Kłamstwo staje się prawdą w Elsynorze Kłamstwo staje się prawdą w Elsynorze
i
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
Opowieści

Kłamstwo staje się prawdą w Elsynorze

Zuzanna Liszewska-Soloch
Czyta się 11 minut

O Hamlecie jako dążącym do sprawiedliwości i prawdy, który nie należy do tej części młodego pokolenia wycofującej się z publicznej debaty i polityki oraz o politykach i artystach, którzy przyczyniają się do mordowania kultury z reżyserką Mają Kleczewską i dramaturgiem Łukaszem Chotkowskim, przy okazji ich Hamleta w Teatrze Polskim w Poznaniu, rozmawia Zuzanna Liszewska.

Zuzanna Liszewska: Hamlet w Starej Rzeźni to spektakl, pozwalający każdemu widzowi wybrać, które z równolegle rozgrywających się scen i ścieżek dźwiękowych będzie śledził. Dlaczego zdecydowaliście się na taki eksperyment?

Maja Kleczewska: Nasz zamysł był taki, by każdy mógł być reżyserem spektaklu. Większość widzów zna historię Hamleta. Ciekawe jest właśnie uczestniczenie w opowieści, subiektywna, osobista percepcja. Myślę, że przyszedł czas na zredefiniowanie pojęcia widza w teatrze – czy jest tylko zanurzonym w mroku świadkiem rozgrywających się na scenie wydarzeń, czy może staje się współtwórcą, sam układa dramaturgię, kadruje ujęcia, decyduje o montażu scen, wybiera ścieżki dźwiękowe, jest w samym centrum wydarzeń, blisko postaci.

"Hamlet" w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

Łukasz Chotkowski: Hamlet jest próbą nowego synkretyzmu w sztuce. Razem ze Zbigniewem Liberą (autor scenografii), Marcinem Koszałką (reżyseria światła, autor zdjęć) i Cezarym Duchnowskim (muzyka) chcieliśmy, żeby to widz wybierał, czy chce podążać za muzyką, czy za hiperrealistyczną scenografią, czy za postaciami. Żeby każda z tych sztuk funkcjonowała na równorzędnych prawach. Widzowie nieustannie się dzielą. Jedni podążają za Hamletem, inni pozostają przy stole z Klaudiuszem oraz Gertrudą, jeszcze inni słuchają muzyki i oglądają działania performatywne Fortynbrasów (Kaya Kołodziejczyk, Flaunnette Mafa, Gamou Fall, Mandar Purandare), które przebiegają i wnikają w cały spektakl, by swoją kulminację uzyskać w finale.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Miałam wrażenie, że próbujecie całkowicie zanurzyć widza w tej historii. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do otwierania mnóstwa „okienek”, trudno nam skoncentrować się na jednym wątku, jesteśmy przebodźcowani…

MK: Odbiór spektaklu bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Obserwujemy widownię, która wcale nie jest zdystansowana, chce być blisko aktora, przeżywać emocje i uważnie śledzi tematy. Jest to spektakl dla widza żyjącego w świecie multitaskingu, wielokanałowości. Przy jednoczesnym zachowaniu czwartej ściany.

ŁCh: Jedynie Ofelia przełamuje na chwilę czwartą ścianę, bierze widzów na świadków swojego szaleństwa. Warta odnotowania jest fantastyczna reakcja najmłodszych widzów. Dzieci non stop się przemieszczają, podążają za emocjami, są blisko aktorów, jakby ktoś założył im okulary do gry VR. Czują się jak w grze komputerowej.

"Hamlet" w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

Skąd pomysł na międzynarodową obsadę, na to by zagrali ukraińscy aktorzy, aby Hamlet był Ukraińcem, a Gertruda – Alona Szostak – Rosjanką?

