Ach, szalona wiosno, niech się budzi świat i niech się kręci poetyckie krosno! Tym razem przedstawiam jeden gatunek z importu (a konkretnie ze Szwecji) oraz dwa gatunki produkcji krajowej. Jak zwykle sporo absurdu, humoru, a także literackich odniesień.
Krokodystych
Pamiętacie Zemstę Aleksandra Fredry? Nawet jeśli pominęliście tę lekturę w szkole, na pewno obił się Wam o uszy fragment: „Jeśli nie chcesz mojej zguby,/Krokodyla daj mi, luby”. Z tego dystychu można stworzyć gatunek literacki, co zauważył Rafał Rosół w swojej książce Potrawa osłów greckich, czyli literatura nieco na opak (Mamiko, 2016). Nazwijmy tę formę krokodystych. Bo przecież uczucie, którym nieszczęsny Papkin pałał do Klary Raptusiewiczówny, znamy i doskonale rozumiemy. Ileż to podobnych relacji widzieliśmy w życiu. Ba, być może podobne dialogi znamy nawet z autopsji! Ale, ale, przejdźmy do reguł. Jeśli gatunek ma mieć ręce i nogi, musi nawiązywać budową do oryginału. Liczba wersów: dwa, liczba sylab w wersie: osiem (wiem, wiem, metrum banalne, ale z pretensjami proszę do Fredry), bohater konieczny: zwierzę. Jeśli jednak złamiecie którąkolwiek z zasad, zaręczam, że autor Zemsty nie będzie miał Wam tego za złe.
Jeśli nie chcesz, bym miał chandrę,
daj mi, luba, salamandrę.
Albo dasz mi, kotku, tura,
albo będzie awantura.
Chcesz, bym twój był, o, bogini?
Daj mi gnu. Lub lamborghini.
Nie chcesz, misiu, być rogaczem?
Kup mi strusia (albo daczę).
Chciałbyś zyskać me uznanie?
Wiedz, że marzę o pawianie.
Jeśli nie chcesz mieć problemów,
dostarcz mi, najdroższa, emu.
Przyjmę twoje oświadczyny,
tylko daj mi lwa, jedyny.
Jeśli nie chcesz, bym płakała,
wiedz o jednym: chcę ukwiała.
Alla barnen
Alla barnen (po szwedzku „Wszystkie dzieci”) to krótki humorystyczny utwór, który składa się z trzech wersów, przy czym tylko dwa ostatnie się rymują. Schemat jest taki: „Wszystkie dzieci [coś robią],/ale nie [tutaj imię],/[bo robi co innego]”. Przykład: „Alla barnen tittade in i mikrovågsugnen/utom Knut/han tittade ut” (w wolnym tłumaczeniu: „Wszystkie dzieci patrzą w mikrofalówkę,/ale nie Dorotka/ona patrzy ze środka”). Spróbujmy pobawić się tym gatunkiem.
Wszystkie dzieci ganiają za psem,
ale nie Antoni,
bo pies jego goni.
Wszystkie dzieci są smutne z powodu pandemii,
ale nie Eustachy,
on ma ubaw po pachy.
Wszystkie dzieci gardzą filmami dla dorosłych,
ale nie Ignacy,
on mówi, że cacy.
Wszystkie dzieci patrzą na drzewo,
ale nie Ada,
ona z niego spada.
Wszystkie dzieci nauczą się kiedyś przeklinać,
ale nie Zdzisia,
ona nauczyła się dzisiaj.
Wszystkie dzieci wracają z dworu,
ale nie Pola,
ona wraca z pola.
Wszystkie dzieci wzdychają „ach…”,
ale nie Lech,
on wzdycha „ech…”.
Wszystkie dzieci mówią, że zupka była dobra,
ale nie Fryderyk,
on jest bowiem szczery.
Ostałka
Na pewno znane są Wam słynne słowa Chochoła z Wesela Stanisława Wyspiańskiego skierowane do Jaśka: „Miałeś, chamie, złoty róg,/miałeś, chamie, czapkę z piór:/czapkę wicher niesie,/róg huka po lesie,/ostał ci się ino sznur”. Niechaj ten wdzięczny pięciowiersz, mający zresztą strukturę limeryku, stanie się wzorcem dla nowego gatunku, który proponuję nazwać ostałką. Zasady jak przy limeryku właśnie, lecz dodatkowo musi się pojawić adresat – cham – a zawarta w utworze historia powinna opisywać coś, co ów cham miał, ale utracił, zaprzepaścił, postradał. Bawcie się gatunkiem i miejcie ograniczone zaufanie do reguł.
Ostałka ekologiczna
Miałeś, chamie, piękny klon,
lecz mu rzekłeś, chamie, „won”:
klon ścięła siekiera,
tę wzięła cholera,
ostał ci się ino trzon.
Ostałka jazzowa
Grałeś, chamie, świetny jazz,
grałeś, chamie, w dis i w des:
dis się zmieszał z cesem,
cis hasa po desie,
ostał ci się ino es.
Ostałka hiphopowa
Słuchaj, chamie, słuchaj tego bitu,
trochę prawdy jest w nim, trochę kitu,
miałeś złoty majk i szacunek na mieście,
miałeś czapkę, ziomków, hip-hop, całą resztę,
lecz dziś, chamie, nie liczysz się ty tu.