
MOGŁABY się zdarzyć naturalnie taka rzecz. Pewnego ranka, gdy już jestem ubrana i umalowana zajeżdża przed mój dom lśniący Fiat 600, wysiada zeń mężczyzna o twarzy promieniejącej szlachetnością, puka, otwieram, rzeczony facet z ujmującym uśmiechem pyta mnie, czy nie zechciałabym kupić od niego Fiata 600 po czterystu kilometrach na dogodne spłaty. Powiadam, że owszem, z wdziękiem stargowuję 10 tysięcy (albo 15), podaję kawę i papierosy, podpisujemy umowę, płacę pierwszą ratę, wsiadamy do Fiata, podjeżdżamy pod redakcję, przedstawiam kolegom nowy nabytek, koniec kropka.
Może takie rzeczy zdarzają się innym. Mnie nigdy. Jedno w każdym razie mogę zrobić. Mogę dać do gazety takie samo ogłoszenie jakie dał Salami. Przecież poskutkowało: Salami kupił Fiata z ogłoszenia. No tak, ale Salamiemu załatwił wszystko to Olgierd. Ja nie mam pod ręką Budrewicza, bo jest teraz w Bagdadzie. Czy można kupić samochód bez Budrewicza? Spróbuję.
Daję ogłoszenie do dwóch gazet, po dwa razy, w sobotę i w niedzielę. „Fiata 600 4-osobowego w idealnym stanie kupię, Wachowski, Długa 24 m. 4.”
Naturalnie nie nazywam się Wachowski, nie mieszkam na Długiej. Wachowskiego w ogóle nie znam, jest to były sublokator kumpla Salamiego. Salami też dawał ogłoszenie na tego Wachowskiego. Po co ta konspiracja? Wszyscy tak robią. Widocznie musi być jakiś powód.
Przychodzi kilka zgłoszeń. Wszystkie są zgodne w treści. „Posiadam na sprzedaż Fiata 600 Multipla w idealnym stanie, warunki do uzgodnienia”. Na dwa pierwsze listy krótko odpisuję, że reflektowałam na Fiata 4-osobowego, więc nie skorzystam. Na następne oferty Multipli już nie reaguję. Niech by faceci czytali uważnie ogłoszenie, o Multipli nie było tam mowy.
– A swoją drogą – mówię do Władka, mego brata – musi coś być z tymi Multiplami, skoro tak na siłę chcą je sprzedawać, nie uważasz?
Po jeszcze dwóch listach z Multiplami błyska mi nagłe posądzenie. Odszukuję w redakcji, w zszywkach gazet