ŁCh: To ciekawe, że na zachodzie międzynarodowa obsada nikogo nie dziwi. Gdy wystawiliśmy Burzę w Deutsches Schauspielhause w Hamburgu, Ariela zagrała Sachiko Hara, japońska aktorka na co dzień związana z tamtejszą sceną. Po premierze jej narodowość nigdy nie była tematem recenzji. W Polsce udział Romana i innych aktorów, których korzenie sięgają poza Polskę i Europę, jest szeroko dyskutowany. Roman Lutskyi jest wybitnym aktorem, w 2018 r. został odznaczony nagrodą zasłużonych dla kultury ukraińskiej, gra w filmach i teatrze. Nie jest – jak pisał Witold Mrozek w „Gazecie Wyborczej” – gwiazdorem komedii romantycznych, a po prostu gwiazdą kina oraz teatru ukraińskiego, który przyszedł na casting do roli Hamleta i go wygrał. Oczywiście, może to komuś nie pasować, bo mniejszość ukraińska postrzegana jest w Polsce jako tania siła robocza, a nie jako wybitni aktorzy, artyści, z jakimi wspólnie i na jednakowych prawach możemy tworzyć. W przestrzeni Starej Rzeźni wszyscy są równi. Może właśnie dzięki temu ludzie szturmują kasy biletowe. Chcieliśmy stworzyć strefę wielokulturową, nawiązać w ten sposób także do tradycji Polski międzywojennej.

MK: Wciąż pojawia się to pytanie: co to znaczy, że Hamlet jest Ukraińcem? To po prostu znaczy tyle, że możemy tworzyć na partnerskich zasadach, korzystając z różnych doświadczeń, różnych kodów kulturowych, tradycji teatralnych. Chodziło nam o twórcze spotkanie odmiennych języków i kultur, oparte na wzajemnym szacunku. Zastanawialiśmy się oczywiście, czy dla młodych ludzi ten polsko-ukraińsko-rosyjski dialog nie będzie przeszkodą. Młodzi ludzie nie znają przecież rosyjskiego ani ukraińskiego, mimo że słyszą go w sklepie, w Uberze itp. Okazało się, że sztuka może przekraczać granice, jakie stwarzają bariery językowe, dzięki emocjom, które niesie.

Czy taka wielokulturowa, demokratyczna utopia w teatrze jest możliwa? Jak Wam się pracowało?

MK: Zespół Teatru Polskiego w Poznaniu okazał się bardzo otwarty, nie jest hierarchiczny i skostniały, wspaniale przyjął gościnnie występujących aktorów pochodzących z różnych części świata, mających różne korzenie. To była wspaniała przygoda.

"Hamlet" w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

Horacjo w interpretacji Michała Sikorskiego, świeżo upieczonego adepta sztuki aktorskiej, jest niezwykle realistycznie stylizowany na Stephena Hawkinga, to „mózg Elsynoru”, a zarazem osoba z porażeniem. Czy to był zabieg rzucający wyzwanie stereotypom – tym razem związanym z osobami niepełnosprawnymi? Dlaczego Horacjo ma zarejestrowany na urządzeniu elektronicznym głos ducha ojca Hamleta? Dlaczego to właśnie on, będący uosobieniem racjonalizmu i wiary w rozum, przynosi wieści z zaświatów, że ojciec Hamleta został zamordowany przez Klaudiusza?

MK: Na scenie zawsze jest problem z ukazaniem ducha. Nie chcieliśmy od razu lokować Hamleta w sferze szaleństwa, omamów czy pogłosek. Woleliśmy, żeby widz dobrze rozumiał jego motywacje oraz postępowanie. Dlatego zależało nam na jak najbardziej wiarygodnym dla współczesnego odbiorcy przekazie, na tym, by głos ojca był zapisany i przekazany właśnie przez „mózg Elsynoru”. Być może fizyka kwantowa doprowadzi nas kiedyś do sfery, która teraz pozostaje dla nas niedostępna.

ŁCh: To prawda, wielu widzów zastanawia się, czy Michał Sikorski, który w tym roku zrobił dyplom z Mają, nie jest osobą z porażeniem mózgowym. Nie spodziewaliśmy się tego. Myślę, że to właśnie hiperrealistyczne zbudowanie postaci przez aktorów pozwala widzom tak bardzo zanurzyć się w ten świat.

