Dokładnie sto lat temu z lwowskiego Dworca Głównego w kierunku Warszawy wyruszył nocny pociąg pospieszny z przedziałami sypialnymi o nazwie „Żalny”. Pociąg nigdy nie dojechał do Przemyśla, a jego zaginięcie (po raz ostatni widziany był na stacji w Brzuchowicach) pozostaje jedną z największych zagadek w historii polskiego kolejnictwa. Udało nam się dotrzeć do zaginionej listy pasażerów, którzy owego wieczora wsiedli do feralnego pociągu…
Liczymy na to, że lista wraz z informacjami dotyczącymi podróżujących – odtworzonymi na podstawie źródeł policyjnych, medycznych i literackich, a także fantazji autora – pozwoli z czasem odkryć prawdę o losie zaginionego pociągu. Zwraca uwagę fakt, że gros pasażerów to mężczyźni, a zdecydowana większość z nich pracowała niegdyś na kolei. Może czytelnikom „Przekroju” uda się zrekonstruować przebieg wydarzeń owej demonicznej nocy.
Lokomotywa (seria: 0, numer: ∞)
Grot Krzysztof – maszynista z przeszło 40-letnim stażem – nienagannym, jeśli nie liczyć krótkiego okresu, w którym po nasilających się objawach tachomanii (obsesji na punkcie szybkości), Grot doprowadził do spektakularnej katastrofy kolejowej. Wiadomo, że w młodości służył jako żołnierz w kampanii francusko-pruskiej (1871 r.). Stracił w niej brata, który zginął w końcowej fazie bitwy podczas zdobywania ostatniego przyczółku wroga. Jak wynika z zachowanej dokumentacji psychiatrycznej, z wydarzeniem tym związana była głęboka trauma i obsesja na punkcie wszelkich punktów docelowych („Grot nie cierpiał jakiejkolwiek mety”). Trauma ta następnie przerodziła się w swoistą nerwicę polegającą na opętaniu ideą nieskrępowanego niczym ruchu, przy jednoczesnej awersji do wszelkich przystanków i dróg powrotnych. Oba te uwarunkowania stanowiły naturalnie duże utrudnienie w pracy maszynisty pociągu. Jak zaświadcza jego psychoanalityk, ideałem Grota „była szalona jazda w linii prostej, bez zboczeń, bez obiegów, jazda opętana, bez tchu, bez postojów, wichrowy pęd maszyny w błękitniejącą mgłą dal, skrzydlata gońba w nieskończoność”. Po katastrofie zawieszony w obowiązkach, przez długi czas hospitalizowany, wrócił następnie do pracy, by na własne życzenie obsługiwać tylko najwolniejsze pociągi towarowe. [Maszynista Grot]
W lokomotywie oprócz maszynisty znajdował się najprawdopodobniej palacz Błażej Smutny (aka Błażej Niedorost), długoletni współpracownik Grota z czasów poprzedzających katastrofę. Kierownikiem pociągu był zaś Stanisław Żywiecki (vel Stanisław Mrówka) – emerytowany kierownik pociągów, również znajomy Grota sprzed lat. [Maszynista Grot]
Wagon nr 135, przedział konduktorski
Boroń Błażek – starszy konduktor, nałogowy palacz fajki, w przeszłości karany za częste utarczki z pasażerami. Szczególnie narzekał na podróżujących koleją komiwojażerów, których z nieznanych powodów zażarcie zwalczał (wyzywał ich od ziemskich pigmejów i oszustów, oskarżał o zabiegi przemysłowe, plugawe przetargi handlarzy). Przez niektórych kolegów uważany za bzika lub pomyleńca („Dla niego istniała kolej dla kolei, nie dla podróżnych”). Okaleczony w wyniku karambolu kolejowego pod Groniem. Badający go lekarze stwierdzili zespół urojeń i majaków, których treścią była postać olbrzymiego, półnagiego, umorusanego mężczyzny (palacza?), zwanego przez pacjenta Smoluchem. Smoluch, według Boronia, „tkwił w organizmie pociągu, przepajał sobą jego wieloczłonowy kościec, tłukł się niewidzialny w tłokach”. „Drzemał w duszy pociągu, był jego tajemnym potencjałem”, a „w momentach złych przeczuć wydzielał się, zgęszczał i przybierał ciało”. Stwierdzono też zaburzenia organoleptyczne: ciało Boronia, według pacjenta, wydzielało duszny odór, na który składał się zapach kopru włoskiego, swąd dymu i woń mazi. Postać Smolucha („bose dziwadło”) przemierzającego korytarz miał Boroń widzieć w swoim pociągu tuż przed wypadkiem pod Groniem. Po przymusowej medykalizacji wrócił do pracy; bez dalszych problemów.
