Kilka lat temu Zack Davisson, autor omawianej książki, wynajął z żoną mieszkanie pod Osaką za absurdalnie niską kwotę. Sądził, że trafiła mu się gratka. Szybko okazało się jednak, jak wielka była jego pomyłka: niska cena pochodziła stąd, że dom był nawiedzony. Właściciel zakazał otwierać pewnych drzwi, budzących tajemniczy niepokój. Dziwne zjawiska manifestowały się na ścianach; w nocy można było dostrzec na nich ślady dziecięcych rąk. Według opinii znajomych Japończyków w mieszkaniu przebywały duchy yūrei. Te duchy są ponoć wszechobecne w Japonii.
Davisson w swojej książce podkreśla, że w przeciwieństwie do wyobrażeń o duchach zachodnich, które nie zawsze straszą, yūrei zawsze budzi ostateczne przerażenie. Wyrastając z tradycji silnie związanej z kultem przodków, o których należy dbać i o których należy pamiętać, yūrei to najczęściej duchy nieszczęśliwe, które umarły za szybko, nie realizując w życiu swoich pragnień.
W tej świetnie napisanej książce Davisson śledzi istnienie yūrei w historii kultury japońskiej, zarażając czytelnika swoją pasją. Zaczyna od malarstwa. Około 1750 r. Maruyama Ōkyo, wybitny przedstawiciel, co warte podkreślenia, realistycznego i naturalistycznego malarstwa, w środku letniej nocy został wyrwany ze snu; ujrzał unoszącego się nad nim ducha zmarłej kochanki, gejszy Oyuki. Nazajutrz rano, kiedy w jego umyśle wizja była wciąż żywa, namalował portret ukochanej. Tak powstał obraz Duch Oyuki i modelowy wizerunek ducha yūrei, który na stałe zakorzenił się w japońskiej wyobraźni. Pochodzący z horroru The Ring znany obraz młodej dziewczyny w białym okryciu, z twarzą zakrytą długimi, rozczochranymi, czarnymi włosami jest dalekim echem dziwnego doświadczenia malarza.
W książce Yūrei wiele miejsca poświęcono kinu, ukazując obecność duchów w twórczości najwybitniejszych reżyserów japońskich, takich jak Kenji Mizoguchi czy Akira Kurosawa, a nawet w tak na pierwszy rzut oka niekojarzących się z nadnaturalnością obrazach jak znany film z Takeshim Kitano Battle Royale.
Książka Davissona omawia również znaczącą obecność yūrei w teatrze kabuki oraz w literaturze. Jego zdaniem popularność ta w dużym stopniu wywodzi się z uniwersalnej tradycji wieczornego snucia opowieści przy stole. Warto jednak wspomnieć, że Japończycy byli oryginalni przynajmniej w jednym punkcie: po każdej historii z dreszczykiem gasili jedną świecę. Z każdą opowieścią robiło się coraz ciemniej i rosło napięcie – przy ostatnich dochodziło ponoć do omdleń i ataków paniki.
Cennym dodatkiem w książce jest wybór różnych opowiadań o budzących grozę duchach; wybór ten, co istotne, nie dubluje się z kilkakrotnie publikowaną po polsku książką Kwaidan Lafcadia Hearna.
Na koniec pozwolę sobie wspomnieć o pewnym wydarzeniu osobistym. Na okładce książki wykorzystano obraz Yoshitoshiego Tsukioki Duch Koheijego Kohady. Któregoś dnia po skończeniu rozdziału książki Davissona odwiedziłem znany portal społecznościowy. Pierwszy wpis, który zobaczyłem, pochodził ze strony niezwiązanej z kulturą japońską i zawierał ten sam obraz Yoshitoshiego Tsukioki. Spośród milionów możliwości, wyświetliło mi się akurat to. Przypadek?