Czy postać Horacja jest również Waszym głosem w kwestii pracy z osobami z niepełnosprawnościami w teatrze?

MK: Dużo rozmawialiśmy o tym w czasie pracy nad spektaklem. Zastanawialiśmy się z Romanem Lutskyim, jak Hamlet ma traktować Horacego. Roman prezentował stanowisko, że Hamlet musi go traktować jak kogoś zdrowego i jak przyjaciela. Chcieliśmy uniknąć w tej relacji litowania się nad kimś, szukaliśmy partnerstwa i autentycznej więzi. Nigdy nie miałam okazji pracować z osobami chorymi, ale to mogłoby być bardzo ciekawe doświadczenie.

"Hamlet" w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

Ofelię w Waszym spektaklu gra 62-letnia aktorka Teresa Kwiatkowska.

ŁCh: Kobiety w pewnym wieku są wykluczone z miłości i pożądania, za które, tak jak Ofelia, płacą często ogromną cenę. Chcieliśmy upomnieć się o prawo do miłości osób po sześćdziesiątce, nasza Ofelia ma odwagę walczyć o siebie. Ale chcieliśmy też pokazać całkowitą samotność Hamleta. Wszyscy w Elsynorze wiedzą, kto zabił, a jednocześnie Hamlet bije głową w mur i nikt, nawet Ofelia, nie stoi po jego stronie.

MK: Chcieliśmy zerwać ze stereotypem zwiewnej, eterycznej Ofelii – dziewczynki, ofiary Hamleta. Być może Ofelia jest uwikłana w dworskie intrygi, być może już od dawna choruje i wymyśliła listy miłosne od Hamleta, być może wcale nie została uwiedziona oraz porzucona? A być może to on nią manipulował? Interpretacja Teresy Kwiatkowskiej jest wielowymiarowa, stanowi zagadkę, każdy może inaczej interpretować jej postać.

Słynna scena Pułapki na myszy – zdemaskowanie zabójstwa ojca w spektaklu przyjezdnych aktorów – nie robi na parze królewskiej w Waszym Hamlecie najmniejszego wrażenia…

ŁCh: Klaudiusz, choć na pierwszy rzut oka w niczym nie przypomina dyktatora, żywi pogardę dla jednostki, idzie w zaparte, nawet w konfrontacji z prawdą. Spektakl Pułapka na myszy, który pokazuje mu Hamlet, wyśmiewa, ignoruje. Taka postawa przypomina podejście współczesnych polityków, niezależnie od opcji. W Polsce politycy zarówno prawicowi, liberałowie, jak i lewicowi mają sztukę oraz artystów w pogardzie. Co robi Rafał Trzaskowski, gdy obejmuje urząd prezydenta miasta Warszawy? Od razu odcina pieniądze teatrom i to przy rekordowym budżecie, jakim w tym roku Warszawa dysponuje. A co robią artyści? Część z nich udowadnia współczesnej władzy, która wtrąca sztukę oraz artystów w ubóstwo i upodlenie, że świetnie sobie poradzi: że można wyprodukować spektakl za pięć złotych, bez stałego zespołu aktorskiego, który jest tradycją polskiego teatru, zagrać go jako event dwa razy i cześć. Władzy to na rękę. Przez takie działania, a także brak sprzeciwu na obecną politykę kulturalną Polski jesteśmy świadkami mordowania teatru artystycznego i w ogóle sztuki w Polsce.

