Marzę o legitymacji prasowej Marzę o legitymacji prasowej
i
Agata Jabłońska, zdjęcie z prywatnego archiwum
Przemyślenia

Marzę o legitymacji prasowej

Rozmowa z Agatą Jabłońską
Maciej Stroiński
Czyta się 13 minut

Z Agatą Jabłońską, poetką, historyczką sztuki, kociarą i matką Polką aktywistką, rozmawia Maciej Stroiński

Maciej Stroiński: To nie mógł być przypadek, że na ten wywiad umówiliśmy się na ulicy, a ściślej – na manifestacji. Miejsce naszego spotkania ciekawie się łączy z tytułem i tematem Twojego pierwszego tomu: Raport wojenny. Istnieją tak zwani „poeci frontowi”, war poets, i np. PJ Harvey tak sobie siebie wyobraziła, gdy nagrywała Let England Shake, a raczej – gdy pisała, bo na tej płycie pierwsze były słowa. Z jakiego frontu piszesz swoje wiersze?

Agata Jabłońska: Od wielu lat marzę o legitymacji prasowej. Używałabym jej do tego, do czego czasem służy mi profesja historyczki sztuki – do włażenia tam, gdzie inni nie wejdą. Tego najbardziej zazdroszczę znajomym reporterom i nieznajomym reporterkom. Co prawda piszę te słowa pod koniec listopada 2020, w momencie dziejowym, w którym skuteczność takiego rekwizytu została zakwestionowana (zatrzymanie Agaty Grzybowskiej podczas manifestacji pod MEN), ale i tak czasem fantazjuję o płynących z legitki przywilejach. Między innymi o szansie znalezienia się (choćby pozornie) poza konfliktem. Pogrążającym mnie nawykiem językowym jest bowiem opieranie wypowiedzi na konstrukcji „coś tam, coś tam, z drugiej strony coś tam”. To uciążliwe gmatwanie się i grzebanie w problemach nie służy określeniu frontu. Dodaj do tego nadpobudliwość, przez którą zamiast słuchać lub uczestniczyć „jak inne dzieci” – w wycieczkach, spotkaniach literackich, happeningach, wernisażach i demonstracjach – robię zdjęcia.

Jednym z obrazów, które ukształtowały mnie jako człowieka, jest Ziemia niczyja Danisa Tanovicia, film opowiadający o ludziach, którzy są dokładnie tam, gdzie ja „widzę siebie za pięć lat” (ściślej: sześć, tyle mi zostało do odchowania

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kultura jest jak ziemia: nie jest niczyją własnością Kultura jest jak ziemia: nie jest niczyją własnością
i
Jerzy Jarniewicz, fot. Justyna Bargielska
Przemyślenia

Kultura jest jak ziemia: nie jest niczyją własnością

Rozmowa z Jerzym Jarniewiczem
Maciej Stroiński

Maciej Stroiński: Od pięciu dni biegam na ulicę, żeby protestować (w tej sprawie, co wszyscy), i teraz już jestem zwyczajnie zmęczony. „Nie dam rady okupować wszystkiego”, że zacytuję swą studentkę aktywistkę. Potrzebuję odpocząć, by „zrozumieć, co przeżyłem”, jak z kolei by powiedziała zmarła niedawno Maria Janion. I właśnie nasza rozmowa to dobra okazja, by przemyśleć pewne rzeczy. W Buncie wizjonerów tłumaczysz, jak druga połowa lat 60. na trwałe zmieniła historię społeczną XX wieku. Czego nasi młodzi gniewni mogą się nauczyć od soixante-huitardów, od „myśli ’68”? Co wziąć sobie do serca, a jakich błędów więcej nie popełniać?

Jerzy Jarniewicz: Też biegam. Te tysiące gniewnych, młodych ludzi zrozumiały, że arogancja albo cynizm rządzących dotyka ich bezpośrednio, że może wtargnąć w ich życie, odbierając im podstawowe prawo, jakim jest decydowanie o własnym ciele i własnej przyszłości. Zbyt długo traktowano ich instrumentalnie jako element politycznej rozgrywki między szaleńcami u władzy. Dziś manifestują swoją podmiotowość: bo to te tłumy są państwem, a nie klika odklejonych od rzeczywistości polityków. Hasła, pod którymi demonstrują, niby rzecz marginalna, ale znacząca, to ich język, w którym ujawniają swoje emocje, swoją kreatywność i wyobraźnię, swój system odniesień. Zapisywane w rozmaitych poetykach mają jedną cechę wspólną – nie są hasłami kursującymi w sferze publicznej ani danym z góry „przekazem dnia”. Młodzi powiedzieli: dość! I, jeśli nie liczyć grup próbujących zbić na protestach partyjny interes, jest to czerwona kartka dla niemal całego establishmentu politycznego III RP. Tymczasem już widać próby przechwycenia tego buntu. Gdy czytam, że liberalny tygodnik „Polityka” już na okładce wita „rewolucję”, to chyba inaczej to słowo rozumiemy. A gdy dowiaduję się, że profesor uniwersytecki wzywa do przysyłania mu haseł z demonstracji, bo zamierza napisać o nich artykuł naukowy, to pytam: mansplaining? Znowu uprzywilejowany mężczyzna będzie wyjaśniał świat? Masz rację, trudno tu nie pomyśleć o latach 60. i o pokoleniu, które masowo zakwestionowało ówczesny ład. Ja jednak nie jestem pewien, czy uczestnicy obecnych protestów powinni się czegoś od tamtego pokolenia uczyć. Wierzę w historyczność każdego z dziejowych momentów, w to, że historia się nie powtarza, bo rozgrywa się w określonym „tu i teraz”. Pół wieku po roku ’68 jesteśmy gdzie indziej, żyjemy w innym świecie. Dzisiejsi gniewni mogą znaleźć w tamtej rewolcie źródło siły, mogą przejąć od ówczesnych ich wolę przeobrażania świata, ale byłoby źle, gdyby działaczom z tego okresu, jakkolwiek zasłużonym, pozwolili się pouczać. Przypomnę, że pokolenie lat 60. w zasadzie przegrało – kolejne dekady to była kontrofensywa konserwy, lata Reagana i Thatcher. Czym skończyła się tamta epoka? Jej czarna legenda odpowie: rzezią dokonaną przez bandę Mansona, zabójstwem na koncercie Stonesów w Altamont, serią śmierci ikonicznych postaci rocka, przeobrażeniem ruchów non-violence w organizacje terrorystyczne. Porażka, można powiedzieć. A jednak to tylko część prawdy. W innej perspektywie tamto pokolenie wygrało, bo świat dzisiejszy jest dzięki niemu sensowniejszy, bardziej, powiedziałbym, ludzki. Rewolucje, jak widać, mogą przegrać, ale w dłuższej perspektywie wygrywają, bo jednak przeobrażają świat. Warto o tym pamiętać. Zwróciłbym też uwagę na przekonanie uczestników tamtych wydarzeń, że oddolność ruchów wolnościowych jest wartością, o którą trzeba dbać. To były w większości ruchy niehierarchiczne, które nie powielały form organizacyjnych wrogich im instytucji opartych na autorytecie i podporządkowaniu.

Czytaj dalej