Rozdzierający zapis prozy, którą krytyka trafnie określiła mianem epistemologicznej, albowiem za jej główny temat można uznać przepaść oddzielającą to, co przedstawiają nam nasze zmysły, a tym, czego owe zmysły nam już nie mówią.
Pierwszoosobowy narrator Pęknięcia rzeczywistości na niecałych stu stronach opisuje swój spacer brzegiem bałtyckiego morza, a ściślej mówiąc, Zatoki Gdańskiej. Skrupulatnie notuje – czy też raczej kataloguje w stylu Georges’a Pereca – wszystko, co widzi: mewy, fale, przechodniów. Zgrabnie odmalowuje w świetnym stylu wrażenia słuchowe i dotykowe: szum fal, piasek miażdżony pod stopami.
Nadmorski flaner jest zachwycony swoim doświadczeniem i jakaś część jego osobowości zdaje się niemal unosić w powietrzu. Niemniej pewna myśl nie daje mu spokoju: jakiś głos z tyłu głowy podpowiada mu coś, co sprawia, że pęka mu serce: „Myślisz, że to jest rzeczywiste, a to po prostu jest ideologia, po prostu ideologia”.
Czytelnicy Pęknięcia rzeczywistości prędko domyślają się, że serce bohatera pękło w sensie dosłownym, że prawdopodobnie zmarł nagle porażony jakimś zawałem, bo to ostatnie zdanie w tej książce, po nim następują już tylko puste stronice.
Wstrząsająca, warta polecenia lektura.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