Depresja fejsbuczna Depresja fejsbuczna
i
fot. micadew/ Wikimedia Commons
Przemyślenia

Depresja fejsbuczna

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Każdy z nas tak ma i każdy tam był. Otworzyć Facebooka to jak otworzyć wrota piekieł albo zaporę wodną na rzece Mekong. Od razu znosi nas gigantyczny, niekontrolowany potop pseudowiadomości o tym, jak bardzo inni wygrywają: na jakie wakacje życia właśnie pojechali, jaką miłość życia właśnie znaleźli albo przynajmniej jak bystrymi obserwatorami tegoż życia są. Trudno pod tą nawałą nie zwątpić w samych siebie. Jak głosi obiegowa mądrość, gdyby nie Facebook, każdy z nas myślałby, że ma szczęśliwe życie.

Ale taka jest właśnie prawda – powiedzą stoicy – każdy ma szczęśliwe życie… cała sztuka, żeby o nim umieć nie zapomnieć. To jest jeden z podstawowych dogmatów stoicyzmu: możesz być szczęśliwym tu i teraz, a jeśli nie jesteś, to znaczy, że coś robisz źle. U stoików sprawa jest prosta: jeśli czujemy się źle, to jest definitywny znak, że musimy przekalibrować swoje myślenie. A w dzisiejszych czasach to przekalibrowanie dotyczy w znacznej mierze tego, jak używamy Facebooka. Jak to zrobić?

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wchodzimy na Facebooka i bum: jeden znajomy chwali się nowiutkim samochodem, druga znajoma weselem na trzysta osób, a ktoś jeszcze inny fotkami z Laosu. A my siedzimy, bębnimy palcami w pusty stół, a deszcz bębni w szyby. Jak o tym myśleć? Stoicy oczywiście nie uważają ani sukcesów materialnych, ani społeczno-towarzyskich, ani egzotycznych podróży za rzeczy wartościowe same w sobie (a już szczególnie nie uważają, że warto się nimi chwalić). Niemniej, trzeba tu uważać na łatwą a śliską pułapkę: nie zaczynajmy wmawiać sobie i innym, że sukcesy tamtych są bezwartościowe. Tanie umniejszactwo, analizowanie, że samochód w leasingu, wesele po kosztach, a Laos jest passé, nie doprowadzi nas do żadnego stoicyzmu, a najwyżej do resentymentu i małostkowości… których właśnie stoicy radzą unikać.

Drogą stoika nie jest kwestionować czyjkolwiek sukces na którejkolwiek skali, ale dobrze przemyśleć wartości na tych skalach. Nie jest w końcu od nas zależne, kto i jak wysoko wspiął się na którą drabinę. Od nas jednak zależy, którą z tych drabin uznamy za ważną i istotną. Nikt i nic na świecie nie zmusi nas do tego, byśmy uznali bajeranckie samochody, weselne spędy czy peregrynacje po końcu świata za rzeczy wartościowe i ważne dla nas osobiście. To my sami ustalamy, którą z życiowych skal uznamy za trafną i wiążącą dla nas. I to jest właśnie stoicyzm: autonomiczna decyzja o tym, w co inwestujemy naszą energię, wysiłek i myślenie. I mamy oczywiście pełne prawo nie inwestować ich ani w samochody, ani w weselne sztampy, ani w podróże, które są nie dla nas. A gdy tak zrobimy, nasz newsfeedowy smutek się rozwieje – bo czemu mielibyśmy się martwić czymś, do czego nie aspirujemy?

Czytaj również:

Nauka cynika Nauka cynika
i
ilustracja: domena publiczna via Wikipedia, opracowanie graficzne: redakcja „Przekroju”
Pogoda ducha

Nauka cynika

Adam Aduszkiewicz

Gdy chuligani zniszczyli beczkę Diogenesa, Ateńczycy sprawili mu nową. Chociaż był dziwakiem, zwracał ich uwagę na coś ważnego, o czym sami nie umieli mówić.

Kiedy słyszymy ostrzeżenie, że ktoś jest „cyniczny”, mamy powody, by się go obawiać. Cynik, jeśli to nie leży w jego interesie, nie okaże nam wprost, że nas lekceważy. Może udawać, że wiele go z nami łączy, że nasze sprawy traktuje poważnie, sugerując tym samym, iż my także powinniśmy odnosić się tak do niego. Ale prędzej czy później boleśnie odczujemy, że taka osoba ma własny plan –  przewidujący korzyści tylko dla niej.

Czytaj dalej