Osierocone dzieci kapitana Coja Osierocone dzieci kapitana Coja
Przemyślenia

Osierocone dzieci kapitana Coja

Łukasz Saturczak
Czyta się 14 minut

W posłowiu do jednego z wydań Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułhakowa eseista Jan Gondowicz pisał, że historia literatury rosyjskiej pełna jest postaci, którym rękopis odebrał życie: Radiszczew: książka, zesłanie, poderżnięte gardło. Puszkin: wiadomo. Lermontow: to samo. Polażejew: wiersz, posłanie w sołdaty, gruźlica. Rylejew: szubienica. Dostojewski: ułaskawienie na szafocie. Pisariew: utopienie przez „nieznanych sprawców”. Gogol: szaleństwo i dobrowolne samozagłodzenie. Szewczenko: posłanie w sołdaty, wódka. Gumilow: rozstrzelanie. Majakowski: kula, być może nie samobójcza. Mandelsztam, Pilniak, Klujew: Kołyma. Zoszczenko, Pasternak: zaszczuci na śmierć… ¹

Aktem samozagłady kończącym symbolicznie poprzednią epokę w rosyjskiej kulturze była niewątpliwie śmierć Wiktora Coja, który zginął w wypadku samochodowym rok przed rozpadem ZSRR. Twórczość lidera zespołu Kino stanowi pomost nie tylko między epokami, ale również dwoma książkami Konstantego Usenki: Oczami radzieckiej zabawki (2012) i jej dopiero co wydanej kontynuacji Buszujący w barszczu. O ile pierwsza opisywała wyłącznie kontrkulturę Kraju Rad, o tyle druga portretuje zarówno wychowanych w Związku Radzieckim, pamiętających wojnę w Czeczenii, punkowe koncerty i radykalną transformację ustrojową, jak i pokolenie młodsze, urodzone już w epoce Internetu.

Ci ostatni również mają swój konflikt (Donbas), dyktaturę (Putin) i podobnie jak poprzednicy ograniczony dostęp do środków masowego przekazu. Identyczne jest też poczucie bezsensu i zawieszenia w świecie, gdzie każda forma buntu jest z miejsca tępiona przez aparat władzy. Bohaterzy Usenki, którzy mają jeszcze chęć zmieniać rzeczywistość, organizują koncerty i festiwale albo prowadzą niezależne magazyny muzyczne w Internecie. Inni dawno postawili na wewnętrzną emigrację – jedna z postaci mówi: „Ostatnią rosyjską rewolucją, która zakończyła się zwycięstwem, była rewolucja psychodeliczna”. I coś jest na rzeczy, biorąc pod uwagę, że rave’y lat 90., podobnie jak w Polsce, były nie tylko nasyconą narkotykami pokoleniową ucieczką od rzeczywistości czasów transformacji, ale i dziś mają odbicie w modzie, muzyce, a także w realizacji nierzadko patologicznych filmów spod znaku „ruska wixa”.

Konstanty Usenko ambitnie stara się sportretować jak największą liczbę zjawisk ostatnich dekad, zaczynając od punk rocka przez techno po patriotyczny rap – przemierza miasta i prowincje, gdzie z dala od centrum rodzą się kolejne głosy pokolenia, obserwuje rozpad wielkich wspólnot i zwyczajnych przyjaźni, które pogrzebał stosunek do konfliktów zbrojnych (opisane przez Usenkę widzenie donbaskiej wojny przez różnych muzyków będzie po latach cennym źródłem naukowym). Pytanie, czy autor nie wziął na swoje barki za dużo?

Usenko buszuje więc w barszczu, który skrywa narkotyczne tripy i szamańskie obrzędy, ale to również melancholijny opis ucieczki portretowanych bohaterów w lektury radzieckich i rosyjskich pisarzy fantastyki spod znaku braci Strugackich czy awangardowej poezji oraz tworzenie własnej wizji świata – społecznie zaangażowanej bądź wręcz przeciwnie – oderwanej od bieżących spraw, politycznych czy religijnych wpływów, mówiących wprost: „myślcie samodzielnie”. Buszujący w barszczu to pozycja zawieszona między przewodnikiem po rosyjskiej kontrkulturze a reportażem z drogi, niemal dzieło spod znaku gonzo, gdzie zatapiamy się z autorem w szare oraz chłodne miasta i obrzeża Imperium. W żadną stronę nie ciągnie Usenki jednak bardziej zdecydowanie, co sprawia, że książka jest zbyt chaotyczna, by nazywać ją leksykonem, na gonzo zaś za wiele tu wyjaśnień i historycznych kontekstów. Może ostatecznie uzyskana przez autora forma jest jedyną możliwą i inaczej Rosji opisać nie sposób.

 

 

¹ Cytowany fragment pochodzi z: Jan Gondowicz, Gdy diabeł mówi dobranoc, [w:] Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, przeł. Andrzej Drawicz, Warszawa 2003.

 

Czytaj również:

Tego lata nie było Tego lata nie było
Przemyślenia

Tego lata nie było

Anna Wyrwik

Lato Kiriłła Sieriebriennikowa to Petersburg lat 80., historia radzieckich kapel rockowych: Zoopark, Kino, Akwarium, historia muzyków – Majka Naumienki i Wiktora Coja (fajnie zagrani przez Romana Bilyka i Teo Yoo), których połączyła miłość do grania i pisania tekstów, fascynacja Lou Reedem, The Velvet Underground, Davidem Bowiem, Blondie oraz Natashą (dobra Irina Starshenbaum) słuchanymi po nocach na szmuglowanych z Zachodu płytach. Na wspomnieniach Natashy oparty jest zresztą scenariusz filmu.

Młodzi ludzie w podartych dżinsach, koszulkach w paski, skórzanych kurtkach i ciemnych okularach piją, palą, kochają się, tańczą i śpiewają o piciu piwa i paleniu, o kochaniu i o tym, że się im nic nie chce, a w tym wszystkim śpiewają o wolności. Dla mnie kluczową postacią Lata jest Skeptik (ciekawy Aleksandr Kuznetsov), obecny w momentach, gdy z filmu robi się nam teledysk albo jeszcze inaczej – gdy z filmu robi się nam musical stylizowany na teledysk i na czarno-biały ekran sprawnie ładują się kolory punkowych animacji oraz wstawki kolorowych kadrów, z głośników gra anglosaski punk rock ze słowami Psycho Killera czy Passengera śpiewanymi przez rosyjskich przechodniów oraz pasażerów pociągów i tramwajów. Po każdym takim przerywniku z młodzieńczą, rock’n’rollową energią i zachowaniami przekraczającymi granice codzienności-szarości pojawia się Skeptik (tak, sceptyk) – trochę narrator, trochę duch, chyba niewidoczny dla innych bohaterów – by oznajmić nam, że to się naprawdę nie wydarzyło.

Czytaj dalej