Wagon nr 135, przedział 1
Szygoń Tadeusz – właściciel ziemski z Królestwa Polskiego pochodzący zapewne z Warszawy (potomek Cyganów?), hazardzista (brydż i konie). Dobrze znany służbom kolejowym (przez kolejarzy nazywany ironicznie „doskonałym podróżnym”), notoryczny gapowicz, wielokrotnie karany na najróżniejszych trasach europejskich. Podróżujący najczęściej w wagonie I klasy, często wysadzany z pociągu, a nawet aresztowany. Zapytany przez konduktora na trasie Wiedeń-Triest, dokąd jedzie, miał odpowiedzieć, że właściwie sam nie wie, gdzie wsiadł, dokąd zdąża i po co. „Muszę jechać naprzód; coś mnie pędzi. Wystaw pan bilet dokądkolwiek mu się podoba” – brzmiała odpowiedź. Poszukiwany w związku z tajemniczym morderstwem konduktora na trasie pociągu Continental z Paryża do Madrytu. Rysopis: silny, o herkulicznej budowie ciała, twarz starannie ogolona, podłużna, grymas zaciętości wkoło wąskich ust, odziany z reguły w żółty płaszcz, namiętny czytelnik (widziany z książką pt. Wichrowate linie), prawdopodobnie cierpiący na katalepsję. [Demon ruchu, Smoluch]
Wagon nr 135, przedział 2
W sąsiednim przedziale miejsca siedzące wykupili nieznani z imienia niegdysiejsi pracownicy stacji Przełęcz: starszy kontroler Trzpień, naczelnik stacji Haszczyc i kierownik Świta. Wyrzuceni z pracy dyscyplinarnie: jako powód podano wielokrotne zaniedbywanie obowiązków służbowych (urządzenie sobie „kasyna kolejowego” i „przytułku dla bezdomnych kawalerów” na bocznicy w starym wagonie pocztowym). Jak ustalono, po przejściu w stan spoczynku, cała trójka zarobkowała jako uliczny zespół o nazwie „Sygnaliści”, grając przeważnie w tramwajach, pociągach i na peronach podlwowskich stacji, skąd byli regularnie przepędzani przez służby. Z doniesień wynika, że tercet w dziwnym składzie instrumentalnym (cymbały, trójkąt i dzwonek) uprawiał eksperymentalną muzykę młoteczkową. Na kakofoniczny, męczący charakter tej muzyki wielokrotnie narzekali podróżni. [Sygnały]
Wagon nr 135, przedział 3
Kolejny przedział wykupiła inna zorganizowana grupka podróżnych, wśród których także znaleźli się dawni kolejarze: naczelnik Pomian, jego dawny asystent Sroka (blokmistrz), strażnik Grzela, blokowy Zdun i ślusarz Tuziak. Wszyscy związani w przeszłości ze stacją Dąbrowa, aktualnie zaś członkowie zespołu o nazwie „Zapamiętałe dzwonki”, w ramach którego w hali głównej lwowskiego dworca tworzyli widowiska muzyczno-wizualne (z użyciem semaforów, z predylekcją do koloru fioletowego). Ich największym szlagierem, miło wspominanym przez bywalców lwowskiego dworca, miał być utwór Wozy odbiegły. [Sygnały]
Wagon nr 135, przedział 4
W sąsiednim przedziale miejsce zajął nadinspektor Turner – emerytowany specjalista w zakresie katastrof kolejowych, legenda detektywistyki kolejowej (tzw. kolejowe archiwum X). Świadkowie opisują go jako wysokiego, szczupłego jegomościa ze zmrużonymi złośliwie oczkami – obecnie w bardzo podeszłym wieku. [Sygnały]
Wszystko wskazuje na to, że w przedziale z Turnerem jechało jeszcze dwóch podróżnych znanych tylko z nazwiska (Dziwota i Jaźwa), o których wiadomo jednak, że w przeszłości pracowali jako dróżnicy na linii Dąbrowa-Głaszów. Jak się okazuje, obaj byli podejrzani w jednej ze spraw prowadzonych przez nadinspektora (słynna sprawa fałszywych alarmów na stacji Dąbrowa). Do dziś niewyjaśniona, sprawa zakończyła się epicką katastrofą pod Głaszowem, w której oderwane od pociągu wagony nieszczęśliwym trafem wpadły na pociąg pospieszny jadący z naprzeciwka. [Sygnały]
7 sierpnia przedstawimy Państwu listę pasażerów z kolejnego wagonu "Żalnego"!