
Aleksandra Lipczak: Gdzie teraz jesteś, Flavio? W Barcelonie, w Buenos Aires?
Flavia Company: W prowincji Buenos Aires, nad morzem.
Zdaje się, że pandemia przerwała twoją – drugą już – wyprawę dookoła świata?
Rzeczywiście, plany miałam zupełnie inne. Przyjechałam tu wiosną z USA, gdzie byłam z wykładami w Teksasie i pisałam reportaż o Las Vegas. Chciałam przeprawić się pieszo przez Andy. Później miałam wrócić do Hiszpanii i stamtąd wylecieć w długą podróż po Afryce, a potem do Indii. Ale wybuchła pandemia, więc zostałam. Całe szczęście, że stało się to właśnie tu, a nie w USA czy Paragwaju, bo jest mi łatwiej, mam argentyński paszport i tak dalej.
Kiedy opowiadałam o Tobie znajomym, powiedziałam, że jesteś pisarką „barcelońsko-argentyńską”. Trudno Cię inaczej nazwać, bo twoje korzenie są dość złożone.
Kiedy akceptujesz swoją nomadyczną naturę, wszelkie kategorie narodowościowe zaczynają być bardzo ograniczające. Żyłam w Barcelonie, ale urodziłam się w Argentynie – to odpowiada mi dużo bardziej niż „jestem Argentynką” czy „jestem Katalonką”. Wszystkie stałe definicje tego, kim jestem, wyłączają coś albo kogoś innego. Tymczasem tożsamość to coś, czemu musimy pozwolić ciągle być w ruchu, płynąć. Nie da się mnie przyszpilić, unieruchomić w jednej ramce jak motyla. Za każdym razem, kiedy próbuje się mnie gdzieś przyporządkować, czuję, jakby amputowano część mnie.
Piszę po katalońsku i po hiszpańsku. Katalończycy uważają więc, że jestem katalońską pisarką, Hiszpanie, że hiszpańską, a Argentyńczycy – argentyńską. Ostatecznie nigdy nie trafiam jednak na żadne listy ani zestawienia, bo nigdzie do końca nie pasuję, chociaż jako osoba czuję się tak samo Katalonką, Hiszpanką, jak i Argentynką. Mój znajomy dziennikarz opisał w jednym ze swoich felietonów ważne spotkanie literackie w barcelońskiej księgarni. „Byli tam wszyscy” – pisał – „Katalończycy, Kastylijczycy i Flavia”. Wygląda na to, że sama w sobie stanowię grupę. Ale to było chyba moje przeznaczenie, jestem przecież Flavia and Company.
Twoja powieść Haru, która niedawno ukazała się po polsku, opowiada o dorastaniu młodej łuczniczki w Japonii. Kiedy czytałam ją pod koniec