Ciało i jego ślad Ciało i jego ślad
i
Ana Mendieta, „Alma. Silueta en fuego”, 1975 r./zdjęcia: © The Estate of Ana Mendieta Collection, LLC; dzięki uprzejmości Galerie Lelong & Co., Nowy Jork
Przemyślenia

Ciało i jego ślad

Marta Ziółek
Czyta się 2 minuty

Zmysłowe performansy Any Mendiety z założenia były czymś ulotnym, tymczasowym, tak jak tymczasowe jest ludzkie ciało. Dziś jej twórczość wciąż wydaje się ważna i aktualna.

Urodzona na Kubie, a wychowana w USA Ana Mendieta tworzyła swoje prace z krwi, błota, skał, drzew i dzikich kwiatów, z ciała i poprzez ciało, podejmując grę z naturą i stawiając pytanie, co jest sztuką, a co już nią nie jest. Podmiotem i obiektem działania artystycznego uczyniła samą siebie. W swojej twórczości wchodziła w dialog z kubańskim kultem płodności. 8 września 1985 r., kiedy wypadła z okna na 34. piętrze wieżowca przy Mercer Street na Manhattanie, performansem stała się jej śmierć. Ona sama zaś uczyniła z siebie ciało znak, jeszcze jedną pracę do cyklu Sylwetki (Silueta Series), który tworzyła w latach 1973–1978.

Ana Mendieta, bez tytułu, Silueta Series, 1973 r., Meksyk/zdjęcia: © The Estate of Ana Mendieta Collection, LLC; dzięki uprzejmości Galerie Lelong & Co., Nowy Jork
Ana Mendieta, bez tytułu, Silueta Series, 1973 r., Meksyk/zdjęcia: © The Estate of Ana Mendieta Collection, LLC; dzięki uprzejmości Galerie Lelong & Co., Nowy Jork

Cykl ten pod każdym względem uważam za wyjątkowy i niezwykle dziś aktualny. Mendieta oznacza tu przestrzeń naturalnego środowiska za pomocą swojego ciała. Nierzadko pozostawia tylko jego obrys, kształt, wyżłobienie w piasku, na łące, w ziemi. Każde z jej działań było ulotnym spektaklem w środowisku naturalnym, który zmieniał ciało w obiekt pokryty kamieniami, kwiatami, liśćmi. Czasem artystka podpalała swoją pracę lub używała farby. Jej performansy miały jedynie tymczasowy status, znikały, rozpadały się w organiczny sposób – ulegały rozkładowi tak, jak rozkłada się ludzkie ciało. Jedyne, co po nich pozostało, to dokumentacja fotograficzna.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Fascynacji kultem kobiecej płodności (wywodzącym się z kubańskich ludowych wierzeń) nie sposób rozpatrywać poza emigranckim doświadczeniem artystki. Jako 12-letnia dziewczynka Mendieta emigrowała bez rodziców do Stanów Zjednoczonych. Po trudnych doświadczeniach na obczyźnie wróciła w 1980 r. na Kubę i odnowiła kontakt z lokalnym środowiskiem artystów. Tworząc Sylwetki, przefiltrowała więc kubańskie wierzenia przez własne ciało, próbując zmierzyć się z jego doświadczeniem i jego relacją do „innego”.

Ana Mendieta, "Alma. Silueta en fuego", 1975 r./zdjęcia: © The Estate of Ana Mendieta Collection, LLC; dzięki uprzejmości Galerie Lelong & Co., Nowy Jork
Ana Mendieta, „Alma. Silueta en fuego”, 1975 r./zdjęcia: © The Estate of Ana Mendieta Collection, LLC; dzięki uprzejmości Galerie Lelong & Co., Nowy Jork

Swoimi performansami, owymi „zmysłowymi śladami”, Mendieta ustanawia relacyjne pole pomiędzy cielesnym zdarzeniem a jego postrzeganiem. Centrum zdjęć dokumentujących jej działania to fizyczna pustka, śmierć i zanikanie poszczególnych przedstawień „ja”. Artystka sięga do archaicznej problematyki kształtowania się jaźni, do zagrożonego obrazu ciała, jego pokawałkowanego wyobrażenia. Negocjuje tożsamość w jej niestabilnym, sensualnym i seksualnym wymiarze, w przestrzeni pomiędzy podmiotem a przedmiotem. Jednocześnie fotograficzne zapisy tych ingerencji, cielesnych wgłębień, zanurzeń, śladów kontaktu materii z materią przeistaczały się w kolejne performanse. Stawały się sceną, na której rozgrywają się jej własne fantazje. Tym samym Mendieta przekraczała pole i spektrum przedstawienia, autoportretu, pokazując, w jaki sposób cielesność może się przejawiać.

Zmysłowa paradoksalność performansów artystki polega na odsłanianiu ciała, które jest nie tylko widzialnym obiektem, lecz także – jak pisał filozof Maurice Merleau-Ponty – „ekspresywną, materialno-symboliczną przestrzenią, poprzez którą doświadczamy świata”. Temu odsłanianiu towarzyszy wytwarzanie siebie w ciągłym poznawczym procesie dotykania tego, co wokół, zostawiania śladów.

Dla mnie, jako choreografki i performerki, działania Mendiety są dziś podwójnie ważne i aktualne. Jej praca artystyczna tworzona przez to, co osobiste i cielesne, jest innym wołaniem o widzialność i reprezentację – nie przez obraz, ale przez dotyk, kontakt, empatię, to, co haptyczne i kinetyczne. To kobiece ciało wtapia się swym działaniem w świat.

W cyklu To lubię! artyści i krytycy mówią o dziełach, które noszą w pamięci, i o ich twórcach. O inspiracjach, wstrząsach artystycznych i zachwyceniach. Wrażeniach, które utkwiły pod powieką i zostaną tam na zawsze.

Czytaj również:

Nasza klasa Nasza klasa
i
Rafael Santi, „Szkoła ateńska”, Pałac Apostolski w Watykanie (domena publiczna)
Opowieści

Nasza klasa

Maciej Kaczyński

Szkolny fotograf pewnie upozowałby uczniów inaczej, w dwóch rzędach, według wzrostu, ale artysta miał inną wizję. Ileż to ustawienie niesie treści! Od razu wiadomo, kto jest kim.

Jaki warunek musi spełnić dzieło sztuki, aby zostało uznane za genialne? Przede wszystkim musi być ponadczasowe. Ponad setkami lat powinno wołać do nas głosem, któremu nasza dusza odpowie w tym samym języku – boskim narzeczu wzruszenia, zachwytu i namysłu. W tym sensie Szkoła ateńska Rafaela Santi, mimo że dzieli nas od niego pięć wieków, jest dziełem z całą pewnością genialnym, a w duchowym wymiarze – po prostu nam współczesnym. Dlaczego? Bo malarz, zbierając słynnych greckich filozofów w wyimaginowanej szkole, pokazał każdemu i każdej z nas naszą własną szkołę. On, Rafael, tak jak i my, przechodził przez kolejne placówki oświatowe i w swoim arcyfresku zawarł ich absolutną esencję. Czy rzecz dotyczy greckich filozofów? Poniekąd. Ale tak naprawdę chodzi o nasze własne młode lata.

Czytaj dalej