Spośród ponad 1100 wydanych w Polsce w 2020 r. komiksów Łukasz Chmielewski wybrał 10 najlepszych. Są różne formalnie, stylistycznie i treściowo, ale łączy je jedno – wiwisekcja człowieka.
10. The Old Guard. Stara Gwardia. Otwarcie ognia (scen. Greg Rucka, rys. Leandro Fernández, kol. Daniela Miwa)
Stara gwardia to grupa wojowników, którzy od wieków walczą na różnych frantach. Nie są nieśmiertelni, ale zabici wielokrotnie wstają z martwych. W XX w. coraz trudniej zachować im anonimowość, w końcu wpadają w pułapkę. Pod warstwą wciągającej i zaskakującej fabularnie sensacji komiks zadaje fundamentalne pytania o człowieka. Po co żyć wiecznie? Czy dar może być przekleństwem? Ile czasu wystarczy, by zatrzeć twarze najbliższych? Ile warta jest przyjaźń? Odpowiedzi zawsze są gorzkie i bolą. Greg Rucka główną bohaterką historii o najemnikach czyni scytyjską wojowniczkę, która zachowuje się jak klasyczny samiec alfa. Ten prosty zabieg wnosi dużo świeżości i oryginalności do fabuły. Siłą komiksu są też świetnie napisane postaci drugoplanowe, których biogramy stają się przewrotną metaforą ludzkości.
9. Biały ptak (scen. i rys. R.J. Palacio, kol. Kelvin Czap)
Zaskakująco dobry album o Holokauście dla nastolatków. Fabuła jest fikcyjna, ale opowiada bardzo werystyczną historię francuskiej Żydówki, która przez rok ukrywała się w szopie rodziny jej kolegi z kościelnej szkoły. R.J. Palacio udało się uniknąć wszystkich możliwych mielizn fabularnych, tandetnego patosu i szantażu emocjonalnego, o które nie trudno przy historiach tego kalibru. Zaletą tego komiksu jest także i to, że nie skupia się wyłącznie na wojennym dramacie dziecka, pokazuje bardzo wiarygodnie i w sposób przemawiający do wyobraźni mechanizm prześladowania. Dzieci w szkole wyśmiewają się z kalekiego, biednego chłopca, ignorując go i poniżając. Główna bohaterka nawet nie zna jego imienia, choć siedzi z nim w jednej ławce. U Palacio mechanizmy przemocy są bardzo podobne, a prześladować można nie tylko jednostkę, ale także całe nacje. Dzięki temu zabiegowi komiks Biały ptak nabiera aktualnego wydźwięku, przestając być tylko makabryczną opowieścią z przeszłości.
8. Zabić drozda (scen. Fred Fordham, Harper Lee, rys. Fred Fordham)
Komiksowa adaptacja Zabić drozda Harper Lee. Za tym pomysłem stoi jej wnuczek Fred Fordham. Fabuła opowiada o fikcyjnym procesie z lat 30. XX w. w USA, w którym oskarżonym o gwałt białej dziewczyny jest czarnoskóry, niepełnosprawny mężczyzna. Z jednej strony opowieść skupia się na samym procesie, z drugiej pokazuje budowane wręcz z benedyktyńską szczegółowością tło społeczno-obyczajowe małomiasteczkowej społeczności. Fabuła potrafi zaskoczyć podejściem do kwestii płci, wychowania dzieci czy rasizmu, a także sugestywnie pokazać mentalność i zachowania zbiorowe. Oczywiście największą zaletą komiksu jest powieściowy pierwowzór, ale Fordhamowi udało się bardzo dobrze zaadaptować historię swojej babci do komiksowego medium. Jego wersja Zabić drozda jest wciągającą opowieścią o człowieczeństwie, narysowaną z wyczuciem i dość transparentnie, co pozwala oddać ducha powieści i nie odwraca uwagi od problematyki.
