Od Bukaresztu przez Teheran do Ułan Bator – wybieramy najciekawsze filmy z programu 2. edycji Eurazja Film Festival.
Sądzi się powszechnie, że to dwa różne światy, ale zdaniem części historyków nie należy rozdzielać ich na siłę. Zgodnie z tym, co mówią najstarsze mapy, Europa oraz Azja to jedność; składają się one w spójną całość. Jedność to oczywiście nie to samo, co jednolitość. Eurazję tworzą odmienne, a przy tym uzupełniające się siły.
Eurazja jest zagadką, którą cały czas próbujemy rozwikłać.
Granica między Europą i Azją wciąż jest przecież sprawą umowną – nie ma ściśle ustalonego porządku ani przebiegu. Ktoś w pewnym momencie zdecydował, że ciągnie się ona po linii Uralu, ale stopniowo, z upływem czasu ta granica zmieniała bieg, kształt i przesuwała się coraz dalej. Na początku naszej ery rzymski geograf Pomponiusz Mela za barierę dzielącą jedną część Eurazji od drugiej uznał naszą Wisłę.
A gdyby tak choć na chwilę zdarzyło się nam zapomnieć o siatkach i konturach zaznaczonych na mapach? Gdyby człowiek uwierzył, że żadnych granic tak naprawdę nie ma?
Przed nami 2. edycja Eurazja Film Festival – organizatorzy zapraszają od 9 do 15 grudnia do warszawskiej Kinoteki. Specjalnie dla czytelniczek i czytelników „Przekroju” wybraliśmy kilka tytułów z tegorocznego programu, które pozwolą nam lepiej zrozumieć problemy i załamania wewnętrzne krajów położonych na zachód i wschód od Uralu. A zwłaszcza łączące je pokrewieństwo.
Gdybym tylko mógł zapaść w sen zimowy, reż. Zoljargal Purevdash
Doścignąć marzenia o lepszym życiu chce Ulzii ‒ maturzysta, laureat szkolnej olimpiady, mieszkający w jurcie na obrzeżach Ułan Bator. Nie ma drugiego takiego w klasie, który byłby sumienniejszym uczniem, który bardziej łaknąłby możliwości społecznego awansu. „Tokyo University, Nagoya University, Harvard, Massachusetts Institute of Technology” – wylicza Ulzii, stojąc przed mapą najlepszych światowych akademii. Dla tego chłopaka wszystkie drogi stoją otworem. To wcale nie znaczy, że się uda.
Pewnego dnia matka oznajmia, że jedzie za pracą na wieś. Ulzii zostaje sam z młodszym rodzeństwem. Obok nauki pojawia się odpowiedzialność za siostrę i brata – chłopiec musi opuścić swój dziecięcy świat i przejść przyspieszony kurs z samodzielności. Trudno jednak pogodzić te dwie rolę: dziecka i opiekuna, pilnego ucznia i żywiciela rodziny. Przynależność do dwóch światów jest niemożliwa. Gdybym tylko mógł zapaść w sen zimowy to pełen emocji i goryczy obraz dzieci, które nie miały szans na życie w bezpiecznym, dającym ciepło domu. Ale też wypowiedź na temat nadziei. Nadziei, która tli się mimo wszystko.
Nieskończone granice, reż. Abbas Amini
Różne słowniki różnie definiują słowo „granica”, ale w oczy rzuca się pewna prawidłowość – zawsze jest tam mowa o liniach i miarach, nigdy o ludziach. Doświadczenie uchodźstwa ma w filmie Abbasa Aminiego rozmaite oblicza, jednak w każdym przypadku jest podyktowana tym samym: geopolityką, zaszłościami historycznymi, doktrynami państwa i Kościoła.
Do człowieka, który musi opuścić dom, takie gadanie ani trochę nie trafia.
Ahmad, nauczyciel z Teheranu, został przesiedlony z centrum na peryferie – z powodów politycznych trafił na wygnanie do odległej wioski przy granicy z Afganistanem. Z Kabulu, do którego zbliżają się wojska talibów, w kierunku Iranu ucieka właśnie tysiące cywilów.
– Przed talibami to Pasztuni atakowali nasze domy dzień i noc. A przecież wyznajemy tę samą religię. Dla nas nie ma różnicy. Dla nich, z jakiegoś powodu, jest. […] A my nie mamy ani siły, ani umiejętności prowadzenia wojen – mówi Afgańczyk, który ucieka z kraju.
Film Aminiego to opowieść o tym, że granice zazwyczaj dzielą, ale czasem też łączą. Ahmad czuje się w obowiązku, by świadczyć pomoc: organizuje leki i najpotrzebniejsze rzeczy; postanawia ocalić młodą parę, która ukrywa zakazaną miłość. Jednak największe zmiany dokonują się w klasie szkolnej. Jego rola, jako nauczyciela, polega na przekazywaniu dzieciom miłości do życia oraz innych ludzi. Ahmad silnie wierzy, że szkoła może uczynić kogoś lepszym człowiekiem, pomóc w kształtowaniu wrażliwszego stosunku do świata.
