Piszę tylko dlatego, że muszę, że nic innego nie
przychodzi mi do głowy, że nic innego nie umiem,
a nawet to umiem nie najlepiej. Piszę zły wiersz,
kolejny w złej serii, piszę zły wiersz tego niedobrego
dnia, kiedy zrozumiałem, że nie będzie więcej
dobrych wierszy. Dobre wiersze pisze się, kiedy
śmierć wpatruje ci się w oczy, a ty wyzywasz ją,
że jednak nie całkiem, że nie do końca.
Komentarz autora:
Czy poeta musi cierpieć, żeby tworzyć? Mnie dobre samopoczucie nie pomaga w pisaniu. Ja za pisanie biorę się dopiero wtedy, gdy coś mi doskwiera. Dowodem jest powyższy wiersz, w którym doskwiera mi to, że nic mi nie doskwiera, przez co tracę na intensywności. Cierpienie (w moim przypadku rozumiane jako objawy depresyjne choroby psychicznej z kręgu schizofrenii) jest mi potrzebne jako przeciwnik. Chcę opisać jego naturę i umieścić je w szerszym kontekście – psychologicznym, społecznym, a nawet kosmicznym – dzięki czemu pozbawię wroga magicznych sił. Brak umiaru i skromności pozwala mi wyzywać na liryczny bój samego Horacego. Zresztą czy ktoś, kto żyje w Polsce w drugiej dekadzie XXI w. i swoją przyszłość na poważnie wiąże z poezją, nie waży się na rzeczy jeszcze bardziej niemożliwe?