7. Skok (Molly Mendoza)
Komiks dla dzieci, który docenią w pełni rodzice. Nurkujący za zgubą w jeziorze chłopiec odbywa podróż przez dziwaczne krainy z poznanym stworkiem, by na końcu zaakceptować stratę, nauczyć się ufności wobec innych i stać się samodzielnym. Fabuła prosta i dość przewidywalna, ale jest wystarczającym szkieletem dla samej siebie jako koncepcji i świetnej warstwy graficznej. Molly Mendoza wysyła bohaterów przez najdziwniejsze krainy, od koszmarów, przez narkotyczne wizje, po alternatywne rzeczywistości, za każdym razem używając innego stylu. Plansze zaskakują dynamiką i rozwiązaniami formalnymi. Równie ciekawa jest kreacja świata i języka. Punkt wyjścia to postapokaliptyczna rzeczywistość. Bohaterowie używają wyłącznie rodzaju nijakiego („zrobiłom”), zacierając nie tylko różnice między płciami, ale także pomiędzy dorosłym a dzieckiem i ludźmi a stworkami. Taki zabieg pozwala spojrzeć na człowieka bez bagażu cywilizacyjnego i dzięki temu dostrzec istotę człowieczeństwa.
6. Koniec lipca (Maria Rostocka)
Maria Rostocka nie tylko jest świetna warsztatowo, ale potrafi też werystycznie opowiedzieć o zwykłych ludziach i ich problemach. W małomiasteczkowych realiach Końca lipca sugestywnie pokazuje wyobcowanie i potrzebę bliskości, niezrozumienie i potrzebę akceptacji. Konstrukcja fabuły nie ma wyraźnego początku ani końca, to krótkie spojrzenie przez lupę na polską rodzinę, rozbitą, pokiereszowaną, toksyczną, chcącą jednak jakoś poskładać wszystko do kupy. Malarskie kadry Rostockiej odrealniają ten naturalistyczny dramat, a stonowane kolory podkreślają jej zwykłość i kontrastują z wybuchami emocji i tragediami bohaterów. Choć podeście artystki sprawia wrażenie voyeurystycznego, to w gruncie rzeczy jest raportem z oblężonej twierdzy. Ta opowieść jest na tyle sugestywna i uniwersalna, że poruszy każdego czytelnika niezależnie od płci, statusu społecznego czy narodowości. Właśnie takich komiksów polskich autorów brakuje.
5. Sapiens. Narodziny ludzkości (scen. Yuval Noah Harari, David Vandermeulen, rys. Daniel Casanave)
Komiksowa wersja bestsellera Sapiens. Od zwierząt do bogów autorstwa Yuvala Noaha Harariego. David Vandermeulen (scenariusz) i Daniel Casanave (rysunki) zrobili bohaterem albumu właśnie izraelskiego naukowca, który zawiłości swojej teorii o pochodzeniu człowieka i jego rozwoju tłumaczy nastoletniej siostrzenicy. Dzięki temu prostemu zabiegowi wykład Harariego nie jest akademickim werbalizmem, a konkretną i przystępnie podaną wiedzą, której odbiorcami mogą być już nastolatki. Koncepcje Harariego o homo sapiens i roli tych zwierząt w globalnym ekosystemie pozwalają z zewnątrz spojrzeć na współczesnego człowieka czy systemy religijne, polityczne i tożsamościowe, jakie wykształcił. Komiks czyta się niemalże jak przygodową sensację, ponieważ naukowe wywody zostały zaadoptowane w ciekawą, wciągającą i różnorodną formalnie opowieść o drodze na szczyt łańcucha pokarmowego.
4. Sabrina (Nick Drnaso)
Pierwszy komiks w historii z Nagrodą Bookera. Trudno o lepszą rekomendację. Sabrina Nicka Drnaso to przewrotna opowieść o współczesności. Punktem wyjścia jest morderstwo młodej kobiety, które z prywatnej tragedii i trudnej do wytłumaczenia psychologicznie zbrodni staje się bytem medialnym realnie oddziałującym na opinię publiczną i społeczeństwo. Drnaso bardzo ciekawie zestawia ze sobą dwie tragedie: zamordowanej dziewczyny i rozpadu małżeństwa wojskowego, każąc tym samym czytelnikowi nie tylko porównać te dwa dramaty, ale także zważyć je. Sam jednak nie narzuca żadnych ocen. Narracja ma charakter obserwacji z oddali: nigdy nie ma całego obrazu, zawsze są jego wycinki. Drnaso ucieka w ten sposób od taniej sensacji, pokazując jednocześnie, jak działają współczesne media, portale społecznościowe, fake newsy i online’owe lincze, a także jak człowiek się w tym (nie)odnajduje.