"Hamlet" w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
„Hamlet” w Teatrze Polskim w Poznaniu, reż. Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

MK: Kłamstwo powtórzone sto razy przez Klaudiusza „Nie zabiłem mojego brata” staje się prawdą w Elsynorze. Klaudiusz, wykreowany przez Michała Kaletę, cały czas trzyma się swojego scenariusza. Nie ma ludzkiej siły, która zmusiłaby go, by przyznał się do zbrodni. Stryj Hamleta jest eleganckim, inteligentnym, wykształconym, znającym języki politykiem, otacza się albumami ze sztuką. Mimo to kłamstwo zamienił w cnotę, jest cynikiem, co innego deklaruje, co innego robi. Dobrze znamy fasadowe deklaracje polityków np. dotyczące wspierania kultury.

Czy Hamlet w interpretacji Romana Lutskyiego jest młodym człowiekiem próbującym przywrócić ład w Elsynorze? Człowiekiem, który w czasach kryzysu sumienia próbuje wskrzesić wartości pogardzane przez starsze pokolenie?

ŁCh: Hamlet w naszym spektaklu oczywiście dąży do sprawiedliwości i prawdy, nie jest jednak biernym intelektualistą w depresji, zajmującym się swoimi rozterkami. Nie należy do tej części młodego pokolenia, która biernie wycofuje się z publicznej debaty, z polityki, ze społeczeństwa. To Hamlet działający, któremu ostatecznie udaje się zburzyć haniebny świat Elsynoru, mimo że płaci za to utratą życia.

MK: Roman bardzo walczył o to, by jego Hamlet nie był delikatnym, bladym chłopcem, roztrząsającym filozoficzne dylematy. Od pierwszej sceny ma konkretny plan skonfrontowania Klaudiusza z prawdą. W momencie, kiedy okazuje się, że Klaudiusz i tak wszystkiemu zaprzecza, Hamlet traci poczucie sprawczości.

Udaje mu się jednak zburzyć dotychczasowy świat, a na jego gruzy wkracza Fortynbras, zbiorowy, który w Waszym spektaklu zwiastuje śmierć Europy…

ŁCh: Europa umiera od stu lat i nadal ma się całkiem dobrze… W kolejnym roku agonii Europy trzeba powtórzyć, po raz wtóry, że musimy otworzyć się na nowe, i to symbolizuje Fortynbras. Musimy to zrobić, bez strachu, bo strach napędza demony faszyzmu oraz ksenofobii. Szekspir dał Fortynbrasowi w swoim dramacie jedną, krótką i niezwykle ważną scenę, dlatego imię Fortynbras nieustannie pojawia się w trakcie rozwoju dramatu, dlatego w naszym spektaklu Fortynbrasy wciąż są na scenie. Scenę wejścia Fortynbrasa otwiera indyjska pieśń zwycięstwa, śpiewana w sanskrycie, która wskrzesza na nowo bohaterów, przedstawienie się zapętla i rozpoczyna od nowa.

MK: Dlatego Fortynbras – wielokulturowy chór towarzyszy postaciom z Hamleta i widzom przez cały spektakl. Mówi do nas słowami ze sztuki HamletMaszyna Heinera Mülera: „Byłem Hamletem”. Mówi również ustami Polki codziennie walczącej o swoją przynależność i tożsamość, której ojciec pochodzi z RPA: „Ta ziemia należy do mnie”. Hamlet jest naszym współczesnym mitem, granym nieustannie na wszystkich kontynentach, ale może być też początkiem czegoś nowego.

Maja Kleczewska:

