Piekielny eksperyment badaczy z amerykańskiego uniwersytetu w Oklahomie. Testując znaną hipotezę Sapira–Whorfa mówiącą, że dany język określa sposób myślenia posługującej się nim społeczności, naukowcy stworzyli ośrodek, w którym dzieci wychowywane były przez specjalnie przeszkolonych opiekunów nauczających języka w par excellence irracjonalny sposób. Wskazując na różne przedmioty, opiekunowie używali tych samych słów. Z kolei wskazując na te same przedmioty, podawali różne nazwy. Nieustannie łamano wszelkie reguły gramatyczne; mieszano anachronizmy z onomatopejami. Eksperyment trwał siedem lat – do momentu, w którym można było zbadać sposób myślenia dzieci. Jego efekty wprawiają w osłupienie. Okazało się, że badani świetnie komunikują się ze sobą (choć nikt nie potrafi stwierdzić, w jaki sposób). Jednak najbardziej zaskakujące było to, że zaszły w nich duże zmiany anatomiczne. Dzieciom wyrosły dodatkowe ręce i nogi, wystąpiło znaczne owłosienie na plecach, niektóre rozrosły się do ogromnych rozmiarów, inne przestały rosnąć. Krótko mówiąc, rezultat badań nie tylko potwierdził tezę, że język kształtuje nasz sposób myślenia, ale też wykazał, że wpływa na nasze ciała. Najwyraźniej dopiero uzmysławiamy sobie ogromną rolę języka i władzę, jaką ma nad społeczeństwem. Nie jest prawdą, jak uważali filozofowie dawnych czasów, że „myślimy językiem”. Nie jest prawdą, jak uważali filozofowie XX wieku, iż „język nas myśli”. Rzecz przedstawia się jeszcze radykalniej: my jesteśmy przez język wymyślani.
W najbliższym czasie należy spodziewać się wzrostu społecznego znaczenia naszych polonistek i polonistów, wszelkich strażniczek i strażników ortografii i interpunkcji, z których do tej pory tak chętnie drwiliśmy.