
W listopadzie 1893 r. Warszawę odwiedziła Eusapia Palladino, słynne medium spirytystyczne. Przez kilka miesięcy Włoszka prowadziła seanse spirytystyczne, w których uczestniczył m.in. Bolesław Prus. Przedstawiamy dwa teksty jego autorstwa, zainspirowane tamtymi wydarzeniami.
Fragmenty pochodzą z najnowszej edycji krytycznej Pism wszystkich wydanej przez Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza i Wydawnictwo Episteme.
I
Pierwszy raz o tej dziwnej kobiecie usłyszałem w następujących warunkach: byłem u Ochorowicza, z wizytą przyjacielską. Podobne uroczystości między nami odbywają się zwykle w ten sposób, że ja, siedząc z jednej strony biurka, przeglądam jakąś książkę, a on, obok lampy z abażurem, także przegląda książkę lub robi notatki.
Owego wieczora, mniej więcej w połowie wizyty, Ochorowicz, nie przerywając notatek, zapytał:
– Słyszałeś o Eusapii Palladino?
„Eupuorbia… Eucaliptus… Eusapia…” przemknęło mi przez myśl i z całą naiwnością odparłem:
– To, zdaje się, jakaś roślina?
– Gdzież tam. To jakieś medium, podobno bardzo silne.
– Cóż ono robi?
– Podnosi stoły, coś tam jeszcze pokazuje.
– A któż to widział?
– Lombroso, Richet…
– Powariowali – rzekłem.
– Diabli wiedzą – mruknął Ochorowicz.
I na tym się skończyło. Wracając do domu, robiłem gorzkie wyrzuty memu nieuctwu, które naraziło mnie na utożsamienie kobiety z rośliną.
W jakiś czas później ukazały się w „Kurierze Warszawskim” artykuły Hajoty [1] o Eusapii Palladino. Cuda robione przez medium wydawały mi się tak… śmiesznymi, żem nie zwrócił na nie uwagi. Wspomniałem zaś o nich w Kronice po to tylko, ażeby podkreślić „badania prowadzono przez mężów nauki”, którzy włazili pod stół, chwytali Eusapię za jedną lub obie nogi, a wszystko to „bez światła”.
W ogóle mam umysł nieharmonizujący z cudownościami, a raczej znam tylko dwa cuda: gwiaździste niebo