Reżyserka teatralna, wykładowczyni Wydziału Reżyserii w warszawskiej Akademii Teatralnej. Absolwentka Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Reżyserowała w teatrach – m.in.: Narodowym Starym Teatrze w Krakowie (Sen nocy letniej wg Williama Shakespeare’a; Zbombardowanych Sarah Kane); Teatrze Narodowym (Fedrę wg Eurypidesa, Marata/Sade’a wg Petera Weissa, Oresteję wg Ajschylosa); Teatrze Polskim w Bydgoszczy (Płatonowa wg Czechowa, Babel, Podróż zimową, Cienie. Eurydyka mówi Elfriede Jelinek, Burzę wg Williama Shakespeare’a); Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu (Burzę wg Williama Shakespeare’a, Czekając na Barbarzyńców wg Coeetze), Teatrze Powszechnym w Warszawie (Szczury wg Hauptmanna, Wściekłość wg Jelinek, Bachantki wg Eurypidesa). Dybuk wg Anskiego w Teatrze Żydowskim w Warszawie, Pod Presją w Teatrze Śląskim i innych. Wielokrotnie nagradzana, m.in. Laurem Konrada w Katowicach (dwukrotnie), Paszportem „Polityki” (2006). Jej spektakle zdobywają liczne nagrody i goszczą na wielu festiwalach w Polsce oraz za granicą. W 2017 r. uhonorowana Srebrnym Lwem na La Biennale di Venezia. W 2018 r. otrzymała Nagrodę Konrada Swinarskiego oraz Grand Prix na Festiwalu Boska Komedia za reżyserię spektaklu Pod Presją.

Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel
Maja Kleczewska, zdjęcie: Magda Hueckel

Łukasz Chotkowski:

Absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej. Dramaturg, reżyser, autor sztuk teatralnych, rozmów z Elfriede Jelinek. W latach 2006-2014 główny dramaturg w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Dramaturg i współautor scenariuszy scenicznych spektakli Mai Kleczewskiej: Fedry wg Eurypidesa, Marata/Sade’a wg Petera Weissa, Orestei wg Ajschylosa, (Teatr Narodowy w Warszawie) Płatonowa wg Antoniego Czechowa, Babel, Podróży zimowej, Cienie. Eurydyka mówi wg Elfriede Jelinek, (Teatr Polski w Bydgoszczy) Wściekłości wg Elfriede Jelinek, Szczurów wg Gerharda Hauptmanna (Teatr Powszechny w Warszawie), Burzy wg Williama Szekspira, Czekając na Barbarzyńców wg Coeetze (Deutsches Schauspeilhause w Hamburgu), Dybuka wg Anskiego (Teatr Żydowski w Warszawie), Pod presją (Teatr Śląski) i innych. Za adaptację Sprawy Dantona w reżyserii Pawła Łysaka dostał nagrodę na festiwalu Klasyka Polska w Opolu. Reżyser spektakli m.in.: O zwierzętach wg Elfriede Jelinek (nagroda za debiut reżyserski na Festiwalu Prapremier), Nikt nie byłby mną lepiej. Koncert wg tekstu napisanego przez więźniarki, koprodukcji Strachu NIE MA Teatru Powszechnego/IAM i Kashba Theatre Calcuta i innych. Twórca instalacji: Fuga wg Paula Celana w Centrum Nauki Kopernik, RE//MIX Tkacze Castorfa, RE//MIX Marina Abramović: TERAZ, Arystokraci w Komunie Warszawa. Prowadził warsztaty teatralne m.in. w Delhi, Kalkucie, Lwowie. Jego spektakle zdobywają liczne nagrody i goszczą na wielu festiwalach w Polsce oraz za granicą. W 2018 r. wydał debiutancką prozę Męskość. Opowieść o uzależnieniu.

Łukasz Chotkowski, zdjęcie: Magda Hueckel
Łukasz Chotkowski, zdjęcie: Magda Hueckel

 

Czytaj również:

Josef Skupa i jego lalki Josef Skupa i jego lalki
i
Okładka z archiwum nr 215/1949 r.
Opowieści

Josef Skupa i jego lalki

Historia z okładki
Ida Świerkocka

Chociaż na okładce majowego „Przekroju” z 1949 r. widać tylko jednego z nich, ta historia ma w rzeczywistości trzech bohaterów.

Wszyscy jednak, nawet najwięksi bohaterowie muszą się kiedyś urodzić. W przypadku pierwszego z nich było tak: mroźną zimą 1892 r. pani Skupová pojechała odwiedzić męża, żandarma, jak zawsze stacjonującego poza domem. I w ten sposób – czy mogłoby być bardziej po czesku? – w skromnej restauracji w Strakonicach świat powitał Josifka Skupę.

Czytaj dalej