Próżno żałować Próżno żałować
Przemyślenia

Próżno żałować

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Żałujemy różnych rzeczy i w różny sposób — żal jest szeroki jak człowiek. Można (co nie znaczy, że należy!) mieć żal do losu, można żałować porażek, straconych szans i stu innych rzeczy. Ale jest i takie żałowanie, które, by tak to ująć, bierze się z myśli, że trzeba było być kiedyś mądrzejszym. I to nie in abstracto, ale w odniesieniu do konkretnych wyborów. Mówiąc najkrócej, chodzi o wyrzucanie samemu sobie, że pewnych decyzji nie podjęliśmy wcześniej.

Przykłady są nieskończone i każdy jest wzięty z życia. Ktoś zdecydował się wreszcie zakończyć przemocowy związek i natychmiast widzi, że to był jedyny słuszny krok i że trzeba było go zrobić rok wcześniej. Ktoś rzuca pracę, w której był mobbowany i od razu czuje, że wyszedł na świeże powietrze, którego potrzebował od lat. Ktoś zakłada firmę albo jedzie w podróż, o której latami marzył, ale też się trochę bał — i zaraz się okazuje, że nie było czego. Tak to właśnie jest: gdy tylko zaczniemy coś robić, bardzo często okazuje się, że samo działanie jest znacznie łatwiejsze, niż przemyśliwanie sprawy w nieskończoność.

Ja sam sobie wyrzucam tak wiele rzeczy, że nie dałoby się ich tutaj przytoczyć, bo nie starczyłoby internetu. Często sobie myślę, patrząc na swoich dwudziestoletnich studentów, jak bardzo są ogarnięci, myślący, jak szeroko patrzą i jakie mają możliwości. Mam wrażenie, że ja w ich wieku jadłem piasek, a moje plany na przyszłość sprawdzały się do tego, żeby upić się w weekend na imprezie w Warszawie. Przykład konkretniejszy: właśnie w tych dniach uruchomiłem swoją stronę internetową i oczywiście widzę, że trzeba było to zrobić pięć lat temu. Ale zrobiłem dopiero teraz. Czy powinienem był wcześniej? Czy mógłbym być wtedy mądrzejszy?

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nie ma sensu wyrzucanie sobie czegokolwiek takiego i robić tego nie powinniśmy. Ale właściwie dlaczego…? Wytłumaczenie praktyczne jest takie, że to niszczące. Wytłumaczenie trywialne — że i tak czasu nie cofniemy. Wytłumaczenie mniej trywialne — mam nadzieję — jest takie, że właśnie nie, nie moglibyśmy byli być mądrzejsi, bardziej uświadomieni, bardziej przewidujący. Przeszłości się nie da zmienić, oczywiście, ale nawet gdyby się dało, to nie można by na pstryknięcie palcami zmienić tylko jednego jej elementu. Nie dałoby się zostawić wszystkiego, jak było, a tylko nas wyjąć z biegu zdarzeń, doładować jakąś mądrością i doświadczeniem, i wstawić w to samo miejsce. Innymi słowy, wyobrażać sobie, że moglibyśmy byli być kiedyś mądrzejsi i bardziej przewidujący, to wyobrażać sobie całkowicie nierealne scenariusze, kompletnie abstrahować od kontekstu, od naszej drogi życiowej i od — jak to się mądrze mówi — trajectory dependence.

Nie ma żadnego wyobrażalnego scenariusza, który mógł był doprowadzić do tego, że ja tę swoją stronę założyłbym pięć lat temu, a nie dzisiaj. Pięć lat temu byłem innym człowiekiem, w innym miejscu, z innymi aspiracjami i innym rozumieniem świata. W żadnym możliwym świecie nie stworzyłbym tej strony pięć lat temu. Nawet jak by się dało cofnąć czas, to i tak by nie wystarczyło — trzeba by jeszcze z tego eksperymentu usunąć mnie i wstawić tam kogoś innego. A tego naprawdę już nie ma sensu żałować. Tak jak nie ma co sobie wyrzucać, że się za młodu było trochę bardziej idealistą, tak samo i tutaj. Nie ma co sobie wyrzucać, że się pięć, czy 15 lat temu było… cóż, sobą.

Na koniec wyjaśnienie tytułu. Jest to stoicyzm w odcieniu eklektyczno-renesansowym, zaczerpnięty stąd. Mówiąc precyzyjniej: jest to cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego o Janie Kochanowskim. A ciekawostka jest taka, że oklaski w pierwszych taktach są moje. To jest nagranie koncertowe z Piwnicy pod Harendą, 22 grudnia 2000 r. 20 lat temu z groszami. „Próżno żałować, czego nie szło zachować….”.

"Wspomnienia i żale", Alfred Émile Léopold Stevens, 1875 r./Clark Art Institute (domena publiczna)

„Wspomnienia i żale”, Alfred Émile Léopold Stevens, 1875 r./Clark Art Institute (domena publiczna)

Czytaj również:

Stoicyzm to optymizm Stoicyzm to optymizm
Przemyślenia

Stoicyzm to optymizm

Piotr Stankiewicz

Może to jest wyznanie, może przypomnienie. Ale najwyższy czas na nie: stoicyzm jest filozofią optymistyczną. Co to znaczy? Dlaczego? I po co?

Zaczynając od tego ostatniego: stoicyzm jest optymizmem po to, żebyśmy wszyscy mogli żyć dobrze, mądrze i szczęśliwie. Wymiar praktyczny jest pierwszy i najważniejszy, cały stoicyzm jest przecież po to, abyśmy mogli wieść satysfakcjonujące, udane życie. To znany wątek i nie dotyczy tylko stoicyzmu. W ogóle cała filozofia starożytna była czymś innym, niż filozofia jest współcześnie. Kiedy słyszymy dziś słowo „filozofia”, to wyobrażamy sobie grubaśne cegły, napisane zdaniami piętnastokrotnie złożonymi. Dzisiaj filozofia kojarzy się nam z abstrakcją i mglistymi ideami, jest ona synonimem antypraktyczności i oderwania od życia (czego dowodzą powiedzenia w rodzaju „trzeba robić, a nie filozofować”). Tym samym jest to odwrotność tego, czym była filozofia w Grecji i w Rzymie. W starożytności „filozof” oznaczał mistrza życia praktycznego, życia przemyślanego i uporządkowanego według określonej idei. Filozof to nie był ten, kto dzielił włos na czworo (stoicy, zwłaszcza Epiktet, śmiali się z takiej postawy). Filozof to był ten, kto umiał żyć. I właśnie po porady życiowe się do filozofów zwracano, a nie po intelektualne zawiłości.

Czytaj dalej