
Motto: „Niech Maciek lepiej opowie, jak robił mi sceny zazdrości o Demirskiego i mówił, że weszłam do teatru na Pawła plecach! Ja mu niby wybaczyłam, ale nie do końca. Jak uklęknie przede mną i powie: »Wybacz, królowo!«, to może wtedy puszczę wszystko w niepamięć” (Monika Strzępka, Byłam królową Tarnowa)
Wspomniany Maciek to nie ja, chociaż brzmi prawdopodobnie: też uwielbiam ich oboje, Strzępkę wraz z Demirskim, ale jego bardziej (wink, wink), mam cytaty z jego tekstów oprawione w ramkę, w korytarzu wiszą (prawda), jednakże nie o nim dzisiaj, o nim bowiem piszę zawsze, przynajmniej cytuję. Dziś Paweł Demirski będzie mężem żony, wybitnej artystki sceny, artystki w ogóle, która ma dziś prawo huknąć na niego jak kiedyś: „Paweł, to jest mój wywiad!” To jest jej portret – intronizacyjny. Bo to nie jest takie pewne, kto na czyich plecach wjechał.
Jak została Strzępką
Monika Strzępka wyrwała się ze wsi, a mnie wolno tak napisać i nikomu nie uchybić, bo swojego czasu zrobiłem to samo. Sam mąż jej to wypomina w nie-boskiej komedii: „Wyrwałaś się moja droga po tylu latach życia w bezsensownej sytuacji / I się mądrzysz”. Żeby się skądś wyrwać, trzeba wpierw stamtąd pochodzić – i nie chcieć tam zostać. Jeśliby została, nie miałaby pewnie szansy pracować w teatrze, chyba że w domu kultury. Pochodzenie tej artystki nie jest jakoś bardziej ważne niż, dla przykładu, korzenie rodzinne Klaty lub Iva van Hove, no ale zauważmy, że ona sama często podkreślała i w wywiadach, i w spektaklach, skąd przybyła na salony, sama sobie wytykała „niskie urodzenie”. Postanowiła zrobić z tego temat i punkt odniesienia.
Liceum najpierw w Tarnowie, a potem, od drugiej klasy, nowohucka szkoła średnia z klasą teatralną. Chciała zdawać do Filmówki, lecz na reżyserię wzięli ją w Warszawie, więc na teatralną. Nie byłaby sobą, Strzępką, gdyby coś