Do kogo mówią naukowcy? Do kogo mówią naukowcy?
Przemyślenia

Do kogo mówią naukowcy?

Urszula Kaczorowska
Czyta się 5 minut

Globalne ocieplenie jest groźniejsze od koronawirusa. Jak mogę Was przekonać, że to prawda? Czy wystarczy, że powiem: jestem dziennikarką, dużo czytam, rozmawiam z naukowcami? Nie, to nie wystarczy.

Tak jak Wy, korzystam z Internetu. Codziennie dociera do mnie lawina sprzecznych informacji, których selekcja nie jest łatwa. Niezależnie od wykonywanego zawodu, wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy. Ulegamy trendom. Z każdej strony ktoś domaga się uwagi i twierdzi, że jego temat jest najważniejszy. Jak więc wybrać priorytet?

W filmie Można panikować występuje tylko jeden bohater, prof. Szymon Malinowski, dyrektor Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Opowiada głównie o sobie, nie o nauce: to ludzka twarz naukowca. Tego nam dziś bardzo potrzeba. Sporo dowiadujemy się o tym, przez co i kogo był kształtowany. Oglądamy nagrywane ręką ojca filmy z dzieciństwa, zwiedzamy ulicę w Radomiu, przy której mieszkał. Mimo młodego wieku („ciągle czekam na wnuki” – mówi bohater), zaprasza nas do kontemplacji. Jaki był świat, gdy się rodziliśmy, jak się zmieniał, jakim chcielibyśmy go zostawić po śmierci? To dość nietypowa narracja jak na palący temat zmian klimatycznych, ale w moim odczuciu udana.

Po obejrzeniu tego filmu rośnie we mnie nadzieja, że na poważnie podejmiemy w Polsce temat komunikacji naukowej. Czy jest ona zwykłym PR-em? Do kogo mówią naukowcy? Do czego starają się nas przekonać? Czas jest wyjątkowo sprzyjający, bo pandemia COVID-19 wymusza na naukowcach coraz częstsze mówienie „nie wiem”.

Prof. Szymon Malinowski występuje w filmie sam. Rozumiem zamysł twórców – to miała być jego osobista historia. Martwi mnie jednak, że przy okazji utrwala fałszywy stereotyp, iż odkrycia naukowe i dochodzenie do ważnych prawd to dzieło pojedynczych ludzi. Profesor wspomina – „W latach 80. nie słyszałem o globalnym ociepleniu. Wiedziałem, że jest taka teoria, ale tylko wybitni naukowcy wiedzieli, do czego to może doprowadzić”. Niestety, nie dowiadujemy się, kiedy i w jaki sposób naukowiec przekonał się, iż nie jest to tylko teoria. Co go pchnęło do aktywizmu na rzecz popularyzacji problemu zmian klimatycznych? To by była niezwykle ciekawa historia kumulacji wiedzy – widz miałby szansę zobaczyć, jak dużo musi się wydarzyć, by teoria naukowa stała się powszechnie obowiązującą wiedzą.

W filmie nikt o tym nie wspomina, ale w latach 80. prof. William Nordhaus, ekonomista, tworzył swoje pierwsze modele dotyczące wpływu zmian klimatu na PKB. 1,5 roku temu Nordhaus dostał Nagrodę Nobla m.in. za te modele, którymi do dziś posługuje się IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). Niespodzianka polega jednak na tym, że prof. Nordhaus głośno mówi, że PKB jest ważniejszy od zmian klimatycznych. Automatycznie nasuwa się pytanie: czy noblista może się mylić?

Otóż tak, nawet noblista może się mylić. Kiedy i w jakich okolicznościach? To my powinniśmy zacząć sobie wyjaśniać. Choćby po to, by pokazać, że zdobywanie wiedzy to jest niekończący się proces. Że nauka nie daje się zamknąć w jednej prawdzie absolutnej, że jest zbiorem danych określających prawdopodobieństwo zdarzenia. Im bardziej rośnie prawdopodobieństwo, tym mamy większą pewność. A ponieważ nad tematem zmian klimatycznych naukowcy pracują od dziesięcioleci, jesteśmy pewni, że bicie na alarm nie tylko jest właściwe, ale też mocno spóźnione.

Tak, przyznaję rację profesorowi Malinowskiemu – media mają swój udział w opóźnianiu rozprzestrzeniania się wiadomości o zmianach klimatu. Nie informujemy o całym procesie dochodzenia do odkrycia naukowego, my po prostu ogłaszamy odkrycie („Eureka!”). Ale naukowcy mają wiele wspólnego z dziennikarzami: wciąż jeszcze posługują się staroświecką metodą komunikacji sprzed ery cyfrowej, często przemawiają z pozycji wszechwiedzącego narratora. Taka postawa utrudnia przyznanie się do błędu i wymusza udawanie, że nic się nie stało.

