uświadamiałam sobie, że babcia, dziadek to osoby ogromnie w ich życiu ważne. Bliskie. Można od nich dostać niesamowite wsparcie, miłość. Ja czegoś takiego nie dostałam. Im byłam starsza, tym babci brakowało mi bardziej. I chyba dlatego pojawiała się potrzeba zrekonstruowania jej postaci. Babcia Frania zmarła przed moim urodzeniem. Kiedy zaczynałam pracę nad Czystką wiedziałam, że to będzie opowieść o niej, ale też trochę o historii i czystce etnicznej. A potem okazało się, że wiele miejsca zajęła trauma.
Przemilczana, schowana i chyba przez wiele lat przez Ciebie nawet nie zauważana.
O babci mówiło się, że prasowała bez żelazka. Stawiała sobie deskę, brała jakąś koszulę