Chaoticum Chaoticum
Przemyślenia

Chaoticum

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

W gruncie rzeczy dość sensacyjna publikacja. Oto okazuje się, że pod koniec swego życia niedościgniony włoski mistrz XVIII-wiecznego sztychu nie tylko obsesyjnie zajmował się studiowaniem starożytnych i fantazjowaniem na ich temat, tworząc labiryntowe wizje, które zapowiedziały Kafkę, ale także miał całkiem poważny projekt architektoniczny – ostatecznie odrzucony przez władze Rzymu.

Chodziło o budynek, który Piranesi nazywał w swoich zapiskach Chaoticum. Plan tego budynku zakładał między innymi spiralne schody prowadzące do ślepych ścian; balkony, do których nie ma dostępu; łóżka i odwrócone meble zwisające ze stropu; drzwi wyrastające na środku pomieszczenia; zamurowane okna i tak dalej. Krótko mówiąc, miał to być wyraz ostatecznego sprzeciwu wobec Architektury Funkcjonalnej. Chaoticum pomyślano jako pierwsze dzieło w dziejach architektury, które byłoby dziełem samym w sobie i dla siebie, nie powstałym po to, by komuś lub czemuś służyć (zob. esej Bustosa Domecqa Wykluwa się sztuka). „Czyż ktokolwiek odważyłby się rzeźby Fidiasza użyć jako stojak czy hak na zimowe odzienie?”, pyta ironicznie Piranesi w trakcie swego wywodu.

Mało tego, budynek miał również pewien sens teologiczny. Piranesi przypuszczał, że już samo zwykłe zwiedzenie Chaoticum napełni wiarą zbłąkane duszyczki pogmatwanej Europy końca XVIII wieku, przypominając ponadczasową formułę Tertuliana: „Wierzę, ponieważ jest to absurdem”.

Niestety, racje Piranesiego nie spotkały się to ze zrozumieniem Piusa VI i projekt odrzucono. Papieżowi szczególnie nie spodobał się pomysł, by Chaoticum miało za budulec nie tylko marmur, ale również tak osobliwe i nietrwałe tworzywa jak guano.

Fragmenty dziennika wielkiego Włocha obok relacji z pracy, z wiązanymi z przedsięwzięciem nadziejami i obawami, z poczucia beznadziei i bezradności, gdy projekt odrzucono, zawiera również interesujące uwagi dotyczące ówczesnego życia codziennego. Przykładowo, okazuje się, że pod koniec XVIII zjedzenie przed południem gnocchi z marchewki było karane grzywną (Piranesi płacił za tę słabość kilkukrotnie).

Jestem pewien, że ta pozornie hermetyczna książka zainteresuje swoją treścią nie tylko specjalistów, historyków i teoretyków, ale także zwykłych czytelników.

Czytaj również:

Żarłonomia Żarłonomia
Przemyślenia

Żarłonomia

Tomasz Wiśniewski

Jak zapewne państwo się domyślacie, w zawodzie krytyka literackiego obowiązuje pewna podstawowa reguła: zawsze musimy rzecz doczytać do końca.

Natomiast przypadek recenzji książki kulinarnej jest nieco bardziej złożony: jeśli chcemy wydać sprawiedliwą ocenę zawartości takiej książki, powinniśmy skrupulatnie sprawdzić każdy z zawartych w niej przepisów.

Czytaj dalej