Ulf Stark, Anna Höglund, Chłopiec, dziewczynka i mur,
Tłum. Katarzyna Skalska
Zakamarki 2019
Rzadko trafiają się książki, które tak mocno i wyraźnie odwołują się do bieżących konfliktów politycznych. Tymczasem Ulf Stark, szwedzki autor książek dla dzieci, znany w Polsce z wierszyków o Cynamonie i Trusi, wymyślił fabułę, dla której kluczowy jest mur, jakim Izraelczycy odgradzają się od Palestyńczyków. Tytułowi bohaterowie to rodzeństwo, wysiedlone wraz z rodzicami z wiejskiego domu, skazane na mieszkanie w smętnych, rozpadających się barakach. Sulafa jest niepełnosprawna, jej brat – Adham – buduje dla niej drewniany wózek, którym wozi dziewczynkę pod mur. Ona jest poetką, uczy się czytać i pisać od emerytowanej nauczycielki, a on ćwiczy skok wzwyż, bo marzy o tym, że kiedyś przeskoczy mur.
Ta opowieść skonstruowana jest na zasadzie paraboli – bo czytać ją można na dwóch poziomach – jako dziecięce pragnienie marzenia, zatapiania się w magicznej, innej rzeczywistości. Adham i Sulafa spędzają czas w cieniu muru, w miejscu, gdzie nie dociera słońce, nic nie rośnie, można się bawić wyłącznie na klepisku. Towarzyszy im tylko bezdomny, brudny pies. Oboje jednak wykorzystują tę przestrzeń i to miejsce jako punkt odbicia, uciekają w marzenia, snują plany na przyszłość. A z drugiej strony to bardzo mocna, oskarżycielska historia polityczna, pokazująca, że prawdziwymi ofiarami konfliktów zbrojnych zawsze są dzieci, że najmocniej obrywają najsłabsi.
Adham wyrusza w nielegalną podróż za mur, gdy odkrywa, że nie uda mu się go nigdy przeskoczyć. Marzenia dziecięce zderzają się tutaj z bolesną rzeczywistością konfliktu, chłopiec ukrywa się na pace ciężarówki i przejeżdża w ten sposób przez punkt graniczny. Odwiedza dom, zrywa dla siostry pomarańczę i wraca z nią do nowego, ubogiego baraku. Nie są tutaj ważne przyczyny konfliktu politycznego ani jego przebieg, nie wiemy także, kto i po co buduje mur. Nie jest to ważne, bo liczy się właśnie opowieść paraboliczna, czyste oskarżenie tych, którzy są dorośli i mają władzę.
Katarzyna Ryrych, Lato na Rodos,
Nasza Księgarnia 2020
Rodos to nie egzotyczna, grecka wyspa, tylko ogródki działkowe, na których chłopcy spędzają wakacje. Wychodzą z domów, ponieważ budzą irytację rodziców, bo są inni – z upośledzeniami. Nie lubią być dotykani, nie lubią mówić albo każde zdanie zaczynają od charakterystycznego „uh-duh-duh”. Zaszywają się na końcu tych ogródków, w Dziczy, wśród dorosłych, których także dotknęło wykluczenie społeczne, bezdomnych, niesystemowych. To wśród nich znajdują prawdziwą rodzinę i akceptację.
Ryrych nie chce pokazać upośledzenia jako miłej i ubogacającej inności, po prostu przedstawia je jako inny wzór zachowań, nieobarczony żadnym znakiem wartościującym. Wchodzi głęboko w świat swoich bohaterów, rekonstruuje ich upodobania, sposób myślenia, wartości. Pisze, jak nudzi ich dogoterapia i inne zajęcia mające chłopców ucywilizować, wyciągnąć z bańki niepełnosprawności. Jak odczuwają przez skórę, że nie spełniają oczekiwań rodziców. A przede wszystkim zaś to, jak bardzo odrzuceni się czują z powodu swojej odmienności, jak szukają dla siebie jakiejś oazy, gdzie nie będą ciągle obciążeni oceniającym, ciężkim spojrzeniem.
Rodos ze swoimi zakamarkami, chaszczami i dziwacznymi mieszkańcami staje się dla nich oazą wolności także dlatego, że rządzi się innymi prawami – nie liczy się tu czas i produktywne jego spędzanie, sytuacja majątkowa nie ma znaczenia, zupełnie inaczej buduje się hierarchie i sojusze.
Te dwie książki, czytane razem, nie są wcale pięknymi opowieściami o dziecięcym świecie osobnym. To raczej oskarżenie dorosłych o to, że swoimi działaniami, przemocą i lekceważeniem spychają dzieci i wszystko, co uznają za inne i słabe, do świata marzeń, wyrzucają ich z rzeczywistości.