
W Muzeum Miasta Łodzi możemy oglądać wystawę romskiej malarki i pisarki Ceiji Stojki. Jej twórczość jest jednym z najbardziej przejmujących świadectw Holokaustu. To pierwsza indywidualna wystawa artystki w Polsce.
Wspomnienie najwcześniejsze: ma pięć lat, jest ciepły marcowy poranek. Ojciec robi jej spódnicę z popsutego parasola. Na obrazach, na których odmalowała swoje dzieciństwo, często biorą górę chwile beztroski, a tych nie miała w sumie wiele.
Pierwsze płótno pokrywa gruba warstwa czerwonej, pomarańczowej i czarnej farby. To pole maków ciągnące się po horyzont.
Na drugim ‒ tłum ludzi. Kobiety pilnują dzieci, mężczyźni gonią bydło. Tabor rozbija się na polanie. Człowiek na pierwszym planie w jednej ręce niesie wiadro wody, a w drugiej słoneczniki. Rama obrazu, podobnie jak w przypadku innych dzieł, też jest pomalowana na kolorowo: czerwienią, złotem, żółcią.
Po latach w wierszu E Kamesgi Luludschi – the sunflower [Słonecznik] Ceija Stojka napisze: „Słonecznik to kwiat Romów / zapewnia pożywienie, jest życiem” [Jeśli nie wskazano inaczej, tłumaczenia cytatów pochodzą od autora tekstu – przyp. red.].


Płaszcz, sukienka, kamizelka
Całą rodziną żyją w drodze, ciągle się przenoszą. Każda z trzech sióstr i każdy z trzech braci ‒ jeśli wierzyć temu, co zapisała w pamiętniku ‒ rodzi się w innym miejscu, gdzieś w podróży.
Jeżdżą po kraju i handlują końmi. Starsi śpiewają przy jednym ognisku i opowiadają taborowe legendy. Dzieci biegają wokół namiotów, huśtają się na gałęziach. Zabawa trwa nieraz do świtu.
Narodziny Ceiji zbiegają się z okresem, w którym Adolf Hitler obejmuje władzę w Niemczech. Tamtego roku tata robi jej z parasola sukienkę, a wojska III Rzeszy anektują Austrię.
Nagle muzyka i tańce przepadają w mroku.
Ceija orientuje się, że nadeszły nowe czasy, gdy Niemcy każą Romom się osiedlić i nie ruszać z miejsca. Tabory zostają przerobione na drewniane domy. Ludzie uczą się przygotowywać jedzenie w piekarniku, nie na otwartym ogniu.

Wokół domu Ceiji wyrasta metalowy płot. Nic nie jest dozwolone, nikomu nie wolno ruszać się poza ogrodzenie. To nie mieści się w głowie, ale trudno jest dostać dzbanek mleka,