3. Upadek (Mikaël Ross)
Komiks powstał z okazji 150-lecia istnienia Fundacji Ewangelicznej Neuerkerode, która zajmuje się opieką nad osobami z niepełnosprawnością umysłową w Niemczech. Mikaël Ross opowiada zmyśloną, ale oddająca realia tej placówki, historię młodego mężczyzny, który po śmierci samotnie wychowującej go matki trafia właśnie do ośrodka opiekuńczego dla osób o różnym stopniu subnormalności intelektualnej. Ross uniknął nie tylko taniego patosu i naiwnej gloryfikacji, ale także psychiatryczno-medycznej pułapki, w jaką zwykle wpadają autorzy poruszający podobne zagadnienia. Artysta starał się odtworzyć ze zrozumieniem i empatią rzeczywistość osoby, która nie jest w stanie żyć samodzielnie, bo nie pozwalają jej na to funkcje poznawcze. Opowieść Rossa operuje pewnym przerysowaniem na poziomie graficznym, przyjmując miejscami wręcz nieco komediową konwencję, ale dzięki temu świetnie oddaje nie tylko inną recepcję rzeczywistości, ale także dramat i radość, nadzieje i rozczarowania, jakie towarzyszą osobie z niepełnosprawnością umysłową. Efektem jest przejmujący i wzruszający komiks o tym, że niezależnie od różnic ludzkie światy zawsze są takie same w swojej istocie.
2. Jest zabawa (Brecht Evens)
Jest zabawa Brechta Evensa to zapis kilku wydarzeń, do których dochodzi jednej nocy w europejskim mieście. Ich bohaterowie nie znają się, mają inny status społeczny i towarzyski, ale ich drogi przecinają w różnych punktach tej samej czasoprzestrzeni, budując misterną mozaikę ludzkich relacji i zależności. Album zachwyca graficznie i fabularnie. Plansze Evensa nie mają klasycznego dla komiksu podziału na kadry, to kipiące od detali i metamorfujące w kolejne sceny całostronicowe grafiki narracyjne. Fabularnie album jest zbiorem przeplatających się mikropowieści, o różnych dynamice i charakterze, o odmiennych emocjach i napięciu. Dla Evensa nocne wyjście jest wkroczeniem do innego wymiaru: z szarej, prozaicznej codzienności do barwnej i odrealnionej krainy, która przypomina wenecki karnawał. Bohaterowie noszą maski, wymyślając i zmyślając siebie przed innymi i samym sobą. Jednocześnie nocna zabawa jest demokratyczna i egalitarna, ponieważ bawić może się każdy i nie wiadomo, kto kim naprawdę jest. Evens bardzo zabawnie, celnie i ironiczne obnaża człowieka współczesnego, pokazując jego lęki, jego ambicje i marzenia. Jego zabawa nie kończy się jednak jak bal w bajce o Kopciuszku…
1. Śmiech i śmierć (Adrian Tomine)
Arcydzieło pokazujące możliwości narracyjne i formalne komiksu. Na Śmiech i śmierć składa się sześć mikropowieści będących studium współczesnego człowieka i konsumpcyjno-kapitalistycznego mitu, jaki konstytuuje jego rzeczywistość. Bohaterami każdej historii są zwykli ludzie, którzy albo chcieli zmieniać świat, albo w nim jedynie egzystowali. W zasadzie wszystko ich dzieli. Diler, studentka podobna do gwiazdy porno, ogrodnik o artystycznych inklinacjach… Jednak mimo odmiennych płci, wieku i miejsca zamieszkania, doświadczenia i sytuacji społeczno-ekonomicznej w każdą z tych biografii wpisana jest porażka. Tomine konsekwentnie rozprawia się z popularnymi fundamentami amerykańskiego snu, takimi jak podążanie za marzeniami czy druga szansa od życia, pokazując codzienność jako śmiech przez łzy i śmierć z grymasem na twarzy. Zachwyca warstwa graficzna albumu. Każda historia zilustrowana jest w innym stylu. Dzięki temu zabiegowi komiks nie tylko jest efektowny, ale ta różnorodność podkreśla także złożoność egzystencji, zmuszając jednocześnie czytelnika do ułożenia układanki z pozornie niepasujących do siebie elementów. To nie tylko metafora życia, to samo życie.