Wydaje się, że nie, obraźliwe treści są bowiem zbyt wszechobecne, nie tylko jeśli idzie o muzea i galerie, ale także o zwykłą codzienną rzeczywistość. Zepsucie czai się na rogu każdej ulicy, a nawet za drzwiami lodówki.
Kiedy tylko jako społeczeństwo uporamy się z bananami, powinniśmy wziąć się za ogórki, marchewki, cukinię czy kabanosa. W dalszej kolejności należy wyeliminować krany, klamki w drzwiach, długopisy oraz ołówki, wziąć się za dzidy, za strzały z łuku, za wieże kościelne, za wieże ciśnień, za minarety i zigguraty, za wszelkie formy strzeliste i wulgarne.
Ale czy to wystarczy?
Moim zdaniem nie. Jest jasne, że jako społeczeństwo musimy pójść krok dalej czy też być po prostu konsekwentnymi i raz a dobrze uporządkować problem wszelkich dziupli w drzewach, wszelkich dziwnych i szokujących otworów, na przykład podjąć inicjatywę i wyprasować dziury w ziemi, słowem, oczyścić nasz świat z wszelkich kształtów przywodzących na myśl pochłaniającą ciemność i wilgoć, zniszczyć kieszenie w spodniach, unicestwić dziury w serach.
Dopiero wtedy jako społeczeństwo będziemy wolni i czyści, dopiero wtedy bez żenady znów będziemy mogli żyć, spacerować i patrzeć sobie w twarz.