Przejście Przejście
i
Szczyt El Tucuche, zdjęcie: bndawn (CC BY-SA 3.0)
Doznania

Przejście

Kevin Jared Hosein
Czyta się 21 minut

Wakacje już za nami, ale przenieśmy się jeszcze na chwilę w odległe krainy, na Karaiby, do Trynidadu i Tobago. Proponujemy lekturę opowiadania, które zdobyło podwójną pierwszą nagrodę (globalną i regionalną) w tegorocznym Konkursie Wspólnoty Narodów na Opowiadanie (Commonwealth Short Story Prize) organizowanym przez Commonwealth Foundation w Londynie. 

Jak co sobotę wieczorem wymknęliśmy się żonom i zasiedliśmy w „Szczwanym Błaźnie”. Brzmi jak nazwa gospody z czasów króla Artura, ale nie daj się zmylić – jest równie obskurny i podły jak wszystkie inne podrzędne i podupadające bary środkowego Trynidadu. Swoją drogą niewiele już ich zostało. Przekraczając próg „Szczwanego Błazna”, wstyd zostawiasz za drzwiami. W tych nowych miejscówkach musisz się przeczesać i wypachnić tylko po to, żeby zamówić drinka. Czas, jak wiesz, nie stoi w miejscu. Świat swoje, a ludzie swoje.

Po zeszłej sobocie mam jednak niesmak. I nawet nie chodziło o to, że musiałem siedzieć z ziomkami, których wcale nie lubiłem, czy że nowy rodzaj piwa, który zamówili, był paskudny. Skąd! Ten kwaśny posmak, który wyczuwałem pod językiem, to skutek opowieści Stew.

Stew jest inspektorem w energetyce. Kieruje pracą zespołu, który dba, by przewody wysokiego napięcia nie zajęły się ogniem. Jest szychą, więc wolno mu mówić. W końcu, od tego, co ma w głowie, zależy los twojego domu. Z chęcią ci zresztą o tym przypomni. Daj mu do woli białego rumu i solonych suszonych śliwek[1], a nie uwierzysz, że ktokolwiek mógłby mu powierzyć pieczę nad 12 000 woltów.

W wolne dni Stew wkłada swoje stare buty trekkingowe i zabiera ze sobą plecak. Trudno wymienić wszystkie jego piesze wycieczki: wodospady Edith, Rio Seco, Saut d’Eau, wodospady Cumaca. A z każdą wyprawą związana jest jakaś cholerna przypowieść, jakby każda była pielgrzymką do Mekki. Nigdy jednak nie chcieliśmy, by Stew zrezygnował z upiększania i konfabulacji. Z wiekiem godzisz się na złudzenia.

Jak to się więc stało, że ta konkretna opowieść tak mnie zniesmaczyła?

Ano, Stew udał się na wycieczkę – górskim szlakiem El Tucuche[2]. Trasa

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Rozkosz i kara Rozkosz i kara
i
Paul Cézanne, „Boy With a Straw Hat”, 1896 via WikimediaCommons
Opowieści

Rozkosz i kara

Silvina Ocampo

Tworzeniu sztuki często towarzyszy pasja, której owoce bywają pozaestetyczne i zupełnie nieoczekiwane…

W każdy poniedziałek punktualnie o czwartej trzydzieści po południu zaprowadzałam swojego syna Santiaga do atelier Arminda Talasa, który miał namalować jego portret: takie były polecenia mojego męża. Wzorem naszych przodków zlecał różnym wybitnym malarzom portretowanie kolejnych potomków rodu, ponieważ w jadalni naszego domu wisiały już wizerunki jego pradziadków autorstwa Prilidiana Pueyrredóna; moi antenaci, pędzla Fabrego, znajdowali się w sypialni; mój ojciec zaś, w indiańskim przebraniu, dzieło Bermúdeza, trafił do przedpokoju; z kolei siostra mojej babci w stroju amazonki, namalowana przez V. Dupita, wylądowała w ciemnym zakątku na schodach.

Czytaj dalej