Obciążeni, reż. Amr Gamal
Wolność do swoich wyborów jest również tematem filmu Amra Gamala. Rok 2019, trwa wojna domowa w Jemenie, miasto Aden staje się celem zamachów. Ludzie żyją w zupełnej biedzie, czasem nie mają prądu i wody. Są wśród nich Isra’a i Ahmed, rodzice trójki dzieci. Z powodu wojny ojciec przerzuca się z pracy w mediach na taryfę. Gdy dowiaduje się o kolejnym dziecku, Ahmed mówi stanowczo: wystarczy. Nie będą mieli za co przeżyć i nakarmić wszystkich. Ciążę, która spotyka ich rodzinę nagle, niespodziewanie, trzeba usunąć.
Chociaż w Jemenie aborcja jest legalna, to wciąż jest społecznym tabu. Isra’a i Ahmed na każdym kroku słyszą, że dziecko zawsze jest błogosławieństwem, bez względu na trudności. Aborcja jest natomiast powodem do wstydu; rodzina, która się na to decyduje, okrywa się hańbą. „Nie zabijajcie swoich dzieci z obawy przed niedostatkiem” ‒ mówi Koran. Ahmed odpowiada: „Kiedy błogosławieństwo jest zbyt duże, by sobie z nim poradzić, staje się nieszczęściem”.
Gamal nie wyróżnia ani jednego, ani drugiego spojrzenia. Pokazuje raczej poziom skomplikowania tych wyborów. Dla wielu jemeńskich rodzin ciąża wiąże się nie tylko z niepewnością, lecz także jest walką z presją obyczajów i całego otoczenia, z moralnymi rozterkami; z poczuciem odpowiedzialności za opiekę i edukację pozostałych dzieci. W wywiadach reżyser powtarza, że aborcja w filmie jest metaforą czegoś większego – upadku kraju w następstwie wojny. Symbolem niespełnionych nadziei oraz marzeń Jemeńczyków o godnym życiu.
Pomiędzy rewolucjami, reż. Vlad Petri
Rumunia oraz Iran to, wydawałoby się, dwa odległe kraje, dwa odrębne światy. A jednak równie wiele je łączy, jak dzieli. Na przełomie lat 1978 i 1979 doszło do antyrządowych protestów w Teheranie, które obaliły rządy szacha Rezy Pahlawiego. Dekadę później na ulice Bukaresztu też wyjdą ludzie; upadnie reżim Nicolae Ceaușescu.
„Wojna to przede wszystkim morderstwo, a poza tym – normalne życie” – pisała Swietłana Aleksijewicz. Szukając wokół tego, co małe, znajome, trafiała zwykle na wspomnienia zwyczajnego człowieka wrzuconego w wir wielkiej historii. Vlad Petri znalazł w aktach rumuńskich służb bezpieczeństwa podobne opowieści.
Na ich podstawie powstała historia Marii i Zahry ‒ przyjaciółek, które studiowały razem w Bukareszcie na wydziale medycznym. Były sobie szczególnie bliskie, wręcz nierozłączne. Zahra, z pochodzenia Iranka, postanawia wrócić do Teheranu, tuż przed wybuchem irańskiej rewolucji. Maria zostaje w kraju. Dystans okaże się egzaminem z przyjaźni.
Bohaterki wymieniają listy; piszą do siebie o rzeczach przyziemnych, codziennych: o odkrywaniu dla siebie sensu mimo ograniczeń narzucanych przez reżim, o tęsknocie za sobą. Pomiędzy rewolucjami, dokument powstały na bazie materiałów archiwalnych, to niesłychany portret podwójny, świadectwo przyjaźni i miłości – na odległość, ale też na całe życie.
Ziemskie wersety, reż. Ali Asgari, Alireza Khatami
Przychodzi mężczyzna do urzędu, żeby zgłosić narodziny dziecka. Urzędnik pyta o imię, po chwili wychyla się przez okienko i ze zdziwieniem pyta:
– Mówisz poważnie? Nie możesz wybrać takiego imienia!
– Dlaczego nie?
– Bo „David” to nie jest irańskie imię! Dasz swojemu synowi zachodnie imię?!
Albo taka sytuacja:
– Dlaczego muszę to nosić? – dziewczynka pyta mamę.
– Bo takie są zasady, kochanie. Jeśli zobaczą choć odrobinę czerwonego koloru, wyrzucą cię ze szkoły! I pamiętaj: twoje włosy muszą być całkowicie zakryte.
Mała Selena do sklepu weszła w dżinsach i wesołej bluzie z Myszką Miki. Wychodzi w szaroburej, zwisającej do ziemi chuście, która całkowicie zasłania ciało.
Najnowszy film Alego Asgariego i Alirezy Khatamiego składa się w całości z takich pozornych epizodów. Sceny toczące się w urzędach, podczas zakupów, rozmów kwalifikacyjnych i egzaminów na prawo jazdy ujawniają absurd codziennej egzystencji mieszkańców Teheranu. Twórców nie interesuje przemoc brutalnie dosłowna, bezwzględne szykany czy represje, lecz codzienne, fundowane obywatelom po cichu upokorzenia. Opresja jest więc zakamuflowana – kryje się w rutynie, w sytuacjach zupełnie błahych. Ziemskie wersety są opowieścią o prawie do swoich wyborów, do swobody bycia sobą. Albo jego braku.