
Czy Tadeusz Kantor poszedłby ze Strajkiem Kobiet? Jeszcze niedawno to pytanie było równie nieważkie, jak wszystkie kwestie należące do dziedziny czystej gdybologii. Ostatnio jednak nabrało ciężaru, który zaważył na losie Powagi sytuacji – głównej wystawy Miesiąca Fotografii w Krakowie. Zamiast wernisażu tej wystawy odbył się protest przeciw cenzurze, czytano oświadczenia, wznoszono transparenty oraz okrzyki. Sama wystawa z przyczyn politycznych nie została otwarta, stając się wielką nieobecną festiwalu.
Dawno nie miałem okazji nie obejrzeć wystawy tak wymownej jak Powaga sytuacji. Zamknięta pozornie milczy, ale w rzeczywistości mówi elokwentnie o tytułowej powadze sytuacji, w której się znajdujemy. Mówi także o polityczności medium fotografii – i samego Miesiąca Fotografii. Na festiwalu rozpoczętym nieotwarciem jednej wystawy jest mnóstwo takich, które otwarte zostały. Można zobaczyć na nich m.in. zmilitaryzowane zwierzęta, smog z płonących syberyjskich lasów i człowieka o tysiącu tożsamości. Można także wejść do jacuzzi i wykąpać się w pieniądzach.
Pieniądze, zwierzęta, tożsamość, pożary, zdjęcia – wszystko to są rzeczy bardzo polityczne.
Polityczny jest również Tadeusz Kantor, w którego krakowskiej świątyni – Cricotece – nie otwarto Powagi sytuacji. Ale najbardziej polityczne ze wszystkiego okazały się starania Cricoteki, aby nie uwikłać się w politykę.
Co wylazło spod wiecznej zmarzliny
Start Miesiąca Fotografii zbiegł się z początkiem epidemicznej odwilży. Nadeszły ostatnie dni maja, luzowanie obostrzeń, zrywanie masek i swobodne oddychanie powietrzem tegorocznej brawurowej wiosny, pierwszy weekend otwarcia knajp – i otwierania wystaw. Wypuszczony z kwarantanny Kraków szalał, jakby nie było wczoraj, kiedy srożyła się pandemia – i jakby nie było jutra, kiedy nadejdzie czwarta fala. Euforyczna atmosfera; trudno sobie wyobrazić lepszy moment na inaugurację festiwalu.
Z odwilżami jest jednak tak, że kiedy stopnieją lody, spod zmarzliny wyłaniają się stare, niezałatwione sprawki niczym – nie przymierzając – niesprzątnięte psie kupy, przed chwilą ukryte pod śniegiem, a po roztopach wychodzące na światło dzienne.
Epidemia niczego nie unieważniła, niczego nie rozwiązała. Antropocen jako źródło cierpień trwa w najlepsze, w Polsce nakładając się dodatkowo na dziadocen. Lasy dalej płoną, siły rozumu i oświecenia ścierają się z opioidami religii, a na projekty artystyczne wciąż brakuje pieniędzy.
Miesiąc Fotografii dziarsko wziął się za bary z powyższymi i wieloma innymi problemami. Zespół festiwalu zaproponował zaangażowaną, krytyczną edycję, przypominając, że kultura nie jest ornamentem zdobiącym rzeczywistość, lecz frontem konfrontacji z rzeczywistością.
Kulminacją tego zaangażowania miała być Powaga sytuacji w goszczącej