Podoba mi się aktualność Żmijowiska – powieści, której fabuła rozgrywa się latem nad jednym z polskich jezior i będącej skrojoną na miarę „książką na lato“. Jej bohaterami są żegnający swoją młodość i przełykający z piwem pierwsze duże rozczarowania letnicy – wielkomiejscy, chwilowo zajmujący przestrzeń, która dla lokalnych mieszkańców jest ojcowizną, adresem życiowej porażki albo kawałkiem ziemi, na której chcą zbić interes. Już samo miejsce – ośrodek złożony z domków, otoczony lasem – daje podwójny efekt odrealnienia, ale i kondensacji rzeczywistości. Wakacje to czas, w którym staramy się odpocząć od samych siebie, od tego, czym jest nasze życie. Jednak zmienia się on w seans trudnej konfrontacji z przyjaciółmi, katalizuje frustracje, odsłania spękane ideały.
To właśnie – różne rodzaje niespełnienia indywidualistów dobiegających czterdziestki – wydaje się kluczowym obiektem zainteresowania Wojciecha Chmielarza. To jego pokolenie, jego otoczenie – od niezupełnie gibkich już ojców, przez medialnych cwaniaków i kobiety, które zmagają się z mieszanką wyblakłych fantazji, potrzebą niezależności i koniecznością uznania realiów. Tacy jesteśmy – dojrzewające dzieci kapitalizmu i europejskości, spoglądające w lustro ze świadomością, że życie nie jest na zamówienie.
W literaturze o taką aktualność, wyczucie momentu społecznego (i atmosferycznego) wcale nie łatwo. Autorowi udało się coś, za co lubimy seriale w Netflixie: trafna metafora, która za rok czy dwa, w innym kontekście i innym powietrzu już by może nie zadziałała, ale świetnie pasuje do tu i teraz.
W dodatku motywem tajemniczym, wokół którego koncentruje się historia, jest zaginięcie dziecka, czym Chmielarz wpisuje się w żywy i aktualny trend. Po zaginionych kobietach w oknie i pociągu, to dzieci wydają się nowym elektryzującym motywem powieści anglosaskich, a także seriali, takich jak Trzynaście powodów czy Seven Types of Ambiguity, które – i z tym również świetnie radzi sobie Chmielarz – ukazują młodych bohaterów w złożonych konstelacjach relacji i emocji.
Nastoletnia Ada, której zniknięcie wyjaśni się dopiero na ostatniej stronie, jest dzieckiem nieplanowanym, niewyczekiwanym. Była wczesną wpadką, co w pokoleniu ludzi wszystko kontrolujących, pragnących świadomie kształtować swoje losy i spełniać marzenia w odpowiedniej kolejności (najpierw studia i kariera, podróż dookoła świata, dom na kredyt, dopiero potem ślub) wprowadziło jej rodziców w stan nieprzetrawionego napięcia. Bohaterami Chmielarza są ludzie, którzy przez lata próbują dorosnąć do ról, jakich sobie nie wybrali, nie zdążyli zapragnąć. Oraz ci, którzy cieszyli się swobodą, a mimo to mierzą się ze wszystkim, co poszło „nie tak”.
Lektura Żmijowiska daje rodzaj pewności – autor dobrze panuje nad układanką kryminalną, to jazda krętą drogą z doświadczonym kierowcą. Ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że dla Chmielarza tajemnica jest jedynie „metodą” na utrzymanie nas przy opowieści. Bardziej ciekawią go inne skryte podkłady – psychiczne i uczuciowe, które – tak bywa – krystalizują się pod postacią zbrodni. Autor zobowiązany do utrzymania zagadki nie może tych fascynacji w pełni rozwinąć. Do tego musiałby opuścić granice powieści gatunkowej. Żmijowisko wydaje się korytarzem do nowych możliwości tego pisarza. W tym sensie także wpisuje się w dojrzewanie generacji 30+, bo pokazuje, że koniec młodości to tylko próg. Dalej są inne pokoje.