Tymczasem wystarczy chwila surfowania w Internecie, by przekonać się, jaką wiedzą dysponują odbiorcy naszych komunikatów i jak bardzo brakuje interakcji, która jest przecież podstawowym budulcem więzi i zaufania. Przykład: 2 marca prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Jerzy Duszyński opublikował post w mediach społecznościowych, w którym znalazły się takie słowa: „Koronawirus SARS-CoV-2 jest bardzo zakaźny, ale daleko mu do zakaźności wirusów od dawna znanych ludzkości, takich jak wirus odry czy ospy wietrznej”. Dalej czytamy rady „czołowych polskich immunologów”, by nie osłabiać działania układu odpornościowego np. przez brak snu, nadmierne spożywanie alkoholu, palenie tytoniu, brak wysiłku fizycznego. Wśród zaleceń znalazły się: unikanie kontaktu ze zwierzętami oraz „przejście na dietę roślinną, a już w szczególności unikanie konsumpcji surowego mięsa i mleka”. Posypały się komentarze. Padały pytania o zasadność nagłego przejścia na wegetarianizm, a także o reakcję służb porządkowych na lotniskach na pierwszych przybyszy z Wuhan do Polski (eskortowało ich wojsko, lekarze przyjmowali w kosmicznych kombinezonach, a w szpitalach tworzono śluzy). Nikt z komentujących nie doczekał się odpowiedzi od autora. Wsparciem okazała się społeczność – ktoś napisał, że weterynarze gdzieś sprostowali wiadomość o unikaniu kontaktu ze zwierzętami, a samo przejście na wegetarianizm nie ma nic wspólnego z koronawirusem.

Oglądając film Można panikować, czułam się podobnie. Ciężko mi było się zorientować, do kogo prof. Szymon Malinowski kieruje swój apel. Padają z jego ust słowa: „ludzie są przekonani o tym, że wiedzą lepiej” i nie wyjaśnia, o jakich ludzi chodzi. Jednak największy zamęt w mojej głowie wywołał fragment, w którym profesor opisuje, jak zmienić społeczeństwo – „Największą siłą, nas ludzi, jest zrozumienie świata wokół i możliwość wybrania rządzących, którzy rozumieją też przyczyny i skutki ocieplenia. I wsparcie ich w działaniach na rzecz klimatu po to, żebyśmy zmienili społeczeństwo”. Czy ta kolejność działania jest właściwa? Jeśli społeczeństwo ma się zmienić pod wpływem lepszych polityków, to kto ma wybierać tych lepszych polityków? Naukowcy? Aż się prosi o poświęcenie kilku słów aktywistom. Niestety, prof. Malinowski o nich nie wspomina.

Do złudzenia przypomina mi to sytuację sprzed roku, kiedy brałam udział w spotkaniu przedstawicieli 64 europejskich uniwersytetów w Porto. Grupa naukowców nauk przyrodniczych dyskutowała nad sposobami promocji oraz komunikacji teorii ewolucji. Zadałam na forum pytanie: ale co właściwie chcecie komunikować – biografię Darwina czy może fakt, że ewolucja nie ma celu? W swoich rozważaniach próbowałam dowieść, że nie wystarczy mówić „jak jest” i „edukować”. W teorii „brak celu ewolucyjnego” brzmi zrozumiale dla biologa, ale przecież konstrukcja psychologiczna człowieka każe sobie stawiać w życiu cele. Wyobraźmy sobie, jak łatwo teorię ewolucji wykorzystać przeciw walce o zmniejszenie skutków zmian klimatu. Bo skoro ewolucja nie ma celu, to po co ratować planetę?

Potrzebujemy poważnej, akademickiej debaty o nauce. Komunikacja naukowa nie może być sprowadzona do czystego PR-u i podziału na tych, którzy rozumieją wszystko, i na tych, którzy nie rozumieją nic. Innymi słowy: na elitę i na ciemny lud. Komunikacja to tworzenie dobrej relacji ze społeczeństwem, które też jest źródłem wiedzy. Chcieliśmy o tym wszystkim porozmawiać podczas spotkania przedstawicieli Wydziału Komunikacji Naukowej Imperial College London z reprezentantami polskich uczelni, ale przygotowania przerwała pandemia COVID-19.

Dobrze, że powstał film Można panikować, bo będzie krążył w sieci i przypominał nam – odpowiedzialnym za komunikację naukową – jak dużo jeszcze pracy nad sobą trzeba, by zdobyć zaufanie społeczeństwa. Partnerskie traktowanie i dialog to pierwszy krok do ratowania planety.


Cały film można obejrzeć w serwisie YouTube na kanale Ramsey United.

Czytaj również:

Produktywna panika Produktywna panika
Przemyślenia

Produktywna panika

Anna Tatarska

„Nie panikuj” wydaje się jednym z najpopularniejszych zwrotów XXI w., rzucanym machinalnie każdemu, kto wykazuje choćby śladowe oznaki niepokoju lub niepewności.

Panika jest postrzegana jako siła wywrotowa. Kojarzy się z chaosem, konfliktem, niebezpieczeństwem. Okazuje się jednak, że potrafi być także zjawiskiem pozytywnym. Warunek? Produktywność. Można panikować – jak głosi tytuł polskiego dokumentu – jeśli stanie się to silnikiem pozytywnej zmiany. Takie wnioski można wysnuć, obserwując Szymona Malinowskiego – głównego bohatera.

Czytaj dalej