Między cmentarzem i supermarketem Między cmentarzem i supermarketem
Przemyślenia

Między cmentarzem i supermarketem

Marcin Orliński
Czyta się 3 minuty

Śpiewnik? Notes? Modlitewnik? Gdyby nie tytuł książki i nazwisko autora, trudno byłoby mi na pierwszy rzut oka rozstrzygnąć, z jakiego rodzaju publikacją mam do czynienia. Zwłaszcza, że złota czcionka na granatowym tle to także element rozpoznawczy eleganckich serii wydawniczych poświęconych klasyce. Świetlicki – tak wydany Świetlicki – mógłby przecież stanąć na jednej półce z Sienkiewiczem, Reymontem i Żeromskim. To ten rodzaj estetyki, która ma przede wszystkim podkreślać dekoracyjny charakter edycji. W sam raz nad kominek. Tak żeby odwiedzający salon goście nie mieli wątpliwości, że znaleźli się w domu, w którym kultywuje się tradycje patriotyczne. I w którym się czyta.

Ale to wszystko ironia, oprawa graficzna tomu jest bowiem artystycznym majstersztykiem. Na każdym kroku biele i czerwienie, jakby wyszarpnięte z polskiej flagi, a do tego wycinki („wycinki polskie”, jak czytamy na stronie tytułowej), czyli kolorowe, przepełnione gorzką ironią fotomontaże. Jarosław Kaczyński w słynnej patriotycznej pelerynie, świebodziński Chrystus otoczony banerami reklamowymi, a także wnętrze mieszkania, w którym obok portretu Jana Pawła II widać szalik kibica i plakaty z gołymi babami. Myślę, że każdy z tych kolaży można by oznaczyć hasztagiem #CałaPolskaNaJednymZdjęciu. A, jest jeszcze zakładka – kartka stylizowana na święte obrazki rozdawane przez księży podczas wizyt duszpasterskich. Jedna z Matek Boskich zamiast Dzieciątka Jezus trzyma w rękach ojca Tadeusza Rydzyka.

Na książkę składają się głównie wiersze z dotychczasowych tomów Marcina Świetlickiego, choć czytelnik znajdzie tu też 8 nowych utworów. Okrągłe 100 stron na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Jaki obraz naszego kraju wyłania się z tych wierszy? Coś między cmentarzem i supermarketem. Tutaj „wzorem mężczyzny jest ksiądz albo handlarz” (Pogo). Świetlicki nie pisze o polskości jako takiej – rozumianej jako pewien kulturowo-narodowy twór – bierze za to na warsztat polskie mity i wady narodowe, polską – nierzadko fasadową – religijność, polską wersję kapitalizmu, a także polską niechęć do wszystkiego, co obce. Narastają w Polsce nastroje ksenofobiczne? Poeta kontruje: „Z białymi wiąże mi się wiele przykrych historii, / innych ras nie spotykam” (Ówdzie).

Warto jednocześnie zaznaczyć, że podmiot liryczny nie utożsamia się ani z prawą, ani z lewą stroną sceny politycznej. Jest w tym rodzaj buntu, buntu totalnego, który obejmuje kolejne podsuwane przez kulturę porządki. Nie jestem ani tu, ani tam, nie przywłaszczycie mnie sobie – zdaje się mówić Świetlicki. Stawką jest zachowanie niezależności i indywidualności. Ironia okazuje się więc odpowiedzią na opresyjny charakter społecznych instytucji, które zagrażają wolności jednostki. Wśród nich jest również cokół, który zdążyli – lub próbują – zbudować poecie krytycy i czytelnicy: „wydaje im się, że mają swojego poetę. / A ja odczekuję ironiczną, gorzką chwilę, krzywię się / i triumfalnie zaprzeczam”.

Czy Świetlicki zgodziłby się z powyższymi diagnozami? Zapewne nie. Bo przecież każdy taki szkic to też rodzaj zawłaszczenia. Nie pozwalając, by poeta został unieruchomiony i zamknięty w określonych ramach, ostatniego zdania pozwolę sobie nie doko…

Czytaj również:

Nieczytwór Nieczytwór
i
ilustracja: Daniel Mróz; kolaż, archiwum „Przekroju” nr 483/1954
Rozmaitości

Nieczytwór

Marcin Orliński

Przeczytać wszystkie książki, które by się chciało? Marzenie! O tym, jak sobie radzić z dyskomfortem, który zna chyba każdy książkofil, mówi nowy gatunek literacki.

Echo głucho milczy, gdy w przepastne przestrzenie Internetu i bibliotek desperacko krzyczę: „Czy brytyjski poeta Justin Richardson (1900–1975) w ogóle istniał?”. Brak jakichkolwiek informacji na jego temat. Albo był więc kompletnie nieznanym autorem jednego wiersza, albo ktoś wymyślił to nazwisko wraz z okrągłymi datami urodzin i śmierci. Fikcyjne personalia to rzecz w literaturze powszechna. Niektórzy autorzy wymyślają sobie pseudonimy brzmiące jak prawdziwe nazwiska, a inni – zupełnie nieprawdopodobne. Aleksandra Głowackiego znamy tylko jako Bolesława Prusa, a Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu zdarzało się podpisywać na wiele sposobów: Mieczysław Zenon Trzciński, Il de Fons czy Karakuliambro. Ale do rzeczy (i zarazem od rzeczy!). Jedyny znaleziony przeze mnie utworek Richardsona to Take Heart, Illiterates (Odwagi, analfabeci). Stanisław Barańczak złagodził i rozbudował ten tytuł: Nie przejmować się brakiem oczytania w literaturze współczesnej!, a sam wiersz przełożył tak: „Długo mi serce żarła tajemna zgryzota: / »Nie czytałem Audena i T.S. Eliota!« / Lecz myśl ta pogodniejszy ma od paru chwil ton: / »Nie czytali ich również W. Szekspir i Milton!«”. Ramy gatunku: trzynastozgłoskowiec, cztery wersy, układ rymów: aabb. Oto kilka propozycji autorskich.

Czytaj dalej