Nigdzie do końca nie pasuję Nigdzie do końca nie pasuję
i
Flavia Company, 1987 r., zdjęcie: Elisa Cabot/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Przemyślenia

Nigdzie do końca nie pasuję

Rozmowa z Flavią Company
Aleksandra Lipczak
Czyta się 16 minut

Aleksandra Lipczak: Gdzie teraz jesteś, Flavio? W Barcelonie, w Buenos Aires?

Flavia Company: W prowincji Buenos Aires, nad morzem.

Zdaje się, że pandemia przerwała twoją – drugą już – wyprawę dookoła świata?

Rzeczywiście, plany miałam zupełnie inne. Przyjechałam tu wiosną z USA, gdzie byłam z wykładami w Teksasie i pisałam reportaż o Las Vegas. Chciałam przeprawić się pieszo przez Andy. Później miałam wrócić do Hiszpanii i stamtąd wylecieć w długą podróż po Afryce, a potem do Indii. Ale wybuchła pandemia, więc zostałam. Całe szczęście, że stało się to właśnie tu, a nie w USA czy Paragwaju, bo jest mi łatwiej, mam argentyński paszport i tak dalej.

Kiedy opowiadałam o Tobie znajomym, powiedziałam, że jesteś pisarką „barcelońsko-argentyńską”. Trudno Cię inaczej nazwać, bo twoje korzenie są dość złożone.

Kiedy akceptujesz swoją nomadyczną naturę, wszelkie kategorie narodowościowe zaczynają być bardzo ograniczające. Żyłam w Barcelonie, ale urodziłam się w Argentynie – to odpowiada mi dużo bardziej niż „jestem Argentynką” czy „jestem Katalonką”. Wszystkie stałe definicje tego, kim jestem, wyłączają coś albo kogoś innego. Tymczasem tożsamość to coś, czemu musimy pozwolić ciągle być w ruchu, płynąć. Nie da się mnie przyszpilić, unieruchomić w jednej ramce jak motyla. Za każdym razem, kiedy próbuje się mnie gdzieś przyporządkować, czuję, jakby amputowano część mnie.

Piszę po katalońsku i po hiszpańsku. Katalończycy uważają więc, że jestem katalońską pisarką, Hiszpanie, że hiszpańską, a Argentyńczycy – argentyńską. Ostatecznie nigdy nie trafiam jednak na żadne listy ani zestawienia, bo nigdzie do końca nie pasuję, chociaż jako osoba czuję się tak samo Katalonką, Hiszpanką, jak i Argentynką. Mój znajomy dziennikarz opisał w jednym ze swoich felietonów ważne spotkanie literackie w barcelońskiej księgarni. „Byli tam wszyscy” – pisał – „Katalończycy, Kastylijczycy i Flavia”. Wygląda na to, że sama w sobie stanowię grupę. Ale to było chyba moje przeznaczenie, jestem przecież Flavia and Company.

Twoja powieść Haru, która niedawno ukazała się po polsku, opowiada o dorastaniu młodej łuczniczki w Japonii. Kiedy czytałam ją pod koniec

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pan O i sprawy okrągłe Pan O i sprawy okrągłe
i
projekt okładki: Mateusz Kaniewski
Opowieści

Pan O i sprawy okrągłe

Łukasz Kaniewski

 

Pan O podpisywał się zawsze tak samo, literą O. Następnie w środku litery stawiał kropkę. Jeśli nie stawiał kropki, robił co innego – otaczał O drugim okręgiem.

Czytaj dalej