Cytrynowa rewolucja Cytrynowa rewolucja
Przemyślenia

Cytrynowa rewolucja

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Trzeba przyznać, że nie jesteśmy krajem reformatorów ekonomicznych. Zadowala nas stan aktualny, a przy tym zasadniczo nie interesuje nas to, co przyniesie nowy dzień. Po co oszczędzać? Niech przyszłość płonie, bylebyśmy w tej chwili mieli co jeść i co pić.

W tym kontekście książka doktora Ireneusza Wąsika z Uniwersytetu w Strzelnie jawi się jako dzieło wyjątkowe. Jest to jeden z odważniejszych autorów, jakich czytałem w ostatnim czasie – człowiek niebojący się zwrócić do czytelnika w drugiej osobie liczby pojedynczej, wycelować w niego palcem i skłonić do tego, by na nowo przemyślał swoje życie.

A wszystko zaczęło się właściwie od przypadku. Pewnego dnia doktor Wąsik wyciskał cytrynę: zauważył, że po jej wyciśnięciu, które wydawało się ostateczne, z powodu roztargnienia wciąż wyciskał, a krople soku nadal wyciekały; można ją było wyciskać bez końca. Uczony wręcz osłupiał.

Doszedł do wniosku, że nie ma sensu kupować nowych cytryn. Stwierdził, że każdemu wystarczy jedna cytryna na całe życie.

I tutaj ekonomia łączy się z dietetyką w myśli Wąsikowskiej. Pomysł pokarmu opartego wyłącznie na soku z cytryny brzmi nieco kontrowersyjnie i, delikatnie mówiąc, tkwi wciąż w powijakach – rozdział poświęcony tej kwestii należy do najbardziej pogmatwanych i niezrozumiałych.

Ale kto wie? Jeśli Wąsikowi uda się znaleźć odpowiednie fundusze na nowe badania, być może nasze krajowe portfele nie będą tak chudły, a brzuchy tak tyły.

Jeśli mogę coś dodać od siebie, zauważyłem, że zastosowanie idei strzeleńskiego uczonego sprzyja również zaoszczędzeniu miejsca nie tylko w kuchni, lecz także w sklepach i marketach spożywczych. Ponadto koszta przewozu cytrusów zmaleją. Być może stanieje benzyna?

Wyciskaj, nie wyrzucaj to bez wątpienia rzecz warta lektury, skłaniająca do inteligentnego namysłu nad sposobem funkcjonowania rynku spożywczego, tak bardzo wymaganego od nas w XXI wieku.

Czytaj również:

Szkielet historii i ciało teraźniejszości Szkielet historii i ciało teraźniejszości
i
Mieczysław Wasilewski, rysunek z archiwum
Przemyślenia

Szkielet historii i ciało teraźniejszości

Paulina Małochleb

Teraźniejszość może być przybliżana i tłumaczona poprzez opowieści o przeszłości. Jednak tego typu narracje niosą ryzyko, że zostaną niezrozumiane i zinterpretowane tylko jako dawne dzieje. 

„A zatem nie ma już »teraz«, ponieważ przeszłość pochłonęła teraźniejszość, zamieniła ją w ciąg obsesyjnych powtórzeń, a to, co wydawało się nowe – co wydaje się dziać teraz – jest jedynie odgrywaniem jakiegoś ponadczasowego schematu” ‒ pisał w zbiorze esejów Dziwaczne i osobliwe Mark Fisher, filozof i teoretyk kultury. W elegijnym tekście opublikowanym tydzień po jego śmierci w 2017 r. na stronie „Guardiana” Simon Reynolds stwierdził, że dla młodszych pokoleń najważniejsza była teza Fishera dotycząca prywatyzacji cierpienia psychicznego – dokonanej przez praktyki kapitalistyczne i polegającej na przekonaniu, że to jednostka ponosi pełną odpowiedzialność za stany psychoemocjonalne. W ten sposób problem dotykający milionów staje się ich własną sprawą, na którą system nie ma wpływu i za którą nie odpowiada. Dla polskich czytelników blog Fishera – o nazwie K-punk – prowadzony na początku lat dwutysięcznych nie był z pewnością tak ważnym punktem odniesienia jak dla brytyjskich odbiorców, ale jego tezy krążą i w systemie coraz bardziej drapieżnego kapitalizmu, strojącego się w szatki work-life balance, brzmią coraz mocniej.

Czytaj dalej